To miał być sezon Przemka Karnowskiego w NCAA. Jeszcze gdy latem grał w reprezentacji Polski mówiło się, że kolejnym przystankiem będzie dla niego NBA.
W czwartek po południu czasu amerykańskiego „Big Mamba” przeszedł poważną operację pleców, której przebieg zadecyduje o tym, kiedy wróci na parkiet. Jego powrót do treningów w tym sezonie wydaje się być mało prawdopodobny. Bardziej prawdopodobną opcją jest to, że będzie gotowy do gry na wrześniowe eliminacje mistrzostw Europy, jeśli tylko znajdzie się w kadrze trenera Mike’a Taylora.
W pięciu meczach tego sezonu Przemek Karnowski notował średnio 8,8 punktu i 5,4 zbiórki trafiając na prawie 60% skuteczności. Statystyki te nie do końca oddają to, jak ważną Przemek stał się postacią dla sukcesu drużyny po obu stronach parkietu. Trenerzy przeciwnych drużyn za swój priorytet uważali zdetronizowanie polskiego środkowego, bowiem to właśnie jego warunki fizyczne często decydowały o losach meczu.
Karnowski jest obok Kyle’a Wiltjera i Domantasa Sabonisa główną postacią pierwszej piątki zespołu. Razem tworzą jeden z najsilniejszych front-courtów w NCAA. Z tego też powodu poprzeczka dla Zags została w tym sezonie zawieszona bardzo wysoko. Teraz ich sytuacja wydaje się być bardzo ciężka.
Ciężko jest teraz określić jaką decyzję po obecnym sezonie NCAA podejmie Przemek Karnowski, jednak bardziej możliwą opcją jest to, że na uczelni Gonzaga Bulldogs spędzi jeszcze jeden rok, co umożliwią mu nowe przepisy NCAA mówiące o tym, że zawodnik, który nie rozegra 30% meczów w sezonie może pozostać na college’u przez kolejny rok. Skorzystał z nich w tym roku inny Polak – Tomasz Gielo, który rozgrywa swój czwarty sezon w akademickiej lidze.