Dla niektórych ekip zmiana terminarza końcówki sezonu regularnego oznacza większe szanse na sprostanie swoim ambicjom. Jednym z największych beneficjentów zmian są walczący o awans do play-offów New Orleans Pelicans. Liga życzyłaby sobie obecności w tej fazie Ziona Williamsona.
NBA zrobiła swoje, teraz New Orleans Pelicans muszą pokazać, że potrafią sprostać wyzwaniu. Sytuacja wygląda bowiem tak, że play-offy są dla zespołu Alvina Gentry’ego w zasięgu ręki, jeśli tylko Pels wykorzystają sprzyjające im okoliczności. Obiecująco bowiem wygląda zapowiedź pierwszej rundy play-offów pomiędzy Los Angeles Lakers LeBrona Jamesa i New Orleans Pelicans Ziona Williamsona.
Co ciekawe – Pels w zasadzie otrzymali to, co mieli przed zawieszeniem rozgrywek. Wówczas zespół z Luizjany w osiemnastu meczach, które zostały im do rozegrania w ramach sezonu regularnego, tylko trzy razy mierzyłby się z rywalem mającym na swoim koncie więcej zwycięstw niż porażek. Liga, jak się okazało, wzięło to pod uwagę, gdy konstruowała terminarz na pozostałą część sezonu.
Pels w Orlando jako jedyni mają terminarz, w którym rywale mają więcej porażek niż zwycięstw. Tylko dwa razy zagrają z zespołem z dodatnim bilansem. W tym momencie są 3,5 meczu za 8. miejscem, a to daje im możliwość rozegrania turnieju play-in, który odbędzie się tylko i wyłącznie wtedy, jeśli ekipa z 9. miejsca będzie w zasięgu 4 meczów od ekipy z 8. miejsca. By awansować, drużyna z 9. pozycji musi wygrać dwa razy, a “ósmy” zespół tylko raz.
Williamson i jego Pels zagrają z Jazz, Clippers, Grizzlies, Kings (dwa razy), Wizards, Spurs oraz Magic. Jak widać teoretycznie stać ich na bilans 6-2, biorąc pod uwagę siłę rywali z Salt Lake City i Los Angeles. Zatem możliwości dla ekipy z Luizjany są otwarte – wszystko teraz zależy od nich. Lonzo Ball, Brandon Ingram i Zion Williamson mogą po raz pierwszy w swoich karierach skosztować smaku play-offów.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET