Legia Warszawa zdołała pokonać Znicz Basket Pruszków, ale o wygraną było nadspodziewanie ciężko. Najważniejsze dla warszawian jest jednak przerwanie serii dwóch porażek z rzędu.
Jeszcze osiem minut przed końcem czwartej kwarty legioniści przegrywali 52:63, ale dzięki imponującemu pościgowi za rywalem zdołała odrobić stratę i wyjść na sześciopunktowe prowadzenie. Kibice zgromadzeni w hali przy ul. Obrońców Tobruku wiwatowali po ostatnim gwizdku, a trener Michał Spychała kilkanaście minut później podsumował spotkanie
– Może były nam potrzebne takie emocje i takie zwycięstwo. W szatni powiedziałem, że bardziej się cieszę z tego zwycięstwa, chociaż kosztowało mnie i pewnie wszystkich, bardzo dużo nerwów. To pokazało charakter i chęci tego zespołu do wygrywania i walki o wszystko. Mamy pewien wykładnik, do którego możemy się teraz odnosić. Będziemy dążyć do tego, żeby grać tak jak dzisiaj 5-6 ostatnich minut. Wcale nie chodzi o trafianie, a o energię i życie razem. Jestem bardziej zadowolony, że stało się tak, niż byśmy w łatwy sposób wygrali, jak niektóre mecze wcześniej.
Szkoleniowiec w czasie meczu szukał odpowiednich rozwiązań, aby w końcu zacząć gonić Znicz Basket Pruszków. W pewnym momencie zdecydował się na grę bez nominalnego rozgrywającego. Akcje rozprowadzali wspólnie Michał Aleksandrowicz i Adam Parzych.
– Zmiany w składzie na jedynce wynikły z koncepcji, mocniejszej defensywy i zbiórki, a także nie grania na koźle. Wiemy, że Łukasz Wilczek preferuje to granie. On tworzy pozycje, ale potrzebowałem akurat czegoś innego i musiałem porozmawiać z nim o tym czego potrzebuję. Później zresztą jak wyszedł, zagrał 2-3 razy te ataki, które chłopcy grali bez niego. Myślę, że to świetnie wyszło, bo albo były punkty, albo wymuszone faule. Marek w pierwszej połowie nie prezentował się źle, dał 4-5 minut odpocząć Łukaszowi, potem była inna koncepcja.
W środowym spotkaniu nie mógł wystąpić podstawowy środkowy Legii, Cezary Trybański. Jak się okazało, zawodnik nabawił się kontuzji podczas meczu z Miastem Szkła Krosno, ma pękniętą kość łódeczkowatą nadgarstka i dopiero we wtorek okaże się kiedy ponownie pomoże drużynie.
– Co do Czarka, wiedziałem we wtorek, że go nie wpuszczę, bowiem pojawiły się problemy z jego nadgarstkiem i były na tyle dokuczliwe, że nie chcieliśmy ryzykować, myśląc wtedy o meczu ze Spójnią. Teraz już wiemy, że przez jakiś czas będziemy musieli sobie radzić bez niego. No cóż, tak już jest, dobrze że mamy tylu ludzi i w pewnym sensie byliśmy na to przygotowani – mówił Michał Spychała.
źródło: legiakosz.com