Koszykarze Brooklyn Nets odnieśli drugie zwycięstwo w sezonie pokonując Houston Rockets. Pierwsze zwycięstwo we własnej hali odniosła Indiana Pacers, która okazała się lepsza od Cleveland Cavaliers. Do końca ważyły się losy spotkań w Bostonie i Sacramento – ostatecznie zwycięstwa zostały u gospodarzy, a o rozstrzygnięciach decydowały akcji z ostatnich sekund. Aż dogrywki i triple-double LeBrona Jamesa potrzebowali Los Angeles Lakers, aby uporać się z młodymi gniewnymi z Dallas Maverics. Derrick Rose w swoim powrocie do Chicago nie zdołał uchronić Detroit Pistons przed minimalną porażką. Ponadto łatwe zwycięstwa zanotowały ekipy Milwaukee Bucks nad Orlando Magic oraz San Antonio Spurs, którzy okazali się kolejnymi katami Golden State Warriors.
Brooklyn Nets – Houston Rockets 123:116
– W głowie trenera Nets – Kenny’ego Atkinsona – zrodził się dość osobliwy pomysł. Postanowił on trzymać w górze znak z przekreśloną podobizną byłego gracza Orlando Magic – Dennisa Scotta – noszącego nr 3 na koszulce. Chciał w ten sposób przekazać swoim zawodnikom, że pomimo James Harden nie ma dzisiaj ręki do rzutów za trzy, wciąż trzeba mieć na niego oko. Podziałało.
– Dwa dni po tym jak Rakiety zdobyły 159 punktów przeciwko Washington Wizards, dzisiaj nie potrafiły nawet zbliżyć się do tego osiągnięcia. Pomimo szybkiego wyjścia na 15-punktowe prowadzenie, goście nie potrafili utrzymać dobrej skuteczności z gry, dając gospodarzom możliwość odrobienia strat, z czego ci skrzętnie skorzystali.
– Rockets trafili zaledwie 12 z 48 prób zza łuku, a sam lider ekipy z Teksasu – Harden – zaliczył jedynie 2 z 16 takich trafień. – Miałem wiele okazji, ale piłka po prostu nie chciała wpaść. Nie zraża mnie to, będę wciąż próbować. To były dobre pozycji, normalnie z takich trafiam, nie zamierzam panikować – skomentował swój występ Brodacz.
– Kyrie Irving nie musiał robić dzisiaj wszystkiego sam. Dostał odpowiednie wsparcie od kolegów, głównie od Taureana Princa, który zdobył 27 punktów i zebrał 12 piłek. Caris LaVert dołożył 25 oczek, a Garrett Temple 16. Nets szczególnie zadowoleni mogą być ze swojej gry w obronie – nie pozwolili rywalom na zbyt wiele. – Mieliśmy problemy z komunikacją. Musieliśmy zrobić coś, aby w końcu zacząć lepiej funkcjonować po bronionej stronie parkietu. Czasem humor to najlepsza metoda – skomentował Atkinson.
Indiana Pacers – Cleveland Cavaliers 102:95
Orlando Magic – Milwaukee Bucks 91:123
Boston Celtics – New York Knicks 104:102
– Wszyscy kibice Celtów zgromadzeni w TD Garden wybuchnęli radością gdy na 1.3 sekundy przed końcem Jayson Tatum trafił z rogu boiska, zapewniając swojej ekipie kolejne zwycięstwo. – To świetne uczucie, ale nie chcę się zbyt emocjonować. Ludzie, których grę podglądałem za dzieciaka robili takie rzeczy cały czas – skomentował 21-latek.
– Ostatecznie Tatum skończył mecz z 24 punktami, Kemba Walker 23 ze swoich 33 oczek zdobył w drugiej połowie, a Gordon Hayward dołożył 13 punktów i dziewięć zbiórek. – Cieszę się, że mu zaufaliśmy. Mam nadzieję, że dzięki temu wzrośnie jego pewność siebie, co będzie dodatkową korzyścią dla całego zespołu – stwierdził rozgrywający Celtów.
– Nie było to spotkanie podobne do tego rozegranego kilka dni temu w Madison Square Garden. Tym razem Knicks postawili twarde warunki i za nic w świecie nie chcieli wyjechać z Bostonu z pustymi rękoma. Prowadzenie w meczu zmieniało się aż 24 krotnie, po rzucie Tatuma, goście mieli jeszcze szansę na wygranie, ale gospodarze nie dali już sobie wcisnąć kolejnych punktów.
– Z najlepszej strony w zespole Knicks pokazał się Marcus Morris, autor 29 punktów. To również jego celna próba zza łuku doprowadziła do remisu 102:102 na 4.7 sekundy przed końcową syreną. – Miło, że w końcu trafił swojego pierwszego game-winners. Szkoda, że przeciwko nam, ale teraz już nic na to nie poradzimy – skomentował Morris.
Chicago Bulls – Detroit Pistons 112:106
– Jeszcze na kilka minut przed końcem, Bulls przegrywali nie byli pewni swego, potrzebowali kogoś, kto weźmie na siebie ciężar zdobywania trafień. Takim ochotnikiem okazał się być Zach LaVine, który ostatecznie skończył spotkanie z 26 punktami. Z pomocą przyszedł mu Otto Porter Jr. (22p), a Bulls zniweczyli cały wysiłek Derricka Rose’a, który po raz kolejny pokazał się w tym sezonie z bardzo dobrej strony.
– Rose znów dał swojej rodzimej publiczności powody do oklaskiwania go. I pomimo, że znów przyjechał do United Center w barwach innego zespołu, fani bardzo gorąco przywitali swojego byłego gwiazdora. Rozgrywający Pistons zdobył 23 punkty i rozdał siedem asyst.
– Czułem miłość płynącą z trybun. Szkoda, że nie udało się wygrać, ale już sam powrót tutaj to zawsze dla mnie ogromna przyjemność – skomentował 31-letni już Rose.
Dallas Mavericks – Los Angeles Lakers 110:119
– Świadkami niesamowitego pojedynku byli kibice zgromadzeni w American Airlines Center pomiędzy LeBronem Jamesem (39p, 16a, 12z) i Luką Donciciem (31p, 15a, 13z) – obaj panowie zaliczyli triple-double. Dla młodego Słoweńca była to dziesiąta potrójna zdobycz w karierze, co tylko śrubuje jego rekord z największą liczbą tego typu osiągnięć dla koszykarza poniżej 21 roku życia.
– Niestety dla 20-latka z Lublany, James miał tego wieczoru więcej wsparcia ze strony swoich kolegów. Anthony Davis dorzucił od siebie 31 punktów i osiem zbiórek. Lakers wkraczali w ostatnią kwartę z 9-punktowym deficytem, który udało im się całkowicie zniwelować dopiero równo z syreną, kiedy to Danny Green trafił z rogu boiska.
– Debiut w bieżących rozgrywkach zaliczył Kyle Kuzma, który zmagał się z urazem prawej kostki. Zawodnik spędził na parkiecie 19 minut, notując na swoim koncie dziewięć punktów i trzy zbiórki.
Sacramento Kings – Utah Jazz 102:101
– Harrison Barnes trafił tzw. putback na 2.9 sekundy przed końcem, następnie rzut za trzy spudłował Donovan Mitchell, co pozwoliło Kings zacząć świętować pierwsze zwycięstwo w sezonie. Był to również pewnego rodzaju rewanż za porażkę w Salt Lake City w minionym tygodniu.
– D’Aaron Fox zdobył 25 punktów, Buddy Hield dołożył 18, a Bogdan Bogdanović 14. Dla Kings start obecnych rozgrywek jest najgorszy od 30 lat. Dzisiaj gra również nie wyglądała pięknie. Kings popełnili aż 17 start, trafili tylko 12 z 17 rzutów wolnych i dali się zdominować Jazz w ostatnich pięciu minutach spotkania
– Utah przegrywali już 88:97, ale seria trafionych dziewięciu punktów z rzędu pozwoliła im na wyrównanie stanu rywalizacji. Ostatecznie jednak ostatnie słowo należało do gospodarzy. Donovan Mitchell rzucił 24 punkty, Mike Conley dołożył 19, a Rudy Gobert zanotował kolejne double-double, kończąc występ z 15 oczkami i 16 zbiórkami.
– Jazz po raz pierwszy w sezonie stracili więcej niż 100 punktów.
Golden State Warriors – San Antonio Spurs 110:127
TABELA PO DZISIEJSZYCH MECZACH: