Kiedyś mówiono o nim, że ma szansę być wyborem numer jeden w drafcie. Koniec końców Boston Celtics wybrali go dopiero w trzeciej dziesiątce naboru, a potem kilka lat zachwycali się jego potencjałem i narzekali na ciągłe problemy kondycyjne. To głównie przez te problemy Jared Sullinger od 2017 roku pozostaje poza NBA.
Kilka dni temu wystartowała kolejna edycja The Basketball Tournament, w ramach której zespoły rywalizują o nagrodę główną, czyli okrągły milion dolarów. Jest tam kilka znajomych z NBA twarzy, w tym Jared Sullinger, który trenuje zespół złożony głównie z absolwentów Ohio State – sam Sullinger też zresztą na ten uniwerek uczęszczał. Jak jednak mówi były gracz NBA w rozmowie z Boston Globe, trenerka nie jest jeszcze dla niego zajęciem docelowym, bo on wciąż wierzy w powrót do ligi.
Byłby to powrót po ponad trzech latach, bo Sullinger ostatni mecz w NBA rozegrał w lutym 2017 roku w barwach Toronto Raptors. Trafił tam z Boston Celtics, gdzie spędził pierwsze cztery lata swojej kariery i dał się poznać jako całkiem dobry zawodnik, który jednak miał sporo problemów. Słaba kondycja, ciągłe kłopoty zdrowotne, brak motywacji do zadbania o siebie. Celtowie bez żalu pożegnali się więc z Sullingerem, gdy latem 2016 roku robili sobie miejsce w salary cap pod ściągnięcie Ala Horforda.
Sam zawodnik pewnych rzeczy dziś żałuje, ale też docenia, że Celtics przez tyle lat dawali mu szansę. – Gra w tak utytułowanym klubie to było spełnienie marzeń – mówi 28-latek. Teraz liczy na kolejną okazję i zapewnia, że jest w pełni zdrowy i gotowy do powrotu. Po wylocie z NBA na jakiś czas zakotwiczył w Chinach, gdzie dominował przede wszystkim na tablicach. Do NBA chciał wrócić poprzez ligę letnią, ale pandemia na razie skutecznie mu to uniemożliwia. Pytanie, czy ktoś jeszcze da mu w ogóle taką szansę.
Nowa wielka wyprzedaż w oficjalnym sklepie Nike! Zniżka do 60%!