Przed nami ostatnie dwie kategorie, czyli najlepszy pierwszoroczniak oraz MVP sezonu regularnego 2017/2018. Zaczniemy od debiutantów. Kandydatów jest w gruncie rzeczy dwóch i naprawdę ciężko powiedzieć, który z nich ostatecznie otrzyma wyróżnienie. Donovan Mitchell i Ben Simmons idą łeb w łeb.
Ignacy Sławiński – Donovan Mitchell
Wybór nie był oczywisty. Rywalizacja z Benem Simmonsem na boisku jak i poza nim była bardzo zacięta. Jednak według mnie bardziej na nagrodę Rookie of The Year zasłużył Mitchell. Simmons jeszcze przed przyjściem do NBA miał status przyszłej gwiazdy. Mitchell pojawił się praktycznie znikąd i wybrany został z dalekim 13 pickiem w drafcie. W rzeczywistości świetnie wypełnił lukę w ataku po odejściu Gordona Haywarda. Był najskuteczniejszym graczem ze wszystkich pierwszoroczniaków (20,2 punktu na mecz), bijąc jednocześnie rekord rzuconych trójek przez rookie. Wprowadził Utah Jazz do playoffs, gdzie w pierwszej rundzie pokonali Oklahoma City Thunder. Został wybrany przez odpowiedni zespół, gdzie mógł w pełni rozwinąć skrzydła i pokazać swoje umiejętności.
Dominik Kołodziej – Ben Simmons/Donovan Mitchell
Zeszłoroczna klasa pierwszoroczniaków obrodziła w niesamowitą liczbę bardzo dobrych zawodników. Już w tej chwili porównuje się ją do rocznika 2003. Prym w tym roku zdecydowanie wiodła dwójka – Ben Simmons i Donovan Mitchell. Jakikolwiek nie zapadnie wyrok, będzie on krzywdzący dla któregoś z nich. Dlatego dla mnie najsprawiedliwszym wynikiem byłoby przyznanie statuetki dla obu młodych koszykarzy. Historia widziała już takie przypadki, a kwestią bezsporną jest to, że i Mitchell i Simmons na to wyróżnienie zasłużyli. Obaj byli liderami swoich ekip, wprowadzili je do playoffs, grając zdecydowanie ponad stan.
Michał Kajzerek – Donovan Mitchell
To była decyzja, której musiałem poświęcić dobrych kilkanaście minut. Myślę, że z podobnymi rozterkami mierzy się każdy, kto próbuje zdecydować pomiędzy zawodnikami Philadelphii 76ers i Utah Jazz. Odnoszę wrażenie, że Ben Simmons w całej swojej wszechstronności jeszcze wiele razy będzie kandydatem do nagrody MVP. Nie wiadomo, czy podobny zaszczyt przypadnie Donovanowi Mitchellowi, który w Utah zapewne będzie bił głową w mur, jeśli zespół nie przezwycięży swoich lęków związanych z progami finansowymi. To dla Sixers perspektywa wygląda lepiej, ale jeśli mielibyśmy drużyny z Utah i Philly porównywać, to największy argumentem po stronie Jazzmanów jest właśnie kreatywny i szalenie utalentowany Mitchell. Myślę, że dostanie tę nagrodę za to, iż był także jedna z największych niespodzianek sezonu.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET