Kibice NBA żyją obecnie play-offami i walką o mistrzostwo, w której pozostało już tylko osiem drużyn. Wielu z nich, zwłaszcza fanów drużyn, które odpadły z tej rywalizacji, zastanawia się jednak nad przyszłością swoich drużyn – czy uda im się latem pozyskać najlepszych zawodników? A to od wyników drugiej rundy play-offów może zależeć przyszłość wielu graczy, a co za tym idzie także klubów – tych, które latem się wzmocnią i tych, które zostaną osłabione.
Wszystkie najważniejsze informacje na temat tegorocznych play-offów NBA znajdziecie pod specjalnym tagiem: NBA playoffs 2019.
Latem wielu zawodników NBA stanie się tak zwanymi „wolnymi agentami”. Będą mogli podpisać umowy z dowolnie wybranymi przez nich klubami.
Trzech najlepszych na tej liście to: Kevin Durant (Warriors), Kawhi Leonard (Raptors) i Kyrie Irving (Celtics).
Koniec Duranta w Warriors?
Nawet jeśli Warriors zdobędą mistrzostwo, a będący w życiowej formie Durant znów zostanie MVP finałów, to jego przyszłość w Oakland jest wątpliwa.
Durant ma tak zwaną „opcję zawodnika” to znaczy, że to on zdecyduje czy zostanie w Warriors na kolejny sezon za 30 milionów dolarów. Może też podpisać nowy kontrakt z obecną drużyną lub zdecydować się na odejście do innego klubu i podpisanie olbrzymiego i wieloletniego kontraktu. Takiej propozycji nie mogą mu złożyć Warriors ze względu na wynagrodzenia innych graczy.
Steph Curry otrzyma za kolejne trzy lata blisko 130 milionów dolarów, Draymond Green w kolejnym sezonie zarobi 18,5 miliona, a Andre Iguodala 17 milionów. Za rok obaj będą jednak „wolnymi agentami”.
Priorytetem dla Warriors tego lata oprócz Duranta będzie też Klay Thompson, który będzie „wolnym agentem”. Thompson oczekuje wysokiego i długoletniego kontraktu, a Warriors będą chcieli mu go zaproponować.
Przyszłość Warriors nie jest więc taka pewna, jakby się wydawało. Curry ma problemy ze zdrowiem, Igudoala skończył 35 lat i zbliża się do końca kariery, a jeśli Thompson otrzyma wysoki kontrakt, a GSW będą chcieli za rok przedłużyć umowę z Greenem, to Durant znów będzie musiał „poświęcić” część swojej gaży, aby Warriors utrzymali obecny trzon zespołu.
Durant i Irving w Knicks?
Coraz więcej kibiców i ekspertów uważa, że bez względu na wynik Warriors w tym roku, Durant i tak odejdzie. Odejdzie do drużyny, w której będzie największą gwiazdą z najwyższym kontraktem. Zarówno trener Stan Van Gundy, jak były gracz NBA, a obecnie ekspert telewizyjny Jalen Rose uważają, że Durant wybierze Nowy Jork i razem z … Kyrie Irvingiem spróbuje zbudować mistrzowską drużynę w Knicks.
Irving zostanie w Celtics?
Trzeba jednak pamiętać, że Irving może też zostać w Celtics nawet jeśli przegrają z Bucks. Boston planuje się włączyć w wyścig po Anthony’ego Davisa. To będzie musiał być transfer, ale Celtics mają kilku dobrych i młodych zawodników, których Pelicans mogą chcieć pozyskać w zamian za gwiazdę, która nie chce dla nich grać. Takiej oferty dla Nowego Orleanu nie mieli i nie będą mieli Lakers. Trudno też wskazać inną drużynę, która może zaoferować Pelicans równie dobrych i perspektywicznych graczy.
Irving wraca do LeBrona?
O przyszłości Irvinga zdecydować może wynik drugiej rundy play-offów. Celtics przegrywają z Bucks 1-2 i jeśli nie awansują do finału konferencji, to Irving może się pożegnać z Bostonem. W trakcie sezonu sporo mówiło się o jego powrocie pod skrzydła LeBrona Jamesa. Pamiętamy słynną historię jak Irving zadzwonił do Jamesa, aby go przeprosić za to, że nie rozumiał jak to jest mając w drużynie młodych graczy, którzy nie do końca rozumieją swoją rolę i sytuację w jakiej się znajdują.
Scenariusz z przejściem Irvinga do Lakers byłby bardziej prawdopodobny gdyby Jeziorowcom udało się pozyskać Anthony’ego Davisa. Oferowali Pelicans za niego pół drużyny, a złośliwi dodawali do tej listy znanych aktorów i napis Hollywood. Nic z tego nie wyszło. Efektem był tylko kwas w szatni.
Miało to wyglądać tak, że do LeBrona dołączają dwie gwiazdy. Lakers wracają do czołówki, razem walczą o mistrzostwo, a James powoli odsuwa się w cień i przekazuje młodszym kolegom najbardziej znaną na świecie markę – Lakers.
To jednak brzmi jak scenariusz filmu rodem z Hollywood, a życie bywa bardziej skomplikowane. Inne drużyny wcale nie chcą pomóc Lakers zbudować mocnego zespołu, a i młode gwiazdy widzą, że LeBron nie jest już tą niezniszczalną maszyną, którą był przez lata.
Lakers nie, Los Angeles tak?
Trzecią największą gwiazdą NBA, która latem może zmienić klub jest Kawhi Leonard. Nie oszukujmy się, od momentu transferu do Raptors mówiło się, że Leonard jest jedną nogą w innym klubie.
Obecna rywalizacja z Sixers może mieć decydujący wpływ na jego decyzję. Zwłaszcza jeśli Raptors odpadną w drugiej rundzie. Leonard gra znakomicie, ale nie ma wsparcia od kolegów z drużyny. Poniższa grafika mówi wszystko:
„Offensive efficiency” to liczba punktów zdobywanych przez zespół na 100 posiadań piłki.
„Defense efficiency” to liczba punktów, która drużyna traci na 100 posiadań
„Net efficiency” to różnica między tymi wskaźnikami, czyli „Offensive Efficiency” minus „Defense Efficiency”.
„FG pct” to w tym przypadku skuteczność rzutów z gry Raptors w rywalizacji z Sixers. 48% kiedy Leonard jest na parkiecie, a 24% kiedy siedzi na ławce.
Różnice są olbrzymie, a to tylko dowód na to, co i tak widać gołym okiem. Leonard nie ma wsparcia od kolegów z drużyny. Czy zatem będzie chciał zostać w takiej drużynie w zimnym Toronto?
Dziś największe szanse na pozyskanie 28-letniego Leonarda mają Los Angeles… Clippers!
Clippers mogą w ogóle tego lata pozyskać dwóch bardzo dobrych graczy z rynku „wolnych agentów”. Mają miejsce w „Salary Cap”, aby zaproponować im wysokie kontrakty. Mają też bardzo dobrego trenera, porządek w klubie, dobry skład, szalonego właściciela, który zaczął słuchać mądrzejszych od siebie. W rywalizacji z Warriors pokazali też charakter i determinację. To wszystko składa się na całokształt, że to właśnie Clippers, a nie Lakers mogą okazać się największymi wygranymi tego lata.
Amerykanie żyją legendą Lakers i „Showtime”. Tak myślał też Magic Johnson, który szybko uciekł z tonącego okrętu. Wydawało mu się, że wszystko załatwi nazwiskiem i czarującym uśmiechem, a w tym biznesie, to tak nie działa.
Dla Leonarda dodatkową wartością będzie powrót do rodzinnego miasta oraz fakt, że Clippers nie są na świeczniku jak Lakers. Kawhi nie chce być gwiazdą „szołbiznesu”, nie musi ogrzewać się w blasku znanych na całym świecie aktorów czy muzyków siedzących w pierwszych rzędach. Jemu zależy na wygrywaniu, a mniejsze zamieszanie medialne może być mu na rękę.
Kto jeszcze będzie do wzięcia?
TOP 4 to: Kevin Durant, Kawhi Leonard, Kyrie Irving i Klay Thompson.
To na liście „wolnych agentów” zostają: Kemba Walker (Hornets), DeMarcus Cousins (Warriors), Jimmy Butler (Sixers), Nikola Vucević (Magic), Tobias Harris (Sixers), Khris Middleton (Bucks), D’Angelo Russell (Nets), Julius Randle (Pelicans), Goran Dragić (Heat), Harrison Barnes (Kings), DeAndre Jordan (Knicks), Kristaps Porzingis (Mavericks), Marc Gasol (Raptors).
Jeśli Sixers awansują do finału konferencji lub nawet finału NBA, to przyszłość Jimmy’ego Butlera powinna być w Filadelfii.
Khris Middleton najprawdopodobniej zostanie w Bucks, tak jak D’Angelo Russell w Nets.
Po kolejnej poważnej kontuzji DeMarcus Cousins może chcieć zostać w Warriors. Jego stan zdrowia budzi duże wątpliwości i trudno będzie mu znaleźć klub, który zaproponuje mu dłuższy kontrakt. Ewentualnie roczny lub dwuletni za (jak na skalę NBA) nieduże pieniądze. Cousins zdecyduje się pewnie na pozostanie w Oakland.
Kristaps Porzingis zostanie w Dallas i kusić będzie Kembę Walkera. Ten jednak może wybrać przedłużenie umowy z Hornets.
Ciekawie zapowiadają się losy Nikoli Vucevicia, który notuje świetne statystyki i jest bardzo wartościowym zawodnikiem, ale trudno zaliczyć go do grona gwiazd NBA.
Środkowymi, którzy mogą chcieć wzmocnić drużyny walczące o mistrzostwo będzie zapewne dwójka środkowych – DeAndre Jordan i Marc Gasol.
Ciekawie zapowiada się przyszłość Tobiasa Harrisa, który w Sixers odgrywa ważną rolę, ale odsunął się na drugi plan. Wiemy jednak, że potrafi być liderem drużyny środka tabeli, ale czy mógłby być kluczowym graczem zespołu walczącego o mistrzostwo? Raczej nie.
Julius Randle i Harrison Barnes mają „opcję zawodnika” w swoich umowach. Barnes raczej nie zrezygnuje z 25 milionów dolarów za kolejny sezon w Kings. Randle może w Pelicans zarobić 9 milionów, ale pewnie zespół z Nowego Orleanu zaproponuje mu nową umowę.
LeBron największym przegranym?
Myślę, że możemy być pewni, że kilku z czołowych „wolnych agentów” zmieni latem barwy klubowe, ale jeśli sprawdzą się scenariusze dotyczące Duranta (Knicks lub Clippers), Irvinga (Celtics lub Knicks) i Leonarda (Clippers), a Thompson zostanie w Warriors, to lista wartościowych graczy na rynku bardzo się skurczy.
A jak dodamy do tego graczy, którzy przedłużą umowy z dotychczasowymi klubami, to może się okazać, że LeBron James i Lakers będą największymi przegranymi tego lata.
Przyjście Tyronna Lue może niewiele zmienić. Dwa tygodnie temu pisałem, dlaczego Lue powinien zostać trenerem Lakers. Zdania nie zmieniam, ale mimo tego, to może być za mało.
LeBron robi co może, aby przekonać najlepszych graczy do przyjścia do Los Angeles i dołączenia do niego. Niespełna miesiąc temu powiedział: Nie mogę się doczekać aby zobaczyć, kto wsiądzie razem ze mną do tego samochodu. Kto będzie chciał odbyć ze mną podróż na sam szczyt.
Może się jednak okazać, że nazwisko James nie jest już takim magnesem, jak było w poprzednich latach. Młodzi zawodnicy mogą chcieć, tak jak LBJ przed laty, zrobić to po swojemu – zbudować drużynę wspólnie z drugą gwiazdą NBA. Problem tylko jest taki, że tą drugą gwiazdą niekoniecznie musi być LeBron, którego kariera coraz większymi krokami zbliża się do końca.
Follow @PACUDA
Follow @PROBASKET
Wszystkie najważniejsze informacje na temat tegorocznych play-offów NBA znajdziecie pod specjalnym tagiem: NBA playoffs 2019.
Tylko dla wtajemniczonych i czytających uważnie 🙂 Założyliśmy na Facebooku specjalną grupę dyskusyjną dla czytelników i przyjaciół PROBASKET.
Grupa jest zamknięta, ale zapraszamy do niej wszystkich pozytywnych fanów NBA – https://www.facebook.com/groups/probasketpl/ – to ma być miejsce, gdzie będziemy dzielić się spostrzeżeniami i wymieniać doświadczeniami. Dołącz do grona pozytywnych fanów NBA.
Czy wiesz, że na stronie PZBUK możesz oglądać mecze NBA NA ŻYWO?
Dostęp do transmisji meczów NBA na stronie PZBUK ma każdy zarejestrowany użytkownik, który ma minimum złotówkę na koncie gracza. Transmisje są dostępne zarówno w przeglądarce na komputerach, jak i w telefonach komórkowych. Mecze NBA są z oryginalnym amerykańskim komentarzem – zdarza się, że mecz jest bez komentarza.
Jeśli chcesz skorzystać z możliwości strony PZBUK, to zwróć uwagę na specjalną ofertę powitalną.
Jeśli postawisz swój pierwszy zakład za minimum 50zł i po kursie 1,8 lub większym, to niezależnie od tego czy ten zakład wygra czy przegra, przy kolejnym logowaniu dostaniesz od PZBUK dodatkowy darmowy zakład o wartości 50zł – do wykorzystania oczywiście w serwisie PZBUK.
Co ciekawe PZBUK jako jedyny bukmacher na rynku nie ma warunków obrotu dla darmowego zakładu. Czyli, jeśli zagrasz za minimum 50zł po kursie co najmniej 1,8, to przy kolejnym logowaniu otrzymasz darmowy zakład 50zł – wszystkie wygrane z niego możesz od razu wypłacić na konto lub grać dalej, to będzie Twoja decyzja.
Aby korzystać ze strony PZBUK należy mieć skończone 18 lat.