– To nie jest jeszcze koniec świata. Udowodniliśmy już, że wyciągamy lekcje z takich sytuacji i wygrywamy, kiedy jesteśmy w trudnym momencie – mówił Stephen Curry na konferencji prasowej po meczu numer jeden finałowej serii Golden State Warriors z Toronto Raptors.
Toronto Raptors zagrali fantastycznie w meczu numer jeden i wykorzystali fakt, że Golden State Warriors nie potrafili odpowiednio szybko znaleźć rytmu. Zespół z Oakland starał się ciągnąć za kołnierz Stephen Curry, ale osamotniony rozgrywający ostatecznie był bezradny. – Na pewno zdobyli za dużo punktów z kontrataku, bez względu na to, czy my pudłowaliśmy, czy trafialiśmy – mówi Curry. – Poza tym kilka głupich strat z naszej strony ich napędziło. Pascal natomiast zagrał fantastycznie trafiając niemal z każdej pozycji. Musimy zagrać przeciwko nim agresywniej – dodał.
Lider rotacji z Oakland przyznaje, że pewność siebie jego drużyny pozostaje na tym samym poziomie. Zawodnik zdaje sobie sprawę, że porażka zasiała wokół drużyny sporo niepewności, ale on nie ma zamiaru się wczytywać w głosy otoczenia. – Podoba mi się to, jaka panuje atmosfera w naszej szatni. Każdy doskonale wie, jakie ma zadania na parkiecie. […] W pierwszej połowie, po tej 9-dniowej przerwie, byliśmy bardziej zardzewiali niż przypuszczałem – dodał. Raptors skrzętnie wykorzystali to na swoją korzyść.
– Oczywiście Kawhi jest graczem, wokół którego wszystko jest zbudowane. Dobrze go broniliśmy, ale kluczowe będzie to, by nadal utrzymać taką intensywność. W pierwszej połowie źle rotowaliśmy i zostawialiśmy rywalowi dużo miejsca. Kilka naszych błędów sprawiło, że dostali praktycznie rzuty treningowe – mówi dalej Steph. Można było odnieść wrażenie, że nie wszyscy zrozumieli założenia trenera Steve’a Kerra. Te błędy były bardzo kosztowne, bo nie dały GSW szansy na przejęcie inicjatywy.
– Nie da się tego inaczej ująć, po prostu pokonali nas w koszykówkę – mówi dalej Curry. – Zrobili dokładnie to, co mieli zrobić i wykorzystali przewagę parkietu. Dla nas mecz numer dwa jest szansą, by poprawić to, co robiliśmy źle i wygrać bardzo ważny mecz, a potem wrócić do domu – kończy. Curry zanotował na swoje konto 34 punkty, ale nie mógł liczyć na dostateczną pomoc kolegów. Warriors nie mogą także zakładać, że na spotkanie numer dwa odzyskają Kevina Duranta.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET