Golden State Warriors od drugiej porażki z rzędu rozpoczęli życie bez Kevina Duranta w składzie. Lepsi okazali się Chicago Bulls, którzy we własnej hali powstrzymali GSW do zaledwie 87 punktów w meczu. Phoenix Suns rozkręcili machinę ofensywną, która nie dała szans przyjezdnym Charlotte Hornets w meczu zakończonym wynikiem 120-103. Świadkami ciekawego spotkania byli obserwatorzy spotkania Thunder-Blazers. Nawet 45 punktów ze strony Westbrooka nie zapewniły Thunder zwycięstwa w Portland, Oregon.
GOLDEN STATE WARRIORS 87 – 94 CHICAGO BULLS
Golden State Warriors w pierwszym spotkaniu bez Kevina Duranta w składzie nie pokazali się najlepiej. Po raz pierwszy od 5 kwietnia 2015 podopieczni Steve’a Kerra przegrali drugi raz z rzędu. Po porażce w stolicy, tym razem przyjezdni z Kalifornii musieli uznać wyższość gospodarzy z Windy City 87-94. Usunięcie z składu Duranta przejawiło się przede wszystkim sporymi kłopotami Warriors w ataku. 39% z gry, zaledwie 20% za trzy oraz „tylko” 23 asysty to statystyki do których ani kibice, ani sami gracze GSW nie przywykli. Goście począwszy od drugiej kwarty za żadną cenę nie mogli trafić do kosza.
Brutalną passę podtrzymuje Steph Curry, który trafił zaledwie 2 z 11 oddanych rzutów za trzy. W ostatnich trzech spotkaniach Dubs (wszystkie na wyjazdach) dwukrotny MVP uważany za najlepszego strzelca ligi (może nawet w historii) nie pomylił się jedynie 4 razy w 33 próbach! Tej nocy jeszcze gorzej zza łuku wypadł Klay Thompson – 1/11. Przy takiej skuteczności trudno o zwycięstwo na takim poziomie.
Po stronie Chicago Bulls double-double zaliczył Bobby Portis (17/13), a 22 oczka dołożył lider Byków, Jimmy Butler. Tej nocy nie trzeba było wiele by pokonać najlepszy zespół w lidze, gospodarze trafiali 44% z gry w tym jedynie 26% za trzy.
[ot-video][/ot-video]
OKLAHOMA CITY THUNDER 109 – 114 PORTLAND TRAILBLAZERS
Wygląda na to, że Russell Westbrook podkręca obroty w pogoni za statuetką MVP. Bariera 40 punktów została przez niego przełamana po raz czwarty w ostatnich 5 spotkaniach Thunder. Wszystko szło zgodnie z planem, do momentu czwartej kwarty. Gdy już wydawało się, że Thunder mają kolejna wyjazdową wygraną w kieszeni coś się zepsuło, na prowadzenie wyszli Blazers, którzy swojej przewagi nie oddali do końca. Ofensywa Billy’ego Donovana załamała się w czwartej kwarcie, a wraz za nią podążyła defensywa. Przez ostatnie 12 minut goście zostali ograni 9 punktami (24-33), ostatecznie przegrywając 109-114.
Russell Westbrook na swoim koncie zapisał 45 punktów, 8 zbiórek i tylko 4 asysty. To głównie na nim, Taju Gibsonie (15) oraz powracającym po kontuzji E.Kanterze (18/10) opierały się zagrywki Thunder. Jako zespół mieli oni jedynie 11 asyst, i potwierdza się teoria, że poza kandydatem do MVP w drużynie nie ma nikogo, kto mógłby przejąć inicjatywę rozgrywania akcji. Po drugiej stronie w składzie Blazers dwucyfrowej zdobyczy punktowej dorobiło się aż 6 graczy. Prowadził ich Damian Lillard z 33 oczkami na koncie.
[ot-video][/ot-video]
CHARLOTTE HORNETS 103 – 120 PHOENIX SUNS
[ot-video][/ot-video]