Kilka godzin temu Adrian Wojnarowski, najbardziej znany reporter i insider w NBA, poinformował o nowej wymianie. Houston Rockets oddali do Chicago Bulls Michaela Cartera-Williamsa wraz z pieniędzmi za zastrzeżony wybór w drugiej rundzie draftu, który prawdopodobnie nigdy nie zostanie użyty. Manewr ma na cele zmniejszenie podatku od luksusu.


Houston Rockets mają problem z ławką, więc…pozbywają się rezerwowego. Wymianę trzeba jednak rozpatrywać pozytywnie, bowiem Michael Carter-Williams nie spełnił pokładanym w nich nadziei.

Popularny „Woj” ogłosił transfer na swoim koncie na Twitterze:

Początek z wysokiego C i…

Historia Michaela Cartera-Williamsa to historia upadku. Zaczyna się ona bardzo pozytywnie. Młody chłopak dołącza do Syracuse Orange z Syracuse University. W pierwszym roku jest ledwie rezerwowym i to nie tego pierwszego wyboru. Podstawowymi obrońcami w drużynie Pomarańczowych są Scoop Jardine i Brandon Triche, a pierwszym wchodzącym z ławki jest Dion Waiters. Aktualnie obrońca Miami Heat był w sezonie 2011-12 najlepszym rezerwowym w lidze uczelnianej w całych Stanach. O Michaelu mało kto pamiętał.

On po sezonie wziął się za siebie i zaczął ostro pracować. Podnosił ciężary, pił shake’i proteinowe i przybrał na masie. Każdego ranka pracował też nad swoim rzutem i to zaczęło przynosić efekty. MCW zaliczył bardzo dobry sezon, został gwiazdą Syracuse i jednym z najlepszych rozgrywających w USA. Po tak dobrym roku zdecydował się przystąpić do draftu.

Choć wielu ekspertów widziało go jako jednego z trzech najlepszych obrońców w drafcie, Carter-Williams został wybrany dopiero z numerem 11. przez Philadelphię 76ers (z jedynką Cavaliers wzięli niepopularnego Anthony’ego Bennetta). Spośród obrońców, wyżej uplasowali się Kentavious Caldwell-Pope, CJ McCollum i Victor Oladipo.

30 października, 2013 roku, Michael Carter-Williams w swoim debiucie w lidze zdobył 22 punktów, 12 asyst, 7 zbiórek i 9 przechwytów (najwięcej w historii debiutantów) w ciągu 36 minut na parkiecie (Sixers pokonali Miami Heat 114:110). 3 grudnia MCW zaliczył pierwsze triple-double: 27 punktów, 12 zbiórek i 10 asyst (Sixers pokonali po dwóch dogrywkach Orlando Magic 126:125). W tym samym meczu swoje triple-double zanotował inny obrońca z tego draftu: Victor Oladipo (pierwsze takie wydarzenie w historii). To było prawdziwe wejście z buta w NBA.

Miesiące mijały, a MCW przewodził w rankingu pierwszoroczniaków. Został on debiutantem Wschodu w październiku, listopadzie, styczniu i marcu. Swój pierwszy sezon Michael zakończył ze średnią 16,7 punktu na mecz, 6,2 zbiórki i 6,3 asysty. Te statystyki umieściły go obok dwóch innych debiutantów w historii, którym udało się wykręcić takie liczby (co najmniej 16-6-6): Oscar Robertson i Magic Johnson. Taki rok musiał zapewnić mu tytuł debiutanta roku.

Brzmi jak typowa, amerykańska historia, prawda? Młody chłopak przegrywa rywalizację w drużynie, ale ostro haruje i wreszcie jest gwiazdą w koszykówce akademickiej. Później w drafcie zostaje jednak nieco zapomniany, ale znów udowadnia wszystkim, że się mylili. Wreszcie okazuje się najlepszym w swoim roczniku. „Amerikan Drim”. Takie wyniki i porównania tylko pomnożyły oczekiwania przed 11. numerem draftu.

…upadek z wysokiego konia

Ta historia to jednak nie jest najlepszy przykład dla młodych zawodników. Już miesiąc po debiutanckim sezonie, zaczęła się zmora MCW – kontuzje. Jeszcze w Maju 2014 roku przeszedł on operację ramienia, przez co ominął go początek kolejnego sezonu. Jak już jednak wrócił do gry, znów błyszczał. W sezon wchodził z ławki, ale nawet wtedy potrafił notować kolejne triple-double. Do końca stycznia 2015 miał już ich 5 na swoim koncie.

Tutaj jednak musimy przerwać i przedstawić kolejnego bohatera tej historii: Sama Hinkiego, generalnego menadżera 76ers. Wielu może go postrzegać jako antagonistę, ale on zwyczajnie próbował robić swoje. Otóż Michael Carter-Williams podczas draftu miał już 22 lata, co czyniło go jednym ze starszych zawodników. Oznacza to tylko tyle, że było wiadomo, że raczej już nie urośnie. MCW miał ubytki w grze (26% zza łuku w sezonie debiutanckim), a Hinki nie był wielkim fanem jego talentu. Do tego dochodziła kontuzja. To wszystko złożyło się na trzy-zespołową wymianę.

MCW wylądował w Milwaukee Bucks (do Kozłów przyszli jeszcze Miles Plumlee i Tyler Ennis z Suns), Philly dostało zastrzeżony wybór w drafcie należący do Lakers, a Phoenix Suns dostali z Bucks Brandona Knighta. Z wymiany zadowolony nie był ani Brett Brown, trener Sixers, ani Scott O’Neil, ówczesny dyrektor Szóstek, ani sam Carter-Williams. Wszyscy, poza Hinkim, myśleli, że Filadelfia rezygnuje z kolejnego wielkiego gracza.

To jednak właśnie wtedy zaczął się upadek rozgrywającego. Choć MCW był podstawowym obrońcą Bucks, notował on spadki w każdej statystyce: punktów, zbiórek, asyst i wreszcie minut. Michael wreszcie wylądował na ławce, a po dwóch latach wytransferowano go do Chicago Bulls.

W drużynie Byków zagrał zaledwie w 35 spotkaniach, w których momentami notował żenujące statystyki. Później jeszcze był sezon w Charlotte Hornets, który dla niego skończył się już w marcu (naderwanie obrąbka stawowego). Wcześniej zdążył zagrać w 52 meczach, w których notował średnio 4,6 punktu na mecz i 2,7 zbiórki w ciągu 16 minut na parkiecie. Szerszenie nie chciały z nim kontynuować współpracy i po roku znów był wolnym agentem.

Tonący brzytwy się chwyta

W lecie, po tym, jak okazało się, że Rockets nie podpiszą kontraktów z Trevorem Arizą, ani z Lukiem Mbah a Moute, Daryl Morey, generalny menadżer Houston, potrzebował uzupełnić ławkę. Zdecydował się on sięgnąć po Michaela Cartera-Williamsa i Carmelo Anthony’ego. Tym samym Rockets zastąpili dwóch świetnych obrońców i co najmniej niezłych rzucających zza łuku (Mbah a Moute to 33,5% zza łuku w karierze, w Rockets 36,4%, a Ariza 35,2% w karierze, a w ostatnim sezonie 36,8%) na dwóch zawodników, którzy są obciążeniem w obronie (dołączyli oni do Hardena) i nigdy nie byli świetnymi strzelcami za trzy (Anthony 34,7% w karierze NBA, MCW 25,4%) . Historia pokazała, że to nie był najlepszy wybór. Anthony’ego już dawno nie ma w składzie, natomiast dopiero dzisiaj pozbyto się Michaela.

Nie bez powodu właśnie dzisiaj wytransferowano MCW. To właśnie dzisiaj wieczorem w życie wszedłby gwarantowany kontrakt dla Cartera-Williamsa do końca sezonu.

Rockets szybko się go pozbyli, bo nic nie wnosił do gry, a tylko obciążał budżet i powiększałby podatek od luksusu. Według Wojnarowskiego, Byki również odstąpią od umowy z rozgrywającym.

Dotychczas Carter-Williams zagrał ledwie w 16 meczach, notując średnio 4,3 punktu, 0,8 zbiórki i 1,3 asysty w ciągu 9,1 minuty na mecz. Jedynym pozytywnym akcentem była jego trafiona trójka była ostatnią, 26. dla Rockets (rekord NBA).

Historia Michaela Cartera-Williamsa to opowieść o dobrych złego początkach. MCW wziął szturmem ligę, by ta szybko o nim zapomniała. Teraz 27-latek prawdopodobnie będzie szukał kolejnego klubu, w którym będzie mógł się chociaż na chwilę zahaczyć. Czy się taki znajdzie, przekonamy się w najbliższych miesiącach.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    9 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments