Powiedzieć, że to nie jest najlepszy sezon w wykonaniu Chicago Bulls, to jak nic nie powiedzieć. Byki nie potrafią odbić się od dna. Źle zarządzana drużyna z niewłaściwym szkoleniowcem nie może odnosić sukcesów. Co prawda trenera już zwolnili, ale niewiele to dało. W ostatnim przegranym spotkaniu w Oklahoma City doszło do przepychanki między kilkoma zawodnikami. Czy były to realne powody do spięcia? A może w szeregach Bulls wychodzi frustracja?
Bulls zajmują drugi miejsce od końca w tabeli Wschodu. Mają bilans 7-24. Gorszy (6-23) mają tylko Atlanta Hawks.
Na przełomie listopada i grudnia Bulls wygrali zaledwie jeden z 12 meczów. Potem przyszła wygrana z Thunder we własnej hali 114:112, by dzień później przed kibicami w Chicago przegrać z Celtics aż 77:133!
Co ciekawe w sobotę Bulls pokonali na wyjeździe San Antonio Spurs 98:93, ale w nocy z poniedziałku na wtorek przegrali w Oklahoma City 96:121. Znów nie mieli nic do powiedzenia na boisku. Może dlatego w trzeciej kwarcie przy -20 doszło do spięcia między zawodnikami obu drużyn.
Małej prowokacji dokonał Russell Westbrook, który odepchnął Krisa Dunna, ale ten nie został mu dłużny. W przepychankę wdał się też Robin Lopez i Jerami Grant.
Sędziowie nie wyrzucili z boiska żadnego z graczy, ale cała czwórka otrzymała przewinienia techniczne.
Później, w innej sytuacji, Lopez otrzymał drugie przewinienie techniczne i został usunięty z boiska za rzucenie piłką w Granta po tym jak sfaulował.
Wygląda na to, że Lopez próbuje wstrząsnąć drużyną.
Myślicie, że przyniesie to jakiś efekt?