Dla Marcina Gortata to był wyjątkowo frustrujący mecz. Polak swoje pierwsze punkty zanotował dopiero na linii rzutów wolnych w czwartej kwarcie. Obrona Hawks dobrze reagowała na jego grę w pick-and-rollach z Johnem Wallem. Rozgrywający gospodarzy był dla swojej drużyny największą przewagą notując 20 oczek i 14 asyst. Ekipa z DC wyszła na prowadzenie i w Atlancie może serię zakończyć.
ATLANTA HAWKS – WASHINGTON WIZARDS 99:103 (2-3)
Mecz rozpoczął się ofensywną rozpustą obu ekip. Drużyny wymieniuały się ciosami trafiając rzut za rzutem. Po trafieniu z półdystansu Paula Millsapa, Atlanta Hawks wyszła na prowadzenie 11:7. Scott Brooks próbował przede wszystkim uruchomić Markieffa Morrisa, którego brakowało ofensywie Wiz w poprzednich starciach. Keef otrzymał kilka posiadań na półdystansie. Gospodarze mieli jednak problem ze zdobywaniem łatwych punktów, poza tym brakowało im skuteczności w rzutach z wyskoku. Trójka Kelly’ego Oubre na koniec kwarty pomogła Washington Wizards zejść do -2 (23:25) przed kolejną odsłoną.
W tej serii przeważnie wygrywali ci, którzy zdobywali więcej punktów spod kosza. Tymczasem podczas pierwszych kilkunastu minut, obie drużyny skupiły swoją egzekucję na rzutach z półdystansu i z dystansu. Brak agresji w grze Wiz przełamał John Wall atakując kosz i kończąc akcję 2+1, ale Hawks odpowiedzieli trójką Tima Hardawaya Jr. Goście cały czas utrzymywali się na kilkupunktowym prowadzeniu. Na 6 minut przed końcem pierwszej połowy, na parkiet wrócił Marcin Gortat. Do tego momentu środkowy nie miał na swoim koncie ani punktu. W międzyczasie jego koledzy ukończyli run 11:2 i zmusili trenera Mike’a Budenholzera do skorzystania z przerwy na żądanie. Wall popisał się świetnym podaniem na alley-oopa do Morrisa.
Ekipa z DC zakończyła pierwsze 24 minuty na prowadzeniu, ale gatunkowo – był to mecz błędów i nietrafionych prób. Gortat schodził do szatni z 0/1 FG, ale jak zwykle stawiał dużo dobrych zasłon i pod koszem boksował się z – już nie tak skutecznym – Dwightem Howardem. Początek trzeciej kwarty należał do Walla i Otto Portera Jr. Pierwszy napędzał grę Wizards, drugi trafiał z dystansu. Po chwili trójka Johna zwiększyła prowadzenie gospodarzy do 11 oczek, ale zaraz po przerwie dla trenera Budenholzera, Hawks odpowiedzieli błyskawicznym runem 9:0. Do ostatniej 12-tki starcia numer pięć, zespoły przystępowały z różnicą 4 oczek na korzyść Czarodziei.
Trener Brooks zaufał swoim rezerwowym, którzy po raz kolejny dostarczyli energią z ławki. Brandon Jennings, Kelly Oubre i Bojan Bogdanović odpowiednio zajęli się grą, gdy odpoczywał duet Wall-Beal. Na 6 minut przed końcem Gortat rzucał pierwsze wolne w serii! Przy okazji zapisał na swoje konto pierwsze punkty w meczu, Wizards prowadzili 5 oczkami (94:89). Na ostatniej prostej Marcin musiał bronić przeciwko samll-ballowi Hawks i mierzyć się w bezpośrednim pojedynku z Millsapem. Po wsadzie Taureana Prince’a w kontrze, Jastrzębie traciły już tylko 2 oczka. Końcówka była intensywna. Gdy na zegarze pozostało 9 sekund, MG zebrał piłkę z atakowanej tablicy, ale zamiast ją przytrzymać, natychmiast oddał rzut.
Próba była niecelna i dała Hawks szansę na zniwelowanie straty do punktu, gdyby tylko wpadł rzut za trzy Hardawaya Jr. Tak się jednak nie stało i Wizards wykorzystali przewagę parkietu, by w serii wyjść na prowadzenie. John Wall był najlepszym zawodnikiem meczu notując na swoje konto 20 punktów (9/20 FG, 1/3 3PT), 14 asyst oraz przechwyt. 27 oczek (11/22 FG, 1/9 3PT) zapewnił Beal, z kolei Gortat trafił tylko 1/6 z gry, miał 5 punktów i 10 zbiórek. W obozie Hawks najlepiej zaprezentowali się Paul Millsap – 21 punktów (8/19 FG, 5/6 FT), 11 zbiórek, 2 asysty oraz Dennis Schroder – 29 oczek (10/18 FG, 5/6 3PT, 4/5 FT), 11 asyst. Seria wraca do Atlanty.
[ot-video][/ot-video]
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET
Wspieraj PROBASKET
