Dwie dotychczas najlepsze drużyny tej dywizji okazały się najgorszymi pod kątem transferów. Z kolei te, które były skazywane na porażkę przez oddawanie swoich wieloletnich gwiazd poradziły sobie zaskakująco dobrze.
Dallas Mavericks – 4/6
Przyszli: Delon Wright (Grizzlies), Seth Curry, Boban Marjanovic (wolni agenci), Willie Cauley-Stein (Warriors), Michael Kidd-Gilchrist (zwolniony przez Hornets)
Odeszli: Trey Burke, Devin Harris, Salah Mejri (wolni agenci), Dirk Nowitzki (koniec kariery)
Głównym zadaniem Mavericks na poprzednie lato było podpisanie nowego kontraktu z Kristapsem Porzingisem i to się udało bez większych przeszkód. W kolejnym etapie Dallas skupili się na obudowaniu składu uzupełnieniami. Stąd pojawił się Delon Wright, mający przejąć obowiązki zmiennika Luki Doncicia oraz Seth Curry, który docelowo miał się stać rzucającym obrońcą, idealnie rozciągającym pole do gry między Słoweńcem, a wysokimi.
Wright sprawdził się dokładnie w tym co robił w poprzednich latach w Grizzlies i Raptors. Solidny zmiennik, który nie przeskakuje pewnego poziomu, ale też poniżej jego nie schodzi. Curry to już co innego. Rzucający obrońca, oddający prawie 80% swoich rzutów z odległości więcej niż 3 metry i mający łączną skuteczność z gry na poziomie 50% to skarb. Curry walczy w tej chwili o miano najskuteczniejszego rzucającego za trzy w całej historii NBA. Taki gracz obok Doncicia i Porzingisa to pewność, że jego obrońca nie będzie pomagał w obronie.
Marjanovic gra incydentalnie i niewielkie minuty, ale w nich jest niezwykle skuteczny. Jest faworytem kibiców, ale przez braki w obronie nie będzie nigdy pełnił dużo większej roli w lidze. Nieco rozczarował Willie Cauley-Stein, który przyszedł w momencie gdy kontuzję wykluczającą go z gry do końca sezonu odniósł Dwight Powell. Nie złapał jeszcze odpowiedniej chemii z Donciciem i póki co działa nieco w ukryciu. Ostatni nabytek, czyli Michael Kidd-Gilchrist to chyba próba reanimacji tego zawodnika. Jeśli Mavericks nauczą go rzucać, np. tak jak Doriana Finney-Smitha, to będą mieli z niego pożytek. W innym wypadku jest to stracona inwestycja.
Houston Rockets – 3/6
Przyszli: Russell Westbrook (Thunder), Tyson Chandler, Ben McLemore, Thabo Sefolosha, Chris Clemons (wolni agenci), Robert Covington (Wolves), Bruno Caboclo (Grizzlies), Jeff Green (zwolniony przez Jazz), DeMarre Carroll (zwolniony przez Spurs)
Odeszli: Kenneth Faried, Iman Shumpert (wolni agenci), Chris Paul (Rockets), Gerald Green (Nuggets), Clint Capela, Nene (Hawks)
Houston Rockets zagrali all-in. Tak samo jak dwa lata temu gdy podpisali ogromny kontrakt z Chrisem Paulem. Teraz tegoż Paula oddali po fiasku dwóch poprzednich sezonów i wzięli Russella Westbrooka, który z Jamesem Hardenem grał już kilka lat temu w barwach Thunder. Z początku ich współpraca, jak i gra drużyny nie wyglądały imponująco. Działo się tak długo aż kontuzji nie doznał Clint Capela. Gdy Mike D’Antoni przeszedł na ultra-niskie ustawienie składu, Rockets zaczęli grać lepiej. Sam Westbrook przestał rzucać za 3 punkty i stał się zawodnikiem, którego u niektórych przeciwników kryli środkowi, np. Rudy Gobert. Od tego momentu Westbrook wrócił do bycia jednym z najlepszych graczy w całej lidze.
Na plus na pewno trzeba zapisać wyciągnięcie Bena McLemore’a z niebytu i danie mu kolejnej szansy w lidze, co ten odpłacił naprawdę solidną grą. Nieźle w zespół wszedł też Jeff Green wzięty z listy zwolnionych zawodników, a najlepszym transferem było ściągnięcie z powrotem do klubu Roberta Covingtona. Skrzydłowy Timberwolves stał się najlepszym defensorem drużyny.
Niemniej ocena drużyny jest tylko 3/6 ze względu na to, że oczekiwania były zdecydowanie wyższe, a Rockets na dzisiaj zajmują niższe miejsce w tabeli od Thunder, z którymi zrobili najistotniejszą wymianę ostatniego roku.
Memphis Grizzlies – 5/6
Przyszli: Ja Morant, Brandon Clarke (draft), Grayson Allen, Jae Crowder (Jazz), Tyus Jones, Marko Guduric (wolni agenci), Andre Iguodala (Warriors), De’Anthony Melton (Suns), Solomon Hill (Hawks), Justise Winslow (Heat), Gorgui Dieng (Wolves)
Odeszli: Avery Bradley, Justin Holiday, Joakim Noah (wolni agenci), Mike Conley (Jazz), C.J. Miles (Wizards), Jevon Carter (Suns), Chandler Parsons (Hawks), Delon Wright (Mavericks), Jae Crowder, Solomon Hill, Andre Iguodala (Heat), Bruno Caboclo (Rockets)
Memphis Grizzlies w ciągu ostatniego roku oddali dwa kamienie węgielne najlepszych lat w historii klubu i w zamian zbudowali nową, silną drużynę. Podwaliny zostały położone jeszcze w poprzednim sezonie – zaczęło się od wyboru Jarena Jacksona Jr’a, potem w miejsce Marca Gasola ściągnięty został Jonas Valanciunas, a odejście Mike’a Conleya Grizzlies zrekompensowali sobie wybraniem Ja Moranta w drafcie. I ten debiutant okazał się kluczem do ich sukcesu. Morant jest faworytem do zgarnięcia nagrody debiutanta roku, a przy okazji okazał się świetnym liderem drużyny, który nie tylko gra efektownie, ale przede wszystkim prowadzi Grizzlies do zwycięstw. W nim znaleźli to czego szukali i bardzo szybko przeszli przez okres przebudowy i przegrywania do bycia w czołowej ósemce ligi.
Przy okazji draftu wyciągnęli też Brandona Clarke’a, nie tylko jednego z najlepszych debiutantów, ale też rezerwowych całej ligi. Clarke z miejsca stał się świetnym dostarczycielem punktów w ograniczonej liczbie minut. Potem jednego dnia pozbyli się Chandlera Parsonsa i pozyskali Josha Jacksona. Ten ostatni zawodnik był sporym ryzykiem. Ma bowiem po zaledwie dwóch latach w NBA dosyć nieciekawą opinię, wiążącą się nie tylko z zachowaniem koszykarskim, ale też kryminalnym. Grizzlies jednak zaryzykowali. Wyciągnęli go i De’Anthony’ego Meltona, a także dwa picki w drugich rundach draftu od Suns, oddając Jevona Cartera i kontrakt Kyle’a Korvera. Bezcen patrząc na to jak świetnie sprawdzili się Melton, a także Jackson. Jacksona umieścili na początek sezonu w swojej filialnej drużynie, żeby go obserwować, a potem włączyli do zespołu i ten odpłacił im za zaufanie bardzo dobrą grą.
Czyszczenie zespołu jednak trwało. Grizzlies udało się uzyskać dość sporo za Andre Iguodalę, który nie zagrał dla nich ani minuty i mają Justise’a Winslowa, który przyda się im w przyszłości. Mają niewiele złych ruchów transferowych, można się nieco przyczepić do ściągnięcia Gorgui Dienga, ale był on koniecznym elementem wymiany po Winslowa. Niestety będzie trzeba mu płacić jeszcze ponad 17 milionów dolarów w kolejnym sezonie, co oznacza, że prawdopodobnie zostanie przehandlowany.
Niemniej Grizzlies okazali się jednymi z najbardziej obrotnych graczy na rynku, dlatego tak wysoka ocena ich poczynań.
New Orleans Pelicans – 5/6
Przyszli: Zion Williamson, Jaxson Hayes, Nickeil Alexander-Walker (draft), Nicolo Melli, J.J. Redick (wolni agenci), Lonzo Ball, Josh Hart, Brandon Ingram (Lakers), Derrick Favors (Jazz)
Odeszli: Cheick Diallo, Stanley Johnson, Elfrid Payton, Julius Randle, Christian Wood (wolni agenci), Anthony Davis (Lakers), Solomon Hill (Hawks)
David Griffin szybko wprowadził swoje rządy. Miał oczywiście sporo szczęścia, bo tak trzeba określić wylosowanie numeru 1 draftu z Zionem Williamsonem jako nagrodą główną, ale przy tym sam wykonał dużo dobrej pracy. Przede wszystkim zatrudnił jako generalnego managera Trajana Langdona. A ten wykonał kawał dobrej roboty. Przede wszystkim Pelicans udało się w zamian za Anthony’ego Davisa uzyskać bardzo dużo. W końcu przyszedł już All-Star Brandon Ingram, mający świetną chemię z Zionem Lonzo Ball, który dodatkowo rozwija się rzutowo, a także kluczowy zmiennik Josh Hart. A jakby tego było mało, to jeszcze doszły trzy wybory w pierwszych rundach draftu.
I te wszystkie ruchy wypaliły. Oczywiście Pelicans są poza pierwszą ósemką, ale to głównie ze względu na kontuzje, których z czasem było coraz mniej i im dalej w las, tym mniej urazów. Pelikanom udało się skraść z rynku J.J. Redicka, który zawsze jest dobrym uzupełnieniem i wzmocnieniem. Pod koszem zapewnili sobie solidnego gracza w osobie Derricka Favorsa. Zbudowali naprawdę mocną ekipę, która z każdym kolejnym rokiem powinna być jeszcze mocniejsza i lepsza.
San Antonio Spurs – 1/6
Przyszli: Luka Samanic, Keldon Johnson, Quinndary Weatherspoon (draft), DeMarre Carroll (Nets)
Odeszli: Dante Cunningham (wolny agent), Davis Bertans (Wizards), DeMarre Carroll (zwolniony)
Jeśli jest definicja przegranego okresu transferowego, to jego uosobieniem są San Antonio Spurs. W ciągu ostatniego roku ich aktywność na rynku była praktycznie żadna. Zrobili jedną wymianę, zamieniając świetnego Davisa Bertansa na DeMarre Carrolla tylko po to, żeby po kilku miesiącach tego Carrolla zwolnić. A dlaczego w ogóle doszło do takiej wymiany? Bo Spurs chcieli dostać cokolwiek za Łotysza, obawiając się, że ten po sezonie jako wolny agent odejdzie i Spurs nic nie dostaną w zamian. Umowa Carrolla miała obowiązywać jeszcze przez dwa sezony, ale ostatecznie zawodnik został zwolniony i Spurs za Bertansa nie dostali nic.
Do tego doszło trzech zawodników wybranych w drafcie, którzy złożyli się na 119 minut w całym sezonie. Oczywiście z jakiegoś powodu też Spurs przegrali w poprzednie lato walkę o Marcusa Morrisa. Skrzydłowy był już z nimi dogadany, ale ostatecznie wybrał propozycję Knicks. Potem Spurs już nie szukali innych sposobów na wzmocnienie składu. Problemem okazał się też brak rozwoju młodych graczy. Ten rozwój był, ale nie taki jak sobie obiecywano. Derrick White, Dejounte Murray i Lonnie Walker to wciąż obiecujący gracze, którzy powinni przejąć główne role w zespole, ale jeszcze tego nie zrobili.