Coraz większymi krokami zbliża się okres wolnej agentury, choć oficjalnie wciąż nie wiadomo, kiedy dokładnie wystartuje. Mimo tego w ostatnich tygodniach pojawia się coraz więcej plotek transferowych. I tak, Gordon Hayward może zamienić Boston na rodzinne Indianapolis.
To był kolejny pechowy rok Gordona Haywarda w Bostonie. Skrzydłowy odkąd tylko przeniósł się do Celtics w 2017 roku to niemal cały czas zmaga się z kontuzjami. Na starcie rozgrywek 2019/20 zdawało się, że wreszcie wrócił do formy, ale jego dobrą passę przerwała złamana ręka. Potem na samym początku fazy play-off w bańce Hayward skręcił kostkę i nie był w stanie pomóc Celtom, bo jego powrót do gry na finały konferencji przeciwko Miami Heat był mocno przyspieszony.
Nic więc dziwnego, że fani Celtics nie są zadowoleni z Haywarda, nawet jeśli dużą rolę odgrywa w tym wszystkim zwykły pech. Były gracz Utah Jazz podpisał w Bostonie kontrakt maksymalny, lecz przez kolejne kontuzje nie był nawet w stanie zademonstrować, czy jest wart takich pieniędzy. Przed nim jeszcze jeden rok umowy, choć 30-latek może skorzystać z opcji zawodnika i wejść na rynek wolnych agentów już teraz.
Wedle ostatnich doniesień, usługami Haywarda mają być zainteresowani Indiana Pacers. Drużyna z Indianapolis chce ponoć wykonać transfer po skrzydłowego, natomiast wciąż nie jest pewne, jakie plany wobec dłuższej współpracy mają Hayward oraz Celtics. Dla samego zawodnika byłaby to jednak kusząca propozycja, bo Hayward urodził się w stolicy stanu Indiana i to także tam rozpoczynał swoją wielką karierę, najpierw w szkole średniej Brownsburg, a potem na uniwerku Butler.