Kiedy został pozyskany w wymianie z Minnesoty Timberwolves stawał się jednym z zawodników Big 3 w wersji Cleveland Cavaliers, choć w praktyce był uzupełnieniem duetu LeBron James – Kyrie Irving. Dzisiaj nie ma ich już w zespole, a Love jest pozostałością po projekcie, który przyniósł organizacji pierwszy tytuł w historii. Czy warto jednak traktować go obecnie, jako zawodnika, wokół którego może być prowadzona przebudowa drużyny?
Sezon życia bez play-offów
Kończy się sezon 2013/2014. Timberwolves lądują ostatecznie na rozczarowującym, 10. miejscu w Konferencji Zachodniej pomimo posiadania ciekawej drużyny, zbudowanej wokół Love’a. On sam wystąpił wówczas po raz trzeci w Meczu Gwiazd, a indywidualnie zanotował najlepszy sezon w karierze: 26 punktów, 12,5 zbiórki, 4,5 asysty, 2,5 trójki – to jego średnie z 77 meczów, które rozegrał. Patrząc w tę niesamowitą linijkę nie można mieć do zawodnika żadnych pretensji. Mimo wszystko jednak sukcesu zespołowego zabrakło. Przyczynę ówczesnego niepowodzenia upatrywać można w dwóch statystykach: zespołowo Wolves byli trzecią najlepszą drużyną w ataku w całej lidze (rzucali 106,9 pkt/mecz), natomiast defensywnie dopiero dwudziestą szóstą (tracili 104,3). Widoczny gołym okiem brak bilansu determinował potrzebę zmian, stąd propozycja przyjęcia do zespołu młodych Andrew Wigginsa i Anthony’ego Bennetta, którzy byli wybierani z pierwszym pickiem przez Cavs rok po roku okazała się zadowalająca.
Miodowe lata
U boku LeBrona i Kyriego rola Love’a przeszła sporą przemianę – o wiele rzadziej bywał w „pomalowanym”, natomiast przede wszystkim rozciągał grę. W tej roli się sprawdzał, choć nie brakowało głosów, że powinien dawać więcej, że nie pasuje do zespołu zbudowanego wokół Jamesa. Mimo wszystko jednak w ciągu czterech sezonów bycia trzecią i drugą opcją Cavs wywalczył mistrzowski tytuł, drużyna zagrała jeszcze w trzech finałach (w sezonie 2014/2015 w nich nie wystąpił z powodu kontuzji) oraz dwukrotnie wybrany został do Meczu Gwiazd. Poza indywidualnymi osiągnięciami takie dokonania w roli lidera Timberwolves wydają się raczej mało realne. Jedynym problemem Love’a były problemy zdrowotne – kontuzje często eliminowały go na długie miesiące i wybijały z rytmu. Pojawiły się również informacje o tym, że zawodnik cierpi na depresję, na co wpływ – poza presją, jaka nieustannie towarzyszyła projektowi zmierzających po tytuły Cavaliers – miały wspomniane urazy i związane z nimi częste absencje. Mimo wszystko gracz utrzymał poziom solidnego double-double i w końcu pojawia się moment, w którym po decyzjach swoich kolegów z drużyny musi stać się jej” Numerem Jeden”.
Stawiamy na Kevina Love’a
Kyrie Irving wylądował w Bostonie, LeBron James w Los Angeles Lakers. Cleveland Cavaliers przegrali zeszłoroczne finały, a ich salary cap pęka w szwach. Trzeba zatem było podjąć decyzje, które wpłyną na przyszłość organizacji – jedna z nich to postawienie na Kevina Love’a i przedłużenie kontraktu o kolejne 4 lata za kwotę 120 milionów dolarów. Jednak czy w kontekście oczywistej potrzeby przebudowy ten ruch należy uznawać za opłacalny? Zespół okazał się być skazany na „tankowanie”, a oczywistymi celami są Zion Williamson lub RJ Burrett. Jeżeli uda się zdobyć na tyle wysoki pick w loterii draftu, by któregoś z nich pozyskać, to jeden z nich będzie prawdopodobnie szykowany do roli lidera organizacji i powinien przejmować w niej stery od Kevina.
Wysokie zarobki, a bilans słaby
Póki co powyższe rozważania mają charakter czysto teoretyczny i jeżeli ten plan się nie spełni, to nadal pierwszą opcją pozostaje Love. Czy z tej roli się wywiąże? Biorąc pod uwagę obecny sezon – ciężko cokolwiek powiedzieć, jednak wątpliwości jest coraz więcej. Z powodu kontuzji zawodnik zagrał póki co tylko w 16 meczach i choć średnie na poziomie 18 punktów i 11 zbiórek nie wyglądają źle, to należy zauważyć, że bilans z tych gier to 6 wybranych i 10 porażek, ale bez Love’a jest jeszcze gorzej: 12-43. Niedawno powrócił do gry, lecz nadal często notuje przerwy i prawdopodobnie tak będzie już do końca rozgrywek. Przechodząc jednak do kluczowej kwestii tych wszystkich rozważań – czy warto postawić na takiego gracza w kontekście długoletniej współpracy i zbudować wokół niego zespół? Na ten moment raczej nie, a powodów do tego jest kilka: po pierwsze Love jest graczem kontuzjogennym i ciężko przewidzieć jak długo będzie użyteczny do gry w danym sezonie. Po drugie mimo niezłych statystyk nie grozi niczym szczególnym w obronie i rzadko blokuje rzuty rywali, co na przestrzeni jego kariery bywało problematyczne w rotacjach, w których przychodziło mu występować na parkiecie. Po trzecie jego silna strona, jaką jest rzut z dystansu nie jest już tak unikatowa na jego pozycji, jak jeszcze kilka lat temu, gdyż większość graczy wysokich w obecnej NBA grozi już rzutem z zza łuku. Tym samym podsumowując można wysnuć wniosek, że na przestrzeni lat Kevin Love z podkoszowej bestii stał się stretch four i przeniesienie go z powrotem w okolice „pomalowanego” może okazać się trudnym zadaniem. Ponadto nie jest on obecnie graczem wygodnym do oferowania w wymianach – ogromny, długoterminowy kontrakt plus urazy powodują, że większość GM-ów może omijać go raczej szerokim łukiem. Patrząc więc z perspektywy Generalnego Menedżera klubu Kobiego Altmana – jeżeli Cavaliers nie dostaną w drafcie tego, czego chcą, to może czekać ich kolejny sezon tankowania i żmudna przebudowa, spędzona na wypatrywaniu zakończenia niewygodnych kontraktów, których większość skończy się dopiero po sezonie 2019/2020. Wówczas będzie można mówić o prawdziwej przebudowie i ocenić realną przydatność Love’a dla zespołu, gdyż w kolejnych rozgrywkach – pomimo sowitego wynagrodzenia – i tak może być skazany na przegrywanie.
Lista płac Cleveland Cavaliers w sezonie 2018/2019:
- Kevin Love – $24,119,025
- Tristan Thompson – $17,469,565
- J.R. Smith – $14,720,000
- Brandon Knight -$14,631,250
- Jordan Clarkson – $12,500,000
- John Henson – $11,327,466
- Matthew Dellavedova – $9,607,500
- Collin Sexton – $4,068,600
- Marquese Chriss – $3,206,160
- Cedi Osman – $2,775,000
- Channing Frye – $2,393,887
- Larry Nance – $2,272,391
- Ante Zizic – $1,952,760
- David Nwaba – $1,512,601
- Isaiah Taylor – $950,000
- Nik Stauskas – $540,472
- Patrick McCaw – $323,529
- Cameron Payne – $177,063
- Kobi Simmons – $76,236