Lou Williams po tym, jak opuścił bańkę, odwiedził klub Magic City w Atlancie, lecz jak się teraz okazuje, jeden z kluczowych zawodników Clippers żałuje swojego wyboru. Wizyta w klubie nie przeszła bez rozgłosu w mediach.
Najlepszy rezerwowy ubiegłego sezonu opuścił bańkę pewien czas temu. Jak się okazało później powodem, dla którego Williams wyjechał z Orlando, była śmierć ojca jednego z jego bliskich przyjaciół. Jednak podczas tego wyjazdu Lou postanowił zjeść obiad w jego ulubionej knajpie, Magic City w Atlancie, lecz nie obyło się bez echa.
– Z perspektywy czasu czuję, że jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa, to mogłem zdecydowanie podjąć lepszą decyzję. Byłem trochę naiwny – przyznał Williams.
Pierwsze doniesienia mówiły, że Sweet Lou udał się na imprezę w klubie, lecz szybko to zdementowano. Sam zawodnik zapewniał, że udał się tam jedynie, by zjeść posiłek. Jest stałym bywalcem klubu. Z tego powodu jedną z potraw nazwali na jego cześć ”LouWill lemon pepper wings BBQ wings”.
– Po prostu dom pogrzebowy był nie daleko tego miejsca. Zrobiłem coś, co dla mnie jest rutyną, ponieważ jest to jedna z moich ulubionych restauracji. Jednak po spojrzeniu wstecz na wszystko, co działo się na świecie, być może nie była do moja najlepsza decyzja. Biorę to na siebie i ruszam dalej – stwierdził Lou.
Po powrocie do bańki Williams musiał odbyć 10-dniową kwarantannę. Jak sam przyznał, w tym czasie przeczytał parę książek, porozwiązywał krzyżówki i starał się trenować. Jego pierwszy mecz po niekoniecznie udanym wypadzie, Clippers przegrali z Suns, a Lou zdobył tylko 7 punktów.
Do gry wrócił już wcześniej Patrick Beverley, teraz powraca Lou Williams. W składzie brakuje jeszcze jednego bardzo ważnego zawodnika, czyli Montrezla Harrela, który nadal nie wrócił do Orlando po śmierci swojej babci.