Ostatnio gra New York Knicks pozostawia wiele do życzenia. Obrywa się za to w dużym stopniu oczywiście Carmelo Anthonyemu. Czy – w świetle jego ostatnich słów – ciężar tych pretensji jest jednak słuszny?
Carmelo Anthony udzielił dla Daily News wypowiedzi, w której zasugerował, jakoby od 11 grudnia grał z kontuzją ramienia, której to doznał rzucając się po piłkę. Kontuzja podobno ogranicza strzelca New York Knicks.
– Jest źle. Wiesz o co chodzi, to rzecz, którą musisz mieć ciągle na uwadze. Czasami czuję się dobrze, czasami jest ciężko. Podczas trwania meczu czujesz, że niektóre rzuty, niektóre ruchy nie są w pełni sprawne. To sprawa, którą musisz rozgryźć, pomyśleć, jak z nią grać. Co działa? Co nie działa? Tak filozoficznie o swoich zmaganiach opowiada gwiazda NYK.
Pomimo tego, że Anthony jest poddawany leczeniu i pracuje nad tym, by do każdego meczu wyjść jak najlepiej przygotowanym, to definitywnym lekarstwem jest coś, na co nie może sobie pozwolić. – Jedyna rzecz, jaka może pomóc, to odpoczynek. Ale gramy niemal każdego dnia. To ciężki miesiąc.
Istotnie, gracze z Madison Square Garden w styczniu mają do rozegrania 17 meczów, więcej niż w każdym innym miesiącu tego sezonu. Czy nie lepiej jednak, gdyby tak ważna postać dla drużyny usiadła na ławce w celu wyleczenia się? – Jeszcze nie, jeszcze nie. Zwłaszcza teraz, kiedy jesteśmy w dołku i musimy się spiąć, aby ponownie wskoczyć ponad 50% zwycięstw. W dodatku mamy w perspektywie kilka drużyn, z którymi mamy możliwość wygrać. Zatem decyzja jest taka… będą musieli kazać mi wziąć kilka dni wolnego, bo ja sam tego nie zrobię.
Wydaje się, że Anthony stawia tu interes drużyny ponad sobą. Teoretycznie to dobrze, jednak czy nie będzie to miało skutków w dłuższej perspektywie? Podczas okresu, gdy Anthony gra z ta kontuzją, Knicks są 3-10. Niewiele więc dało to poświęcenie. Może lepiej, gdyby nie forsował każdego kolejnego występu, lecz wrócił po kilku grach nieobecności do właściwej dyspozycji.
Wspieraj PROBASKET
