Gdy ubiegłego lata Los Angeles Lakers w wyniku wielkiej wymiany z drużyną New Orleans Pelicans pozyskali Anthony’ego Davisa, natychmiast wskoczyli na pozycję lidera w dyskusji o mistrzostwie. Dla Lonzo Balla, Josha Harta i Brandona Ingrama zamiana Los Angeles na Nowy Orlean stała się szansą na nowy, lepszy start. Gra dla Lakers, jednej z najbardziej znanych i utytułowanych drużyn NBA, wiąże się z dodatkowymi oczekiwaniami i wielką presją. Podczas pierwszego sezonu z LeBronem Jamesem pełniąc jedynie funkcję lojalnych poddanych Króla Jamesa wszyscy trzej młodzi gracze w trakcie 82 spotkań sezonu zasadniczego, doświadczyli licznych wzlotów i upadków.
W tym sezonie Ingram stał się jednym z najlepszych strzelców ligi i po raz pierwszy został wybrany do Meczu Gwiazd. Hart już w Los Angeles zwracał uwagę ekspertów swoimi zdolnościami po obu stronach parkietu. W tym sezonie tylko potwierdza, że z jednej strony jest solidnym obrońcą,
a z drugiej strony również dobrym strzelcem zdolnym zagrozić rzutami z obwodu. Jednak z całej tej trójki na przeprowadzce z Miasta Aniołów na Bourbon Street najbardziej skorzystał Lonzo Ball.
Dla Balla transfer do Pelikanów na wiele sposobów przedefiniował wcześniejsze plany związane z karierą. Najważniejsze okazało się jednak to, że Lonzo w końcu wyszedł z toksycznego cienia swojego kontrowersyjnego ojca LaVara. Ostatnio LaVar znalazł się ponownie na pierwszych stronach gazet dzięki teoriom, że Lonzo i drużyna Pelicans pokonają Jamesa i Lakersów w potencjalnym pojedynku w pierwszej rundzie playoff. Dzięki transferowi Lonzo do Nowego Orleanu aktywność medialna LaVara zdecydowanie zmalała.
Po raz pierwszy w swojej karierze Lonzo wyłącznie dzięki swojej postawie na boisku stał się głównym powodem dyskusji w mediach, a nie jak dotychczas bywało tylko dzięki kontrowersyjnym popisom ojca.
Dziś Ball nie musi podporządkowywać swojej gry pod dyktando LeBrona, teraz to on decyduje o tempie gry swojej drużyny. Kontrolowanie tempa gry w NBA to umiejętność, której opanowanie wymaga wielu lat gry i nie wszystkim rozgrywającym do końca się udaje. Pelikany prezentują grę bardzo ofensywną. Są czwartą w kolejności najszybciej grającą drużyną w całej lidze. Specjalnością Balla jest jego zdolność do wykonywania precyzyjnych i szybkich podań z głębi pola.
Literally a perfect pass from Lonzo Ball pic.twitter.com/bcV2LtWnhf
— Jackson Frank (@jackfrank_jjf) March 2, 2020
Na filmie widać, że akcja rozpoczyna się po koszu przeciwników. Lonzo otrzymuje piłkę i natychmiast wykonuje długie podanie do Jrue Holidaya, którego Avery Bradley nie jest w stanie przeciąć. Podanie jest tak szybkie, że zawodnicy Lakers nie dobiegają do linii trzypunktowej. Tego typu podania są bardzo ryzykowne w lidze NBA i rzadko kończą się sukcesem. Taki sposób gry Lonzo sprawił, że koledzy w ciemno decydują się na szybki wybieg do ataku. Rozgrywający Pelicans na tego typu zagrania decyduje się w tym sezonie średnio 5 razy w meczu.
Gra Balla w trakcie sezonu poprawiała się nieustannie, a dodanie do wyjściowej piątki Ziona Williamsona wzniosło wydajność Ball na jeszcze wyższy poziom. Po zaledwie 18 meczach wypracowali chemię, którą inni osiągają dopiero po kilku latach wspólnej gry. Lonzo asystował Zionowi już 54-krotnie. Ball i Williamson dopracowali do perfekcji swoje akcje alley-oops zarówno w szybkich kontrach, jak i w trakcie wolniejszych akcji pozycyjnych.
Zion vs. the entire state of Minnesota pic.twitter.com/cu69sF1hDT
— New Orleans Pelicans (@PelicansNBA) March 4, 2020
Powyższy filmik pokazuje, jak Ball uruchamia swoje długie podanie do Williamsona, który w strefie podkoszowej wykorzystuje swoją siłę i utrzymuję obrońcę na plecach, dzięki czemu odważne podanie od Balla dociera w jego ręce. Zion chybia pierwszy rzut, jednak dzięki sile i szybkości udaje mu się ponownie zebrać piłkę i skończyć akcję. Asysta w tej akcji nie zostaje zapisana Ballowi, jednak jego pomysłowość i odwaga pozwalają Williamsonowi znaleźć się w dogodnej sytuacji do zdobycia punktów.
Lonzo zawsze był świetnym asystentem i te umiejętności nie zaskakują ekspertów, to co uległo w jego grze bardzo dużej poprawie to rzut. W pierwszych dwóch sezonach Lonzo rzucał za trzy punkty ze skuteczności zaledwie na poziomie 31,5%. Dzięki poprawie techniki rzutu, nad którym rozgrywający Pelicans pracował całe lato, udało mu się skorygować błędy, co w rezultacie wywindowało statystykę do 38%. Przy 6,5 próbach na mecz, Ball jest teraz uzasadnionym zagrożeniem z głębi pola i w tym elemencie gry wygląda naprawdę pewnie.
Jedynka Pelicans już teraz jest cenionym obrońcą, jednak aby stać się potencjalnym kandydatem do miana All-Stara, Ball musi częściej decydować się na odważne wejścia pod kosz. To element, nad którym na pewno musi popracować, gdyż w tym sezonie z tego typu zagrań osiąga najniższą w karierze skuteczność sięgającą zaledwie 25%. Niska, zaledwie 57%-towa skuteczność z linii rzutów osobistych sprawia, że Lonzo rzadko skłania się ku zdecydowanym wjazdom pod kosz. W rezultacie średnio na mecz oddaje tylko 1,2 rzuty wolne. Mimo niskiej skuteczności z linii osobistych, technika rzutu tak jak w przypadku rzuty z dystansu również wygląda lepiej niż w poprzednich latach. Aby wejść do grona najlepszych w lidze egzekutorów Ball musi częściej decydować się na wejścia
w okolice kosza, co pozwoli również częściej wymuszać faule w tego typu sytuacjach.
W drużynie Los Angeles Lakers u boku LeBrona, Ballowi byłoby znacznie trudniej tak wyraźnie podnieść swoje umiejętności, jak uczynił to w Nowym Orleanie. Po dwóch rozczarowujących i okraszonych kontuzjami sezonach w Los Angeles, w środowisku NBA zaczęła krążyć narracja, że Lonzo Ball rozczarowuje. Pięćdziesiąt sześć spotkań w barwach Pelicans sprawiło, że wcześniejsze obawy odeszły w zapomnienie.
Lonzo robi swoje w Nowym Orleanie i powoli, daleko od ojca staje się takim zawodnikiem, na jakiego czekała liga.