Rozgrywający Golden State Warriors teoretycznie powinien być w swoim prime-timie. Ma 29 lat i właśnie przystąpił do walki o swoje trzecie mistrzostwo w karierze. Drużyna co prawda rozpoczęła sezon falstartem, ale Curry jest bardzo pewny swoich umiejętności, także w rzucaniu ochraniaczem na zęby.
Golden State Warriors przegrali ostatniej nocy z Memphis Grizzlies, a Stephen Curry mimo dobrego występu (37 punktów, 6 zbiórek, 3 asysty), został wyrzucony przed końcem po tym, jak rzucił swoim ochraniaczem na zęby w sędziego. Tak zinterpretował to arbiter, choć Steph po meczu mówił, że wcale w niego nie celował. Tak czy inaczej GSW przegrali drugi mecz i rozpoczynają nie do końca tak, jak sobie to wszyscy wyobrażali. Drużyna pozostaje mimo wszystko spokojna. Koniec końców wszystko się wyprostuje.
Tymczasem Curry w tym sezonie teoretycznie powinien być lepszy niż dotychczas. Ma 29 lat, co oznacza tzw. prime-time. – Mam nadzieję, że to mój prime. Każdego roku uczysz się czegoś nowego o sobie, o swoim zespole i o tym, jak funkcjonować w roli zawodnika NBA. Zaczynasz korzystać ze swojego doświadczenia i całej pracy, jaką wkładasz w to, by odpowiednio się przygotować. Szczerze powiedziawszy nie wiem, jaki jest mój szczyt możliwości, ale uważam, że teraz jestem najlepszą wersją siebie – mówi Steph.
Czy to oznacza, że Curry włączy się w tym sezonie do walki o nagrodę MVP? – To naprawdę trudne pytanie. Oczywiście każdy gracz chciałby być tak postrzegany, otrzymywać głosy i być wyróżnianym za swoje indywidualne umiejętności – kontynuuje Curry. Nie wiadomo jednak, czy na tym etapie Stephowi zależy na indywidualnych wyróżnieniach. Wszyscy w rotacji Steve’a Kerra zdają sobie sprawę, że z takim połączeniem doświadczenia i talentu mogą zamienić ten kolektyw w prawdziwą koszykarską dynastię.
– Ale kiedy wygrałem swoje dwie pierwsze nagrody MVP, to zdałem sobie sprawę, że koniec końców nie o to walczę. Po prostu nie mam tej perspektywy w głowie, perspektywy walki o MVP. Skupiam się na tym, by pomóc drużynie, grać agresywnie i w swoim stylu. To zazwyczaj oznacza dobre rzeczy dla mnie i dla zespołu. Jeśli mam oddać kilka głosów MVP za mistrzostwo, niech tak będzie – kończy Curry. Nie było w NBA wielu zawodników, którzy w tak dużym stopniu wpływaliby na zachowanie obrony. Talent Curry’ego jest ogromnym zagrożeniem w każdej sekundzie posiadania.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET