Derbowe spotkanie nie poszło po myśli Enea Astorii Bydgoszcz. Gospodarze nie zdołali pokonać wyżej notowanej KSK Noteci Inowrocław ulegając rywalowi 62:63.
Od początku do ataku ruszyli goście, którzy szybko objęli prowadzenie 8:3, ale taki stan nie trwał długo. Po kilku chwilach Astoria dogoniła przeciwnika i wyszła na prowadzenie, które oddała kilkadziesiąt sekund przed końcem pierwszej kwarty. Kolejne minuty mijały na zaciętej walce i przechodzeniu prowadzenia z rąk do rąk. Świetne zawody rozgrywał Mikołaj Grod mający na swoim koncie do przerwy już 11 punktów oraz Bartosz Pochocki cieszący się jeszcze lepszym dorobkiem (15 pkt.)
– Warunki jakie nam postawiła w defensywie drużyna z Inowrocławia ciągle zaskakują naszych zawodników. Agresywna obrona staje się dla nas sporym problemem. Nie możemy zorganizować dobrego ataku, ale niezależnie od tego, determinacja z naszej strony i całkiem dobra momentami obrona, powoduje, że wracamy do gry. Później jednak rywal znowu ucieka, my doganiamy i znów tracimy. To powoli staje się irytujące – mówił już po spotkaniu trener Jerzy Chudeusz.
Dopiero po powrocie z szatni zarysowała się większa przewaga jednej z drużyn i choć początkowo to Astoria wyglądała lepiej, jednak to Noteć zdołała uciec rywalowi na 11 oczek (54:43). Bydgoszczanie nie zamierzali się poddawać i w ostatniej odsłonie pojedynku wzięli się za odrabianie strat. Na trzy minuty przed końcową syreną, inowrocławianie prowadzili 63:56, ale podopieczni trenera Jerzego Chudeusza wciąż wierzyli w dogonienie przeciwnika. Niewiele zabrakło, by cel osiągnąć – Noteć nie zdołała już zdobyć punktów, ale Astorii do remisu zabrakło jednego oczka.
Mecz obfitował w bardzo dużą ilość przewinień – bydgoszczanie popełnili ich 24, a wymusili 28. Nie wiodło się gospodarzom zza łuku, do skuteczności na poziomie 9% odnosił się trener Jerzy Chudeusz.
– Myślałem, że po meczu w Lesznie nie można mieć gorszego procentu rzutów za trzy punkty, z Legią udowodniliśmy, że można mieć, a dziś po prostu przeszliśmy samych siebie. Na swojej sali trafić jeden rzut z jedenastu to jest nie do przyjęcia. To są głowy, Ci chłopcy… nie wiem są za młodzi, nie wytrzymują presji, nie mam pojęcia. Pracujemy nad skutecznością, ale nie da się wygrać spotkania zdobywając punkty tylko spod kosza, nie ma takich szans. Nie możemy trafić rzutu, to jest masakra – zakończył szkoleniowiec Enea Astorii Bydgoszcz.
Obserwuj @eRKaczmarski
Obserwuj @PROBASKET
źródło: własne/Enea Astoria Bydgoszcz