W pierwszym tekście skoncentrowałem się głównie na sposobach nanoszenia na koszulki wzorów, napisów, numerów, grafik etc. Teraz pora na rys historyczny i rodzaje koszulek – pisze Rafał Niewiadomski w kolejnym specjalnym artykule na temat koszulek meczowych NBA.


Pierwsza część dostępna jest tutaj.

Historia koszulek NBA cz. 1 – jak nanoszone są grafiki?

Historia koszulek NBA cz. 3 – Fake, czyli podróbka

Jeszcze jedno hasło: Outfitter. Tak nazywamy firmę, która wykonuje dla klubu wszystko, co gracze potrzebują na meczu/treningu czy eventach promujących swój klub, czyli stroje meczowe, getry, stroje rozgrzewkowe, dresy, tshirty, longsleevy, shooting shirty, torby, plecaki, ręczniki, klapki, polówki itd, itd.. W zasadzie wszystko. Kiedyś ten asortyment był bardzo okrojony i czasami kluby korzystały z usług różnych firm(np. getry, skarpety czy ręczniki jednemu teamowi robiły różne firmy) natomiast dziś,  koszykarzom zapewnione jest już chyba wszystko, włącznie z bluzami rozgrzewkowymi, które mają wyjścia na słuchawki, kieszenie na ipody itd. Nawet headbandy mają teraz swoosha, choć w kolorze opaski, więc praktycznie niewidoczny ale jednak jest i będzie go można kupić w sklepach Nike’a. Przez ostatnie 30 lat, oprócz oficjalnych outfiterów ligi bądź klubów NBA, w grze było kilka firm, które nigdy nie były pełnymi outfiterami, niemniej mogły produkować ciuchy z logotypami drużyn i ligi np. Starter czy Majestic. Takim niepełnym outfitterem był Stance, producent skarpet, który przez 2 lata dostarczał meczowe skarpety graczom NBA. Dziś meczowe skarpety produkuje już Nike i choć Stance wciąż ma prawo do robienia skarpet z wykorzystaniem logotypów klubów i ligi, bez swojego produktu flagowego, jakim były meczowe skarpety, firma pewnie sporo straci zysków.

Zanim przejdę do zarysu historycznego, napiszę dlaczego jest on ważny. Otóż bardzo dużo podróbek nie jest zgodnych. Znajomość jerseyowego timeline’u, wiedza kto, komu i w którym roku robił stroje pozwala bardzo szybko rozpoznać podróbkę bez wgłębiania się w szczegóły. To właśnie od tego zaczyna się tzw. legit check. Podróbkom poświęce trzeci tekst, a teraz cofnijmy się w czasie.

Ligi NFL, MLB i NHL już w latach 60-tych miały podpisane umowy z firmami robiącymi repliki koszulek ich zespołów i prowadziły dystrybujcję oraz sprzedaż tych gadżetów. Jeden z teksańskich sprzedawców, wprowadził nawet mozliwość personalizowania koszulek Dallas Cowboys juz w latach 70-tych. NBA pod tym względem było daleko z tyłu. Większość klubów współpracowało z lokalnymi producentami, niemniej rzadko kiedy, była to współpraca na szeroką skalę, która poza produkcją ciuchów dla koszykarzy rozszerzona byłaby o sprzedaż koszulek dla kibiców czy jakiekolwiek gadżetów. Wśród tych producentów obsługujących kluby NBA były znane Wam marki jak Wilson, Rawlings, Russell Athletic oraz mniej znane jak MacGregor, Sand Knit, Powers Mfg czy Tiernan. Niektóre firmy obsługiwały kilka klubów, inne tylko jeden. Przypominam, że liga NBA w latach 60-tych i 70-tych nie była najlepiej sprzedającym się produktem marketingowym.  Problemy zawodników z narkotykami, brak zainteresowania mediów, kibiców, kwestie rasowe. Koszykówka stała się sportem czarnoskórych, więc gdy w końcu zdominowali oni ligę, wielu białych niedzielnych kibiców przełożyło swoje zainteresowanie na dyscypliny, w których biali dużo lepiej się odnajdywali jak baseball, hokej czy football amerykański.

Dalej historię już znacie. Do ligi przychodzą Larry Bird oraz Magic Johnson, którzy swoimi pojedynkami przyciągają rzesze kibiców i podzielili cały kraj na fanów Celtics lub Lakers. Przyjście do ligi białego gracza, który potrafił zdominować grę czarnych miało ogromny wpływ na odbicie się od dna ligi i przyciągnięcie do niej pieniędzy i sponsorów, choć mało kto przyzna to oficjalnie. Faktem jest, że to biali byli dużo zamożniejszą grupą społeczną wówczas w Ameryce i to oni zostawiali najwięcej pieniędzy w klubowych kasach.

Potwierdzeniem tej tezy niech będzie fakt, że pionierami w sprzedaży koszulek zostali… Boston Celtics, którzy we współpracy z Jordan Marsh zaczęli sprzedawać tshirty z numerem 33 i wordmarkiem Celtics w Bostonie i okolicznych miejscowościach. Tak się to właściwie to zaczęło, w debiutanckim sezonie Larry’ego Birda w NBA. Oczywiście wiele w kwestii sprzedaży pamiątek NBA, w tym jerseyów, zrobił David Stern, jeszcze jako wiceprezydent. To jego działąnia doprowadziły do powstania w 1982 roku pionu w lidze, który zajął się współpracą z klubami i koordynowaniem produkcji i sprzedaży. Nie było to łatwe, bo kluby współpacowały z różnymi firmami, dlatego już wtedy rozpoczęły się poszukiwania stabilnej firmy, która byłaby dobrym partnerem dla ligi i klubów. Wybór padł na MacGregora, który już wtedy obsługiwał 9 z 23 klubów, miał doświadczenie, rozwijał się (chwilę wcześniej pochłonął kilka innych mniejszych producentów sportowych, m.in. Sand Knita i Medalista) i miał jasne plany na przyszłość, które idealnie wpisywały się w wizję Davida Sterna. To wchłonięcie Sand Knita było kluczowe, bo wraz z tym, przejęto prawa do siateczkowanego materiału z nylonu, niesamowicie wygodnego i rozciągliwego, który zrewolucjonizował strój koszykarski i stał się wreszcie wygodny i przewiewny. Materiał ten na lata zagościł w koszulkach koszykarskich, wyparł go dopiero Nike w 1999 roku swoim Dri Fitem.

Rok 1986 okazuje się przełomowy. Od tego momentu logotyp NBA pojawia się na ramiączku koszulek i spodenkach a MacGregor  przejmuje wszystkie kluby i staje się oficjalnym outfitterem NBA.  W ramach 5-letniej umowy, zobowiązany jest do produkcji i sprzedaży strojów meczowych, dresów rozgrzewkowych i strojów treningówych. Produkowane są od tego momentu 2 rodzaje koszulek – Repliki i Autentyki. W międzyczasie Converse stał się też oficjalnym butem NBA (doszły indywidualne kontrakty m.in. z Juliusem Ervingiem, Magiciem Johnsonem czy Larrym Birdem) a Cliff Engle oficjalnym swetrem… statystyków. Jakiś czas później Starter podpisuje umowę na produkcję oficjalnych bluz, kurtek i innych ciuhów a później także czapek, którymi zasypie cały świat.

Jerseye MaGregora, tak jak wspomniałem dzieliły się na Repliki i Autentyki, co ciekawe wszystkie produkowane były bez nazwisk, tylko z numerami. Repliki wykonane w pełni metodą sitodruku, zamiast siateczki miały „pełny” materiał, ściągacze były 1 kolorowe. Założeniem wypuszczenia na rynek Replik było to, by mogli sobie na nią pozwolić wszyscy kibice, ci mniej zamożni, dzieci. Autentyki były przeznaczone raczej dla bogatszych i bardziej zapalonych kibiców, którzy skłonni byli wydać większe pieniądze na jersey. W założeniu, autentyki miały być wykonane tak samo jak meczowe koszulki. Jeśli chodzi o Sandknita MacGregora, w sumie tak było. Materiały, ściągacze i kroje są takie same jak w meczówkach, natomiast czasami występowały małe różnice w sposobie nanoszenia emblematów, np. autentyki Michaela Jordana z tego okresu są zrobione w całości sitodrukiem. Meczowe jerseye Bulls, o czym pisałem w 1 tekście, miały numery z vinylu, do tego trochę zmieniono czcionkę numerów… Repliki i Autentyki zostały z nami do dzisiaj, podobnie jak nazewnictwo i target, dla którego są przeznaczone.

Niestety dla NBA MacGregor popadł w małe problemy finansowe. „Połykanie” mniejszych firm odbywało się zbyt szybko, część z nich była przejmowana z długami, do tego spore inwestycje w nowe fabryki spowodowały, że firma zaczęła tracić płynność finansową. To odbiło się na braku reklamy i w końcu doprowadziło do bankructwa. To nie były dobre wieści dla NBA, to były wręcz tragiczne wieści, bo wszystko to miało miejsce, gdy właśnie zaczynał się  boom na … NBA. Julius Erving wprowadził grę na inny poziom. Rywalizacja Celtics i Lakers sięgnęła zenitu, pojawili się Detroit Pistons a za rogiem czyhał Jordan z Bykami, nie zapominając o pozostałych gwiazdach, które miały lada dzień zdominować ligę.

Warto pamięteć, że system dystrybucji jerseyów i gadżetów był w tamtych czasach bardzo ograniczony. W zasadzie gadżety klubowe dostępne były w klubowych sklepach w halach drużyn, później doszły katalogi np. Eastbaya, w których można było zamówić pamiątki i gadżety, problem w tym, że… MacGregor nie miał pieniędzy na reklamę, więc jerseye NBA w coraz popularniejszych katalogach nie występowały, lub występował na 1/2 stronach kiedy kilkanaście stron było poświęconych footballowi amerykańskiemu.

Bankructwo MacGregora w 1990 roku spowodowało, że firma nie wywiązała się z 5-letniego kontraktu. W 1990 roku, rozpoczły się poszukiwania nowego outfitera, tym razem wybór padł na Championa., który zyskał prawa do produkcji Replik i Autentyków wszystkich ekip NBA. Podpisano 4-letnią umowę, sprzedaż szła bardzo dobrze. Po pewnym czasie Champion wprowadził do obiegu Pro Cuty i europejską Replikę. Pro Cuty, czyli koszulki w rozmiarze zawodnika w praktyce nie różniły się niczym od koszulek meczowych. Wprowadzono je w limitowanych ilościach i stały się hitem wśród kolekcjonerów. Repliki dla Europy były w pełni sublimowane i domyślam się, że również pozwoliły zarobić firmie krocie bo sublimacja mocna ograniczała koszty produkcji a ówczesna cena oscylowała wokół 200zł, co było wówczas fortuną, jeśli chodzi o koszulki sportowe. Jerseye Championa w Europie obecne były od 1991 roku do 2010 roku, kolejnej umowy nie podpisano, ponieważ Adidas zobowiązał się przejąć rynek europejski. Problem w tym, że ciuchy NBA były chyba gorzej dostępne od tych Championa. Jerseye Championa znacząco pomogły lidze w ekspansji i promocji ligi poza USA.

Od sezonu 1994/95 na parkietach NBA pojawiły się stroje alternatywne, czyli 3 komplet strojów. Początkowo nie wszystkie ekipy postanowiły z tej okazji skorzystać, jednak dobre wyniki sprzedaży zachęciły kolejne kluby. Prawa do produkowania gadżetów z logotypem NBA i wszystkich ekip ligi dostał także Starter, który zasypał świat swoimi czapeczkami. Zaczął także produkcję Swingmanów, czyli koszulek, które są  tańsze od autentyków ale bardzo je przypominają. Jedyna różnica polega w sposobie nanoszeniu numerów/napisów. Oczywiście ściągacze i siateczki użyte w Swingmanych też odbiegały od tego oryginalnego „meshu” (mesh, to materiał dziurkowany) używanego wówczas w autentykach i meczówkach. O ile w autentykach wszystko, każda warstwa/kolor  naszyte jest zygzakiem, w Swingmanie naszyta jest tylko 1 warstwa, wszystko pozostałe jest na niej namalowane/nadrukowane i tylko imituje kolejne warstwy i nici, jeśli się przyjrzycie numerom/napisom Swingmanów, zobaczycie imitację zygzaka.

Dalej, sytuacja dla Championa się komplikuje. W ogóle cała sytuacja w kwestii tego kto, w którym sezonie i komu produkuje jerseye NBA się mocno komplikuje i sam mam z nią do dziś problemy. W 1997 roku kończy się kontrakt Championa. Liga rozpoczyna negocjacje z kilkoma firmami, nie udaje się jednak wyłonić jednego outfittera. 1O klubów przejmuje Nike, kolejne 10 Starter a przy 9 pozostaje Champion. Taki podział panuje przy prawach do produkcji Autentyków i Pro Cutów. W przypadku Replik, prawa do ich produkcji pozostały przy Championie, natomiast Swingmany, póki co, mógł robić Starter, którego uznaje się za ojca Swingmanów. Później nadszedł lokaut podczas którego zbankrutował Starter. Jego kluby przejmuje Puma. W kolejnych latach do gry wkracza Reebok, który przejmuje najpierw wszystkie kluby Pumy i 2 Championa (2001 rok). W międzyczasie Reebok podpisuje z ligą umowę na wyłączność, w ramach której do roku 2004 ma przejąć wszystkie pozostałe kluby a Champion i Puma wymieniają się ekipami ze swoich stajni (PacersHornets). Championowi bardzo zależało na Hornets, ponieważ swoją siedzibę firma miała w Charlotte, jednak już rok później wszystkie te kluby przejmuje Reebok. Ostatnim krokiem jest przejęcie 10 klubów „należących” do Nike, następuje to w  2004 roku, po finałach NBA. Trochę to wszystko zagmatwane, najłatwiej zilustruje to tabelka.

Sytuacja normuje się na chwilę, ponieważ Reebok jest outfiterem do końca sezonu 2005/06, następnie 11 letnią umowę podpisuje Adidas natomiast w 2017 lige przejmuje Nike/Jordan Brand… ale ale

Do roku 1999, Autentyki i Pro Cuty są robione tak samo jak koszulki meczowe. Jedyna różnica polega na sposobie naszycia emblematów na koszulkach. Koszulki meczowe są wyszywane przez krawców, współpracujących z klubami, to oni/one ręcznie naszywają zygzakiem każdy numer i literę w nazwisku. Koszulka po wywinięciu na lewą stronę ma z reguły tylko jeden widoczny ścieg – zygzak. Autentyki i Pro Cuty, by przyspieszyć produkcję były wyszywane przez maszyny i z reguły miały tyle zygzaków widocznych na lewej stronie koszulki ile było warstw. Niestety od 1999 do 2010 wszystkie Autentyki i Pro Cuty (poza tymi od Adidasa) nie są zrobione tak ,jak meczowe jerseye.

W 1999 roku Nike przygotowało dla wielu ekip małe rewolucje wprowadzając materiał Dri Fit Alpha Project. Kilka ekip (Celtics, Spurs, alternatywne Bulls, Blazers) dostało ten materiał zamiast siateczki, inne (m.in. Lakers, Raptors, Heat, Pistons Mavericks) w kooperacji z firmą z Oregonu zdecydowały się dodatkowo na odświeżenie projektu swoich strojów. W zasadzie jedynie Wizards uchowali się bez zmian.  Nike poza nowym materiałem wprowadziło wyszycia Kiss Cut, które znaczaco zmniejszyły wagę numerów i poprawiły ich plastyczność. Niestety Autentyki i Pro Cuty nie były wyposażone w takie wyszycia, miały standardowe wyszycia (piramidalne) co więcej materiał Dri Fit używany w meczówkach także różnił się od tego używanego w Autentykach i Pro Cutach, podobnie jak wykończenia.

Ciekawostka:
Trzeba przyznać, że ludzie od Nike mieli nosa przy wyborze drużyn do swojej stajni. Od 1997 roku, przez kolejnych 18 lat, mistrzostwo ligi zdobywały tylko ekipy wybrane w 1997 roku przez Nike (oczywiście także, gdy ich kontrakt wygasł). Przełamanie nastapiło dopiero w 2015 roku, kiedy Warriors zdobyli tytuł, późniejsi mistrzowie, Cavs to również ekipa „nie należąca” do Nike wówczas. Niemniej z tego grona 10 ekip, znaczących sukcesów nie odnieśli jedynie Washington Wizards i Toronto Raptors. Pozostałe ekipy albo zdobywały tytuły albo były liczącymi się drużynami przez te lata. Swoją drogą mówi się, że nieprzypadkowo Jordan wylądował w Wizards, jako udziałowiec i zawodnik…

Nike zrobił w tym okresie sporo dobrego, choć mam żal do nich o to, że jako pierwsi „ruszyli” personalizowane bluzy rozgrzewkowe. Część zespołów, jak Celtics, Pistons czy Lakers miało przez wiele lat personalizowane bluzy, z naziwskami, czasami imionami i numerami graczy. Nike odszedło od tego w przypadku Lakers i Pistons. Bluzy Celtics wciąż były personalizowane aż do czasów Adidasa…

W 2004 roku Reebok przejął wszystkie kluby, jednak nie miał łatwej sytuacji na starcie, ponieważ co klub, to inne wykonanie strojów meczowych czy rozgrzewkowych. Każdy producent wprowadzał własne materiały i kroje, to dodatkowo utrudniało po ich przejęciu produkcję meczowych trykotów i Autentyków. Wysokie koszty spowodowały wzrost cen Autentyków do poziomu 179$ za jersey (wcześniej 149$). 2 lata później lige przejął Adidas, który zapowiedział mocniejszą ekspansję produktów NBA w pozostałych regionach świata, dzięki świetnie rozwiniętej sieci swoich sklepów firmowych. Ludzie z Adidasa zaznaczyli jednak, że w pewnym momencie ujednolicą sposób produkcji strojów koszykarskich. Po kilku latach intensywnej pracy powstał system Revolution30. Krój koszulek czy spodenek w zasadzie pozostał bez zmian, natomiast ciężar i plastyczność strojów w porównaniu z topornymi Dri-Fitami i siatkami robiła różnicę. Róznicę zrobiły tez nowe „meshowe|” numery oraz zmniejszenie czcionek w nazwiskach. Stroje Rev30 miały też jedną zasadniczą zaletę, która ucieszyła jerseyheadów, mianowicie Autentyki były takie samo wykonane jak meczówki. Problemem za to stała się cena (299$ w retailu, w niektórych sklepach klubowych 349$ w retailu). Zeby nie było tak różowo, tak jak wspominałem w 1 tekście, numery i nazwiska miały być naklejane na stroje, bez wyszywania zyg zakiem. Naklejane numery testowane były już podczas wcześniejszych Meczów Gwiazd, jak to z reguły bywa przy wprowadzaniu nowinek, jednak reakcja właścicieli klubów wymusiła na Adidasie zmianę planów. To natomiast spowodowało, że w Autentykach zaczeto naszywać twill imitujący mesh. Kibice to znienawidzili, Adidas i liga bronili się tym, że łatwiej będzie na tym zbierać autografy graczy ale prawda była taka, że koszty produkcji przy ręcznym naszywaniu meshowych numerów były zbyt wysokie, maszynowe nie wchodziło w grę… Autentyki z oryginalnymi meshowymi numerami były dostępne w bardzo ograniczonych ilościach, dostep do nich poza klubami NBA mieli jedynie ludzie z dojściami do fabryk. Tak zaczął kwitnąć drugi, „podziemny” system rozprowadzania Autentyków NBA.

Adidas wprowadził w porozumieniu z ligą rękawki, tak znienawidzone swego czasu przez LeBrona Jamesa. Ja będę rękawków bronił, ponieważ nie każdy kibic NBA ma atletyczną budowę ciała. Koszulki z rękawkami dały tym okrąglejszym fanom okazję do noszenia Autentyków bez potrzeby zakładania ich na tshirty etc. W 2014 roku nastąpiło przeniesienie logotypu ligi z ramiączka na tył koszulki, nad nazwisko, był to pierwszy ruch pod możliwość umieszczenia logotypów sponsorów na ramiączkach jerseyów. Adidas uległ presji kibiców i skrócił Autentyki, które do tego momentu miały przedłużenie +2, od tego momentu w sprzedaży dla kibiców dostepne były tylko i wyłącznie jerseye bez przedłużenia. W czasach Adidasa uściśniona została także współpraca z MeiGraiem, od wprowadzenia systemu Rev30, jerseye meczowe zyskały własną dodatkową metke z numerem seryjnym, który można sprawdzić w systemie i potwierdzić autentyczność koszulki. Oprócz trego koszulki zyskały kieszeń wewnętrzną, w którą wkłada się mikro chip i mikrofon, gdy jest taka potrzeba. Chipy dają ogromną wiedzę nt. drogi pokonywanej przez zawodnika w meczu, natomiast mikrofony służą telewizjom.

Dla mnie najwiekszą wadą Adidasa było umieszczenie 3 pasków w zasadzie w każdym możliwym miejscu, od dresów rozgrzewkowych po koszulki meczowe, na szczęście tylko All Star Game. Nie jestem jakimś haterem niemieckiego giganta ale umieszczanie, wszędzie gdzie można było, 3 pasków nie współgrało mi z tym, do czego zostałem przyzwyczajony przez lata. Dużo mniej przeszkadza mi obecnie swoosh czy jumpman na stojach meczowych, za to 3 paski biegnące przez cały strój od pachy w dół… dobrze, że to już za nami. Niemniej nie wiem jak zareagowałbym na logotyp innego producenta na strojach NBA. Nike czy „skoczek” wydają się naturalni dla NBA.

Należy pamiętać, że nie wszystkie zmiany wprowadzane są przez outfitterów. Czasami to liga narzuca pewne rozwiązania, tak było w przypadku reklam na koszulkach, które są obecnie testowane, jednak nie sądzę, by na testach poprzestano i program będzie kontynuowany.

Hardwood Classic i inne

Ostatnich kilka słów chciałbym poświęcić na HWC i inne jerseye okazjonalne. Wprowadzenie alternatywnych koszulek zaowocowało zwiększeniem sprzedaży i zysków. Na 50-lecie ligi sporo drużyn zagrało w strojach retro, nazywanych Hardwood Classic (HWC). Champion wyprodukował sporo replik tych koszulek, które oczywiście sprzedawały się nie gorzej od tych standardowych. Nike widziało w tym jeszcze wiekszy potencjał, więc po przejęciu drużyn w 1999 roku, stworzyło serię HWC Nights, i wyprodukowało zarówno Swingmany HWC jak i Autentyki. Później liga przejęła projekt i do HWC Nights włączyła inne zespoły, choć jesli pamiętam w strojach Hwc grały głównie ekipy Reeboka i Nike.

Program HWC Nights kontynuowany jest do dzisiaj a koszulki retro obecnych graczy sprzedają się świetnie. Tak samo jak koszulki z innych okazjonalnych spotkań. Zaczęło się od tego, że zespoły biorące udział w meczach świątecznych lub przedsezonowych w Europie, Azji czy Ameryce Południowej  zaczęły dostawać na stroje dodatkowe patche. Później wprowadzono kolejne modyfikacje, np. Boston Celtics grający we Włoszech dostali wordmark CELTICS w kolorach flagi  Włoch a Memphis Grizzlies boki koszulek w barwach flagi Hiszpani. Wstawek i motywów było coraz więcej, tak samo jak okazji do naszycia patcha. Latina Noche, St.Patrick Games, China New Year to tylko jedne z kilku akcji NBA, na które produkowano osobne stroje, dodatkowo każdy klub zaczął wynajdywać swoje własne święta, na które dostawał oddzielne stroje. Prym wiodą w tym kluby LeBrona Jamesa. Tam gdzie LeBron się pojawiał Cavs, Heat, ponownie Cavs, zawsze grano w wielu różnych kompletach strojów, praktycznie od 2006 roku, zespół Lebrona co roku grał w strojach HWC, co roku coś świętowano… Cavs poszli jeszcze dalej i dodawali kolejny komplet strojów nazwany Cavfanatic jeśli dobrze policzyłem doszło do sytuacji, w której w 1 sezonie Bron grał w 8/9 różnych kompletach strojów..

W związku z tym, że w sezonie 1996/97 koszulki Championa HWC całkiem nieźle się sprzedały, pewna firma z Philadelphii postanowiła spróbować na tym zarobić. Mitchell&Ness bo o tej firmie mowa, powstała w 1903 roku i swego czasu obsługiwała zawodowe drużyny z Philly, głównie footballowe i baseballowe. Firma swego czasu prawie zbankrutowała. Przed tym uratował ich przypadek, kiedy w swoich halach odkryli bele z flanelowym materiałem, z którego wykonywali meczowe stroje baseballiowe w przeszłości. W połowie lat 80-tych po wizycie jednego z klientów wpadli na pomysł wyprodukowania strojów takich samych, w jakich grano 30 lat wcześniej. Pomysł wypalił i następnym krokiem była produkcja koszulek NBA oraz później kolejnych lig. W 1999 roku zaczyna się produkcja koszulek NBA. Początkowo, faktycznie koszulki robione są tak samo jak ich odpowiedniki z przeszłości. Używane są te same materiały, wyszycia, kroje koszulek. Koszulki retro stają się przebojem, noszą je zarówno sportowcy (pamiętacie Kobego Bryanta w jerseyu Jerry’ego Westa podczas mistrzowskiej parady?), jak i raperzy. Tak zaczyna się era jerseyów. Dziś sytuacja z M&N wygląda trochę inaczej, produkcję kilka lat temu przeniesiono do Chin, koszulki już nie przypominają swoich pierwowzorów, uzywane są inne materiały, firma robi sporo pomyłek w sposobach nanoszenia numerów czy napisów ale spadają koszty produkcji i sprzedaż nie maleje, więc wszyscy się cieszą poza… jerseyheadami. Od tego roku M&N produkuje też Swingmany.

W produkcję koszulek HWC włączyło się też swego czasu Nike w 2003 roku, wypuszczając serię 8403 poświęconą oczywiście Michaelowi Jordanowi. Wyprodukowano Swingmany i Autentyki MJ’a z pierwszego sezonu w lidze, z sezonu 1994/95, kiedy to nosił koszulki z #45 oraz alternatywne koszulki z paskami z historycznego sezonu 1995/96, wszystko to na 20-lecie współpracy Jordana z Nike. To był w zasadzie ostatni dzwonek dla firmy z Oregonu, by zarobić na jerseyach Jordana bo w następnym sezonie, kontrakt z ligą przejął Reebok. Tu kończymy kwestie historyczne. W trzecim, ostatnim, tekście rozbijemy na czynniki pierwsze podróbki.

autor: Rafał Niewiadomski

Historia koszulek NBA cz. 1 – jak nanoszone są grafiki?

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    1 Komentarz
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments