Połączenie sił obu tych zawodników było kluczowe dla sukcesu Dallas Mavericks. Jednak do tej pory Kristaps Porzingis był w stanie rozwinąć skrzydła wyłącznie w meczach, w których z powodu urazu odpoczywał Luka Doncić.
Po zakończeniu rehabilitacji kontuzjowanego kolana, jasne było, że Kristaps Porzingis będzie potrzebował czasu, by wrócić do formy, jaką prezentował dla New York Knicks. Dallas Mavericks byli mimo wszystko gotowi zaryzykować i połączyli Łotysza ze wschodzącą gwiazdą słoweńskiej koszykówki. Luka Doncić w swoim drugim sezonie potwierdza, że ma zadatki na lidera z krwi i kości. Zatem Porzingis nagle znalazł się w roli drugiej opcji, co niekoniecznie musiało być mu na rękę.
Łotysz był jednak gotów spróbować i dostosować swoją grę do potrzeb Doncicia. Z tym że pierwsze miesiące współpracy obu panów na pewno nie wyglądały tak, jak sobie to Rick Carlisle wymarzył. Panowie pozostali mimo wszystko skoncentrowani i nie słuchali krytyki z zewnątrz. Porzingis wiedział, że więcej odpowiedzialności leży po jego stronie, bo Luka udowodnił potencjał i prowadził Mavericks do walki w play-offach.
Ostatnie miesiące pokazują, że panowie zaczynają łapać odpowiedni rytm. W lutym Porzingis notował na swoje konto średnio 25,2 punktu, 10,6 zbiórki, 2,3 asysty i 1,8 przechwytu. Trafiał na 48% skuteczności z gry i 40% skuteczności za trzy. Czuł się coraz pewniej i odzyskiwał wiarę we własne możliwości, z czym wcześniej miał wyraźne problemy. W marzec wszedł jeszcze mocniej notując 38 punktów, 13 zbiórek i 5 bloków w starciu z Minnesotą Timberwolves poprzedniej nocy.
Zanotował te liczby pod nieobecność leczącego uraz ręki Doncicia. Po raz kolejny więc widzimy, jak groźny potrafi Łotysz być, gdy nie ma obok siebie swojego rozgrywającego. Czy będzie w stanie utrzymać taką intensywność już obok Luki? To kluczowa kwestia w kontekście play-offów Mavs. Jeżeli chcą sprawić niespodziankę, potrzebują zarówno Doncicia, jak i Porzingisa w absolutnie szczytowej formie. Wszystkie składniki są na miejscu, ale czy mieszanka nie wybuchnie Carlisle’owi prosto w twarz? Wkrótce się przekonamy…
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET