W drugi dzień świąt kibice mogli się cieszyć z powrotu do gry młodego lidera Dallas Mavericks. Luka Doncić pomógł swojej drużynie ograć San Antonio Spurs i był bardzo bliski zapisania na swoje konto dziewiątego w tym sezonie triple-double. Tymczasem w derbach Nowego Jorku górą podopieczni Mike’a Millera. 33 punkty Juliusa Randle’a, o którym wiele się mówi w kontekście ewentualnego transferu. Natomiast w Sac-Town starcie pomiędzy Kings i Wolves rozstrzygnęła dopiero druga dogrywka.
DETROIT PISTONS – WASHINGTON WIZARDS 132:102
BROOKLYN NETS – NEW YORK KNICKS 82:94
- To miało być spotkanie nadawane na cały kraj, ale TNT postanowiło przenieść swoją uwagę w innym kierunku. Decyzja okazała się bardzo dobra, bo mecz był tym z rodzaju „dla koneserów”.
- Brooklyn Nets trafiali na 27% skuteczności z gry, co jest najgorszym wynikiem bieżącego sezonu. Skutecznie pomogli New York Knicks przerwać serię trzech porażek z rzędu.
- Było to także pierwsze zwycięstwo Knicks przeciwko Nets w tym sezonie. Wcześniej dwukrotnie górą była ekipa z Brooklynu. Knicks zatrzymali rywala na zaledwie 14 punktach z pomalowanego.
- Julius Randle skończył z 33 punktami i 8 zbiórkami. 22 oczka i kolejnych 8 zbiórek dołożył Marcus Morris. Po stronie Nets 25 punktów i również 8 zbiórek autorstwa Spencera Dinwiddiego.
- 8 trafień za 2 punkty Nets to najmniej od… 1950 roku, gdy w meczu Lakers z Pistons ekipy oddały po cztery takie rzuty, a spotkanie skończyło się wynikiem 19:18.
DALLAS MAVERICKS – SAN ANTONIO SPURS 102:98
- Kibice na powrót Luki Doncicia byli bardzo podekscytowani. Słoweniec miał w tym roku już nie zagrać, ale proces leczenia kontuzjowanej stopy przebiegał wyjątkowo sprawnie, dlatego zawodnik wrócił na starcie z San Antonio Spurs.
- Opuścił co prawda cztery mecze, ale nie dał po sobie tego poznać ocierając się o kolejne triple-double. Skończył mecz z dorobkiem 24 punktów, 10 zbiórek i 8 asyst. Mimo to Dallas Mavericks dostarczyli swoim kibicom nerwową końcówkę.
- Zespół Ricka Carlisle’a prowadził 102:85 i wszystko wskazywało na to, że spokojnie doprowadzi spotkanie do końca. Spurs zdobyli jednak ostatnich 13 punktów, zatrzymując się ostatecznie na 4 punktach straty do rywala.
- Najlepszym strzelcem po stronie Spurs był DeMar DeRozan z dorobkiem 21 punktów, 5 zbiórek i 4 asyst. Ekipa Gregga Popovicha pozostaje w pogoni za czołową ósemką zachodniej konferencji.
OKLAHOMA CITY THUNDER – MEMPHIS GRIZZLIES 97:110
- Memphis Grizzlies prowadzili grę w drugiej połowie spotkania i wywieźli z Oklahomy cenne zwycięstwo. Podczas ostatniej wizyty w tym miejscu, gracze Taylora Jenkinsa oddali 24-punktowe prowadzenie.
- – Znowu wyszliśmy na wysokie prowadzenie, ale tym razem zadbaliśmy o piłkę i podejmowaliśmy słuszne decyzje – tłumaczył Jarren Jackson Jr, który skończył mecz z dorobkiem 20 punktów, 4 zbiórek i 4 asyst.
- Kolejnych 21 oczek zapewnił Grizz Jonas Valanciunas. Goście przerwali serię czterech zwycięstw z rzędu Oklahomy City Thunder i wygrali w Chesapeake Energy Arena pierwszy raz od listopada 2012 roku.
- 23 punkty i 11 zbiórek zanotował Chris Paul. Run 8:0 Grizzlies na początku czwartej kwarty w zasadzie zakończył zmagania. Grizzlies trafiali na 55% skuteczności z gry i wygrali zbiórki 50:34.
- OKC grali bez Danilo Gallinariego, który walczy z urazem kostki. Włoch nie pojedzie także na wyjazdowe mecze z Charlotte Hornets i Toronto Raptors.
SACRAMENTO KINGS – MINNESOTA TIMBERWOLVES 104:105 2OT
- Run 6:0 Minnesoty Timberwolves na początku drugiej dogrywki dał drużynie gości prowadzenie, którego już Sacramento Kings nie zamknęli, choć byli bardzo blisko. Na 13 sekund przed końcem zebrali piłkę i rozegrali posiadanie, w którym Buddy Hield miał rzut za trzy na zwycięstwo.
- Lider Kings spudłował i w ten sposób Wolves przerwali serię jedenastu porażek z rzędu. 21 punktów i 15 zbiórek Gorgui Dienga. Tylko 4/19 z gry Andrew Wigginsa. Wolves grali bez leczącego drobny uraz Karla-Anthony’ego Townsa.
- Po stronie gospodarzy 20 oczek i 18 zbiórek Richauna Holmesa. Obie ekipy grały na 35% skuteczności z gry, więc nie było to szczególnie porywające widowisko. Obie drużny walczą w drugiej połowie tabeli zachodu i obie mają ambicje podłączenia się do rywalizacji o play-offy.
UTAH JAZZ – PORTLAND TRAIL BLAZERS 121:115
- W czwartej kwarcie Portland Trail Blazers przegrywali dwucyfrowo, ale udało im się zredukować stratę do zaledwie punktu (102:103). Gdy wydawało się, że to goście przejmują inicjatywę, Utah Jazz przegrupowali siły i zdołali odpowiedzieć.
- W trzeciej kwarcie przewaga gospodarzy urosła do ponad 20 punktów. Jazzmani od początku spotkania narzucili rywalowi rytm i tempo. Blazers nie mając nic do stracenia wyrzucili „game-plan” i zaczęli improwizować.
- To przyniosło wyrównaną i emocjonującą końcówkę, w której kluczowe punkty trafili Donovan Mitchell i Bojan Bogdanović wykorzystując wycieczki na linię rzutów wolnych. Na 5 sekund przed końcem Rudy Gobert zablokował lay-up Damiana Lillarda i tak Blazers stracili resztę nadziei.
- 34 punkty, 4 zbiórki i 8 asyst Lillarda, kolejnych 25 oczek dołożył C.J. McCollum. Po stronie Jazz 35 oczek, 3 zbiórki i 7 asyst Donovana Mitchella. 26 oczek i 6/10 za trzy był Joe Ingles.
- Dla Jazz zadebiutował pozyskany w ostatniej wymianie Jordan Clarkson. W 21 minut z ławki zapewnił 9 oczek.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET