We wtorkowe popołudnie Anwil Włocławek pokonał przed własną publicznością drużynę MKS-u Dąbrowa Górnicza aż 83:63. Przyjezdni byli w stanie dotrzymać kroku rywalom zaledwie na początku spotkania.
Dąbrowianie bardzo dobrze rozpoczęli ten mecz. Przez bardzo długi czas dotrzymywali kroku włocławianom i utrzymywali wynik w okolicach remisu. W końcówce kwarty podopieczni trenera Jacka Winnickiego byli w stanie nawet wyjść na prowadzenie i to oni mieli przewagę po pierwszej kwarcie. Sytuacja diametralnie odmieniła się od drugiej odsłony spotkania, którą MKS przegrał 10:21 i dominacja Anwilu trwała już do końca spotkania.
Bartłomiej Wołoszyn, dla którego był już kolejny powrót do Włocławka w karierze stwierdził, że na tym etapie rozgrywek MKS i Anwil mają już zupełnie inne cele i muszą skupiać się na czymś innym.
– Anwil udowodnił, że jest liderem i że będzie w tym sezonie walczył o najwyższe trofea, czego im serdecznie życzę. My z kolei znamy swoją obecną sytuację i wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężki mecz. Anwil przecież nie przegrał ani razu w tym sezonie u siebie we Włocławku. Teraz obie drużyny mają już trochę inne cele. Anwil walczy o pierwsze miejsce przed play-off, a my, pomimo, że zaczęliśmy ten sezon bardzo dobrze to walczymy w każdym meczu o życie – powiedział Wołoszyn
Z takiego wyniku nie był zadowolony także trener Jacek Winnicki, choć przyznał, że jest zadowolony z tego, jak jego drużyna walczyła. MKS ma ostatnimi czasy bardzo duże problemy z rotacją, zespół nękają kontuzje, przez co koszykarze muszą grać na większej intensywności, bo brakuje zmienników.
– Przede wszystkim gratuluję zespołowi z Włocławka. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, staraliśmy się, walczyliśmy, ale w pewnym momencie postanowiliśmy już także zachować siły na bardzo trudny mecz w piątek w Koszalinie. Anwil grał bardzo dobrze w obronie, szczególnie w drugiej i trzeciej kwarcie. My przez to mieliśmy problemy w ataku, choć nie trafiliśmy także kilku bardzo prostych rzutów. Jestem jednak zadowolony z walki mojego zespołu – mówił trener Winnicki po meczu.