Środkowy Miasta Szkła Krosno był najlepszym strzelcem swojego zespołu w spotkaniu na szczycie I ligi pomiędzy Legią Warszawa a Miastem Szkła Krosno. To właśnie m.in. jego dobra postawa pod koszem pomogła liderowi pozostać niepokonaną drużyną na wyjeździe.
Ten mecz miał być hitem I ligi. Był takim, czy czegoś zabrakło?
– Było ciekawie, na pewno spotkanie z tzw. „smaczkiem”, dodatkowo transmitowane w telewizji. Wydaje mi się, że był to jakiś hit, trochę u nas skuteczność szwankowała, ale jakoś dotrwaliśmy do końca.
Wydaje mi się, że żaden z zespołów nie pokazał pełni swoich umiejętności. Jak Pan to widział z perspektywy boiska?
-Tak, zgodzę się z tym. To był mecz na którym wszyscy się skupiali już od jakiegoś czasu, stworzyła się otoczka wokół niego, oczekiwanie kto jak zagra i kto wypadnie lepiej. W pewnych momentach wdzierały się nerwy i na pewno ani jedna, ani druga strona nie pokazały wszystkiego czym dysponują. Dużo było otwartych sytuacji rzutowych, które należało skończyć, ale niestety nie wpadało.
Spodziewaliście się aż tak ogromnej przewagi w strefie podkoszowej? Cezary Trybański w ogóle sobie nie pograł…
– Nie spodziewaliśmy się tego. Legia od razu na nas naskoczyła, agresją chciała wywrzeć na nas presję, ale nam udało się to przeczekać i reszta spotkania poszła już po naszej myśli.
Rzuca się w oczy duża liczba strat Legii. Z taką ich ilością chyba nie można wygrać meczu?
– Legia zapowiadała agresję, my odpowiedzieliśmy tym samym i stąd trochę tych strat. Spodziewaliśmy się, że na nas tak naskoczą i nie mogliśmy dać się ponieść emocjom tylko spokojnie grać swoje. Również zrobiliśmy kilka głupot, zdarzały się straty przy podwojeniach i kilka momentów z naszej gry nie wyglądało fajnie, ale ze strony Legii tych błędów było więcej.
Sytuacja na parkiecie była odmienna od tego, co Wam przed meczem rozrysował trener, czy wszystko się zgadzało i żadna zagrywka Legii nie była Wam obca?
– Wypełniliśmy założenia trenera. To co sobie powiedzieliśmy przed meczem to wykonaliśmy na boisku. Sądzę, że plan wypełniony został w 75%, bo wiadomo, że czasem emocje biorą górę i zawodnicy grają tak, jak uważają za stosowne w danej chwili i założenia odchodzą na dalszy plan. Trener uspokaja nas podczas przerw, spokojnie tłumaczy, co mamy robić.
Po wygranej z Legią wydaje się, że jedyną drużyną z jaką możecie przegrać w sezonie zasadniczym jest Sokół Łańcut, czy może Wam się przydarzyć wpadka taka jak np. Legii we Wrocławiu?
– Wydaje mi się, że ta liga jest wyrównana, każda drużyna ma jakiś słabszy dzień i wpadka może się przydarzyć. Nie myślimy o tym, bardzo dobrze nam idzie, nie ma sensu niczego zmieniać. Podążamy według określonego cyklu i po prostu musimy „rozwalać” wszystkich po drodze.
Wyglądacie na solidny kolektyw czego trochę brakuje w Warszawie. Czy Legia może prezentować się lepiej w fazie play-off, czy jednak niczym nowym już nikogo nie zaskoczą?
– Doszedł do Legii ostatnio Grzegorz Kukiełka, zawodnik z doświadczeniem z ekstraklasy. Wydaje mi się, że na pewno Legia zmieni grę, wymaga to wszystko jeszcze zgrania i będzie pewnie wyglądać jeszcze lepiej. Życzę im jak najlepiej.
Rozmawiał Radosław Kaczmarski