Środkowy liczył na to, że Rockets będą chcieli zainwestować w jego obiecującą przyszłość. Musiał jednak zgodzić się na propozycję 5-letniej umowy poniżej wynagrodzenia, które zakładał, że otrzyma. Zawodnik chciał jednak pozostać w Teksasie.
Houston Rockets szukają oszczędności, bo nie chcą zapychać swojego salary-cap. Zrobili to już nową umową Chrisa Paula. Problem jednak polegał na tym, że Clint Capela ma przed sobą naprawdę obiecującą przyszłość. Latem 2016, gdy salary-cap po raz pierwszy drastycznie poszybowały w górę, generalni menadżerowie przesadzili i obdarowali graczy kontraktami, które obecnie są sporym problemem. Daryl Morey nie chciał popełnić tego błędu, dlatego starał się przekonać młodego centra do zaakceptowania mniejszych zarobków.
Capela na tym etapie letniego okienka był najlepszym wolnym graczem. Młody Szwajcar ma za sobą naprawdę dobry sezon. W 74 meczach notował na swoje konto średnio 13,9 punktu, 10,8 zbiórki i 1,9 bloku trafiając 65,2 FG%. Był dla Jamesa Hardena i Chrisa Paula świetnym partnerem w grze dwójkowej. Utrata takiego gracza byłaby bolesna. To jednak Rockets nie grozi.
Rockets mogli mu przedstawić 5-letnią umowę za 148 milionów dolarów. Oferta, którą wyłożyli zaraz na początku lipca nie spełniała oczekiwań zawodnika. W 5-letnim przedłużeniu było 85 milionów, spora oszczędność dla klubu, wielka strata dla Capeli. Center nie miał ochoty godzić się na takie poświęcenia (to kwota poniżej 20 milionów dolarów za sezon), a o jego nastroju świadczył wysłany 2 lipca tweet z tylko jednym emoji.
?
— Clint Capela (@CapelaClint) 1 lipca 2018
– Clint jest bardzo ważną częścią naszego zespołu, uwielbiamy go – mówił prezes Rockets Tad Brown. – Mam nadzieję, że wkrótce uda nam się znaleźć porozumienie. Wiem, że Daryl i przedstawiciele Clinta codziennie nad tym pracują – dodał. Koniec końców zawodnik przystał ostatecznie na 5-letni kontrakt za 90 milionów dolarów. Jest to zatem spore poświęcenie finansowe, które wiązało się z chęcią walki w Houston o mistrzostwo.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET