W lecie 2017 do fanów NBA dotarła informacja o planowanych na sezon 2019-2020 zmianach dotyczących loterii draftu. Począwszy od losowania kolejności wyborów, które odbędzie się 14 maja zmianom ulega dystrybucja szans wylosowania poszczególnych numerów, w zależności od bilansu drużyn w aktualnych rozgrywkach. Czy modyfikacje będą miały przełożenie na wyniki drużyn w końcówce bieżącego sezonu?
Jak działa loteria?
Wielu kibiców elektryzuje noc w którą przeprowadzana jest ceremonia wyborów zawodników. Eksperci i fani zastanawiają się który z młodych graczy będzie tegorocznym numerem jeden, co świeża krew wniesie do danej drużyny, lub jak przebiegać będzie kariera świeżo upieczonych zawodowców. Mniej spektakularnym wydarzeniem jest odbywająca się kilka tygodni wcześniej loteria, która wyłania kolejność tych wyborów.
W obliczu zmian ogłoszonych przed tym sezonem, wiele mówi się o procentowych szansach (prawdopodobieństwie) na poszczególne numery w drafcie. Zapewne nie wszyscy kibice wiedzą jak w ogóle działa loteria i czym są procenty które przypisuje się poszczególnym zespołom.
Wyobraźmy sobie zatem proces wyciągania losów ze szklanego pojemnika, do którego wrzucono równo 1000 karteczek z nazwami poszczególnych drużyny. W zeszłorocznym drafcie 250 z nich podpisanych było jako Phoenix Suns (zespół z najgorszym bilansem w poprzednim sezonie), 199 jako Sacramento Kings (drugi najgorszy bilans), 156 jako Atlanta Hawks (trzeci najgorszy bilans). Kolejne drużyny z czternastki która zakończyła sezon w kwietniu dostały odpowiednio mniej losów. Szanse na wylosowanie w pierwszej kolejności organizacji z Arizony wynosiły więc 25%. W nadchodzącym drafcie, każda z trzech najgorszych drużyn będzie właścicielem 140 z 1000 losów.
Technicznie rzecz ujmując nie ma żadnych karteczek. Loteria odbywa się poprzez losowanie 4 spośród 14 kul, ponumerowanych od 1 do 14 i wrzuconych do maszyny losującej przypominającej tę z popularnego „totolotka”. Liczba kul nie jest przypadkowa, ale nie ma nic wspólnego z liczbą zespołów uczestniczących w loterii. Ponieważ szanse przypisywane są co do 1 miejsca po przecinku, logicznym było wybranie takich parametrów losowania, by możliwa liczba sposobów na które można wylosować kule wynosiła jak najbliżej tysiąca (a nie np. 100). Losowanie 4 kul z 14-kulowego zbioru, daje 1001 możliwych kombinacji, zakładając że nieważna jest kolejność wylosowania poszczególnych kul.
Przed loterią, 1000 unikatowych kombinacji rozdzielanych jest pomiędzy 14 drużyn uczestniczących w losowaniu. Przykładowo: do tej pory zespół z dziewiątym najgorszym bilansem miał zdefiniowane szanse na zwycięstwo w loterii na poziomie 1,7%. Oznacza to że 17 z 1000 kombinacji 4 kul zostawało przypisywanych do tego zespołu. Ostatnia możliwa kombinacja (1001) nie jest przypisana do żadnej z drużyn. Jest to zestaw kul o numerach 11-12-13-14. Po wylosowaniu takiego właśnie zestawu, kule wrzucane są z powrotem do maszyny losującej, a losowanie jest powtarzane. Podobnie, do skutku powtarzane jest losowanie gdy kolejny wylosowany zestaw liczb należy do drużyny która już swój numer w drafcie otrzymała. Taki przypadek mieliśmy np. w zeszłym roku, kiedy kilka pierwszych „losów” należało do Phoenix Suns.
Zmiany
Tak jak wspomniałem w poprzednim akapicie oraz na wstępie artykułu, w tym roku zmienia się dystrybucja szans na wylosowanie kolejnych numerów draftu. Obrazowo – drużyny dostaną do ręki teraz inną liczbę losów spośród puli tysiąca. Technicznie rzecz biorąc – drużyny będą właścicielami innej liczby czterocyfrowych kombinacji niż jeszcze rok temu.
Poniższa tabela pokazuje zakres zmian. Pierwsza kolumna (Team 1, Team 2, …) odnosi się do 14 zespołów które nie przystąpią do play-offs 2019, w kolejności od najgorszego bilansu na koniec sezonu regularnego. Kolejne kolumny to procentowe szanse na wylosowanie numeru jeden, któregoś z pierwszych trzech i któregoś z pierwszych pięciu numerów. W nawiasach podano prawdopodobieństwo w poprzednim systemie dystrybucji szans.
Źródło: Twitter, Adrian Wojnarowski
W loterii 2019 zmieni się jeszcze jedna zasada. Dotąd losowano tylko trzy pierwsze picki, kolejne rozdawano automatycznie, zgodnie z hierarchią wynikającą z bilansów zwycięstw i porażek. Oznaczało to, że każda z czternastu drużyn mogła skończyć loterię z maksymalnie 3 numery gorszym wyborem, niż wynikałoby to z jej bilansu. Najgorszy zespół mógł spaść na 4 miejsce jeśli pierwsze picki rozlosowano by pomiędzy zespoły z miejsc 2-14. Analogicznie (choć mało prawdopodobnie), 11 zespół mógł skończyć z 14 wyborem, jeśli pierwsze trzy picki wylosowane zostałyby dla drużyn z miejsc 12-14.
Przy obecnym systemie, losowane będą 4 drużyny, czyli 4 pierwsze picki. Jeszcze rok temu, czwarty numer w drafcie przydzielany był najsłabszej ekipie sezonu zasadniczego, która nie została rozlosowana (nie otrzymała jednego z pierwszych 3 picków). W nadchodzącej loterii dopiero 5 numer przypisany zostanie automatycznie, co oznacza że zespoły mogą spaść o 4 (a nie o 3 jak dotychczas) pozycje w hierarchii.
Następstwa
Oczywiście głównym powodem zmian jest chęć ograniczenia tankowania, czyli wpływania na bilans w sezonie regularnym, a w efekcie na swoje szanse w loterii. Nawet jeśli zespół nie został wylosowany w pierwszej szczęśliwej trójce, mógł liczyć na wyższe rozstawienie i wyższy numer w drafcie przypisany automatycznie. Ta zasada się nie zmieni.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to fakt że trzy teoretycznie najsłabsze zespoły będą mieć jednakowe (choć mniejsze niż rok temu) szanse na wylosowanie jedynki. Prawdopodobnie wyeliminuje to „wyścig żółwi”, czyli celowanie w jak najgorszy bilans po sezonie regularnym. Ostatnie cztery loterie z rzędu wygrywały zespoły z największymi szansami na najwyższy pick. Były to odpowiednio Minnesota, Philadelphia, Brooklyn (pick przekazany Philadelphii) oraz Phoenix. Przy nowych zasadach taka seria byłaby ogromnym zbiegiem okoliczności. Z drugiej strony zwiększą się szanse na najwyższy wybór w drafcie zespołów które nie będą aż tak nisko notowane. Przykładem są zespoły rozstawione w loterii jako czwarty czy piąty w hierarchii. Dotąd piąty najgorszy zespół ligi miał prawie dwukrotnie mniejsze szanse na jedynkę, niż trzeci najgorszy zespół. Po zmianach te szanse będą zaledwie 3,5% mniejsze niż cała pierwsza trójka.
Można przypuszczać, że o ile wyścig po najgorszy bilans nie będzie już tak zaciekły, o tyle więcej „średnich” zespołów będzie zainteresowanych liczbą swoich zwycięstw (a właściwie porażek). Zespół z 6 czy 8 najgorszym bilansem, będzie miał znacznie bliżej do „wywalczenia” sobie któregoś z trzech miejsc z najwyższym prawdopodobieństwem, niż było to do tej pory. W zeszłych latach dla wielu zespołów które właśnie straciły szanse na granie w post-season, spadek na sam dół ligowej tabeli (i największe szanse w loterii) był praktycznie nieosiągalny. W obecnym sezonie takie zespoły od najgorszej trójki może dzielić raptem kilka porażek.
Już za kilka tygodni przekonamy się jak nowe reguły sprawdzą się w praktyce. Wydaje się, że tankowanie nie musi być już tak oczywiste i rzucające się w oczy, jednak paradoksalnie porażkami zainteresowana może być większa grupa lepszych zespołów niż dotychczas. Tankowania na pewno nie da się wyeliminować do zera, w tym sezonie możemy oglądać za to inne strategie służące rozpychaniu się łokciami w kolejce po wysokie numery w drafcie.