Panowie mają spory problem, by znieść swoje towarzystwo. Między Draymondem Greenem i Tristanem Thompsonem dochodziło do wielu przepychanek w trakcie lat rywalizacji Cleveland Cavaliers z Golden State Warriors. Tym razem panowie spotkali się poza parkietem, w trakcie jednej z gal w Los Angeles.
18 lipca odbyła się gala ESPYS, w trakcie której wyróżniani są m.in. sportowcy. Na gali pojawili się Draymond Green i Tristan Thompson – dwójka, która ma szczególny problem z tym, by znieść własne towarzystwo. Do krótkiej i niegroźnej przepychanki między dwójką miało dojść w jednym z klubów nocnych w Los Angeles. Informacje wskazują jednak na to, że zamieszanych w zdarzenie było więcej osób.
W gruncie rzeczy nie wiadomo jednak, co stało się punktem zapalnym. Green i Thompson mogli po prostu wyjaśnić parę nieścisłości, co przerodziło się w przepychankę. Możliwe, że chodziło o to, co Green powiedział w trakcie mistrzowskiej parady, gdy bezpośrednio zaatakował zawodnika Cleveland Cavaliers. Niektórzy donoszą, że Green otrzymał od Thompsona dwa ciosy, co miało zakończyć niemiłe spotkanie.
Co ciekawe, to Green miał być peace-makerem, a Thompson agresorem. Tristan miał chować do gracza Golden State Warriors urazę za to, że Dray po wygraniu finałów całkowicie zlekceważył przeciwnika i nawet nie uścisnął dłoni. – To nie było nawet uderzenie, bardziej popchnięcie – twierdzą inne źródła. W zasadzie trudno stwierdzić, kto mówi prawdę i dlaczego panowie postanowili przenieść swoje problemy poza parkiet.
To pewnie nie koniec animozji między nimi.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET