Wczoraj był jednym z ojców zwycięstwa nad Spójnią Stargard. Jego 21 punktów i siedem zbiórek walnie przyczyniły się do sukcesu Legii Warszawa, która teraz stawi czoła Max Elektro Sokołowi Łańcut.
Zwycięstwo różnicą 15 punktów, mecz w którym szybko pokazaliście, że to Wy będziecie dyktować warunki na boisku. W pewnym momencie daliście się jednak dogonić Spójni na cztery punkty.
Marcel Wilczek: Dokładnie, za dużo było wtedy błędów własnych w obronie, ale założenia staraliśmy się wykonywać na 100%, kilka akcji jednak nie wyszło. Jeszcze trochę taka sinusoida w naszej grze była widoczna, ale myślę, że już ją coraz bardziej niwelujemy. Błędy, pomyłki będą, ale mogą być dwie – trzy, a nie osiem czy dziesięć.
Porównując ten mecz do pojedynku ze Zniczem – niebo a ziemia. W środę do przerwy mieliście zaledwie 29 punktów na koncie, a dziś zdobyliście już 48.
– Tak, trzecia i czwarta kwarta meczu z Pruszkowem były impulsem do lepszej gry. Chcemy od początku meczu tak grać, a nie stać i patrzeć co się wydarzy, przechodzić obok meczu. Mamy jak to trener mówi „hetać” od początku i dominować nad rywalem.
Na sukces zespołu złożył się m.in. Twój okazały dorobek. 21 zdobytych punktów nie zdarza Ci się często.
– Nie zdarza mi się często, ale robię wszystko od A do Z, czasem po prostu nie idzie, ale mam nadzieję, że tym meczem ruszy to wszystko z miejsca. Bardzo chcę dawać zespołowi więcej, może czasem właśnie za bardzo i dlatego nie szło? Ważne, że mój dorobek pomógł drużynie. W jednym meczu ja mogę rzucić 20 punktów, a w następnych to samo są w stanie zrobić Adam Parzych, Łukasz Wilczek czy „Panda”. Musimy tworzyć kolektyw, żeby awansować, bo nawet jeśli te indywidualne statystyki będą, ale nie zobaczymy zespołu to z awansu będą nici.
Za tydzień ważne spotkanie z podrażnionym porażką z Basketem Poznań Sokołem Łańcut. Myślisz, że rywal będzie podwójnie zmobilizowany na ten mecz?
– Myślę, że tak, na pewno będzie w nich złość po tej przegranej, ale my swoją passę podtrzymamy. Jeśli dobrze zagramy w obronie i wypełnimy wszystkie zalecenia trenera to „zagryziemy” Sokoła na ich parkiecie.