Marcin Gortat rozegrał bardzo dobry mecz numer jeden serii półfinałowej z Boston Celtics. To jednak nie wystarczyło, by wygrać w bezpośredniej rywalizacji z Alem Hofrodem, który był bliski triple-double. Polski środkowy pozostaje jednak dobrej myśli i twierdzi, że jest gotów stawić Horfordowi czoła.
Po wyjściu z szatni zespół Brada Stevensa wrzucił wyższy bieg. Boston Celtics w trzeciej kwarcie pojedynku z Washington Wizards zbudowali dwucyfrowe prowadzenie, którego nie oddali już do końca. Wygrali ten fragment 36:16. W tamtym momencie Al Horford odsłonił swoje karty i okazało się, że były znacznie mocniejsze niż te, które zaraz na starcie pokazał Marcin Gortat. Polak skończył z 16 punktami, 13 zbiórkami, 4 asystami, przechwytem i blokiem. Pod kątem liczb to jego najlepszy mecz w tegorocznych play-offach.
Starcie otwierające serię pokazało, że rywalizacja pomiędzy Gortatem i Horfordem będzie jednym z elementów mających największy wpływ na rozstrzygniecie półfinału. Wizards nadal grają bez swojego rezerwowego wysokiego – Iana Mahinmiego. Poza tym w meczu numer jeden skręcenia kostki doznał Markieff Morris. Zawodnik obiecał, że wróci, ale uraz jest tak poważny, że może być mocno ograniczony, zwłaszcza po bronionej stronie parkietu. W takim wypadku na Marcina spadnie jeszcze więcej obowiązków.
– Podkręciłem kostkę, ale przecież nie jestem z cukru – mówił Gortat, który w drugiej połowie starcia z C’s także doznał drobnego urazu. – Jestem prawdziwym Polakiem – nie mogę teraz się podłamać. Jestem jedynym wysokim do dyspozycji, nie licząc Ochefu – naszego pierwszoroczniaka. Muszę grać, muszę dawać z siebie wszystko i robić to na naprawdę wysokim poziomie – dodał środkowy Washington Wizards. Ewentualny brak Morrisa sprawi, że Gortatowi pomagał będzie tylko Jason Smith. On z kolei jest po urazie łydki, którego doznał w serii z Atlantą Hawks.
Co natomiast Marcin ma do powiedzenia na temat swojego rywala? – Jest wszechstronny i robi na parkiecie wszystko. Może przez trzy kwarty czułem, że mam nad nim kontrolę, potem nagle zbiera, dobija, podaje, rzuca. Siadam na ławkę i widzę, że zapisał prawie triple-double. Kiedy on to zrobił? To była dla mnie spora niespodzianka. Muszę wywrzeć na Alu większą presję. Nie mogę mu pozwalać na tyle asyst. Potrzebuję go bardziej zaatakować i wymuszać faule. To świetny gracz, a przed nami długa seria. Dla mnie to naprawdę ciekawe wyzwanie – przyznał Gortat.
Marcin nie ma innego wyjścia – musi walczyć bez względu na okoliczności. Kolejny mecz serii pomiędzy drużynami z DC i Bostonu już kolejnej nocy o 2:00!
[ot-video][/ot-video]
fot. Keith Allison, Creative Commons
Wyniki NBA: Blow-out Rockets w San Antonio! 35 punktów LeBrona Jamesa
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET