Nowy rok to nowe nadzieje dla polskiej koszykówki. Niestety będą to płonne nadzieje. Skąd taki pesymizm? To proste. Co roku mówi się o zmianach wszelakich, które mają dać nową jakość. Raz chodzi o szkolenie, raz mowa o sukcesie reprezentacji, mówiło się też o większej obecności koszykówki w telewizji. I nadal nic z tego nie wynika. W 2017 roku też tak będzie, ponieważ nie ma jednej wspólnej koncepcji oraz co jedna osoba to inna diagnoza problemu.
Kilka dni temu przeczytałem wywiad z Michałem Ignerskim – jednym z najlepszych polskich skrzydłowych ostatnich lat, który przez prawie dekadę utrzymywał się na dobrym poziomie w zagranicznych ligach. Dla Michała Ignerskiego problemem są koszykarze zza oceanu, którzy mogą grać „za zestaw Big Maca”. Co do poziomu obcokrajowców jego słowa można streścić do „kiedyś było lepiej”.
Innym problemem powtarzanym co roku jest mityczne szkolenie. O tym mówi większość ludzi związanych z koszykówką w Polsce. Efekt jest taki, że wyżej wspomniani obcokrajowcy za zestaw Big Maca są lepsi niż polscy młodzi gracze a utalentowani potomkowie Andrzeja Pluty mieszkają w Hiszpanii. Nie ma co narzekać na poziom zawodników zza granicy jeśli nadal obowiązuje przepis o dwóch Polakach na parkiecie. Po pierwsze – duże ceny rodzimych zawodników powodują braki w budżecie na zagranicznych. Po drugie – jeśli już ktoś osiągnie w miarę przyzwoity poziom grę w PLK ma zagwarantowaną do 65 roku życia.
Żaden trener nie jest samobójcą (mam nadzieję) i nie będzie wystawiał gorszych zawodników jeśli ma lepszych. Stąd wniosek, że co „BigMacowi” zawodnicy są po prostu lepsi. I nie ma się o co obrażać.
To na tyle oczywistości napisanych po to, aby nie nastawiać się na kolejny „przełomowy rok”. Taki kiedyś nadejdzie a tymczasem cieszmy się tym co jest czego dowodem jest oglądanie meczów PLK a nie NBA przez autora tego tekstu. NBA jest zawsze cudowna, wspaniała i dlatego nudna. No i pełna, przerw, reklam i podkrążonych oczu.
Szczere życzenia szczęśliwego 2017 roku składam czytelnikom!
P.S. Natomiast nieszczere życzenia szczęśliwego 2017 roku składam telewizji, która „nie pomaga” w promocji ligi. A niech im… obiektywy popękają 😉