Podczas gdy New Orleans Pelicans starali się utrzymać bliski wynik w emocjonującym spotkaniu, sportowa rywalizacja przerodziła się w gwałtowny konflikt przypominający nieco biblijne starcie Dawida z Goliatem. W rolę tego pierwszego wcielił się Jose Alvarado, który, chociaż jest o przeszło 30 centymetrów niższy od Marka Williamsa z Phoenix Suns, sam dążył do konfrontacji fizycznej z przeciwnikiem, która zakończyła się natychmiastowym wykluczeniem obu zawodników z dalszej gry. Incydent, będący wynikiem narastającego napięcia, zmusił sędziów do podjęcia radykalnych kroków w celu opanowania sytuacji na boisku, a werdykt w sprawie wydała już także NBA.
Co było do przewidzenia, rzeczona sytuacja w przypadku obu graczy poskutkowała zawieszeniem. Jak poinformował wiceprezes wykonawczy NBA ds. operacji koszykarskich, James Jones, Jose Alvarado odpocznie sobie przez dwa mecze, zaś Mark Williams – jeden.
Obrońca New Orleans Pelicans odbędzie karę 29 grudnia, gdy jego zespół podejmie New York Knicks, oraz dwa dni później, w wyjazdowym starciu z Chicago Bulls. Z kolei podkoszowy Phoenix Suns również będzie pauzował 29 grudnia, gdy ekipa z Arizony będzie starała się odnieść zwycięstwo w stolicy, a jej rywalem będą Washington Wizards. Rzecz jasna, w przypadku obu ukaranych kolejnym skutkiem parkietowej bójki będzie brak wynagrodzenia za wyżej wymienione mecze.
Co jednak konkretnie się wydarzyło? Wszystko zaczęło się na niewiele ponad dwie minuty do końca trzeciej kwarty, gdy Alvarado odepchnął Williamsa, który próbował postawić zasłonę Collinowi Gillespiemu. Natychmiast odgwizdano faul, co nie spodobało się krewkiemu Portorykańczykowi.
Zawodnik Pelicans próbował dyskutować z sędzią, lecz został lekko odepchnięty w plecy przez środkowego Suns, czego – delikatnie mówiąc – nie przyjął dobrze. Gorąca karaibska krew zawrzała i 27-latek zaczął się szarpać ze znacznie wyższym rywalem. Jak całkiem trafnie zauważyli komentatorzy: – Wiemy, że Jose nie ustąpi przed nikim, nieważne jak wysoki jest to gość.
Jakby tego było mało, Williams przypadkowo uderzył Alvarado łokciem w głowę, na co ten odpowiedział ciosem z góry, trafiając prosto w twarz. Być może doszłoby do regularnej bójki rodem na przykład z lodowisk NHL, ale obu graczy rozdzielili koledzy z drużyn – popularny Grand Theft Alvarado wciąż rwał się do bitki, aż musiał zostać przytrzymany przez Yvesa Missiego – trenerzy i sędziowie. Co najważniejsze – mimo gwałtowności starcia, sytuacja nie przerodziła się w ogólnozespołową bójkę.
Po dokładnej analizie wideo nie mogło być wątpliwości co do winy obu stron. Oficjalny werdykt był jednoznaczny i surowy – obaj zawodnicy zostali wykluczeni z gry, a po usunięciu sprawców zamieszana z parkietu, gra została wznowiona z boku przez ekipę Suns. Zresztą, jak już wiemy, na tym się nie skończyło.
Już po meczu media społecznościowe obiegła nie tyle sama bójka co… reakcja Jordana Poole’a na nią. Koszykarz Pelicans przyglądał się sytuacji, a na jego twarzy widniał wyraz zaskoczenia zmieszanego z podziwem. Sam jednak nie próbował się w żaden sposób wmieszać, być może wciąż mając w pamięci nieprzyjemne wspomnienia związane z Draymondem Greenem.
Tak czy inaczej, udział w tego typu incydencie zdecydowanie bardziej wpisuje się w styl gry Alvarado. Portorykańczyk, czołowy przechwytujący NBA, jest równocześnie uważany za jednego z najbardziej irytujących zawodników w lidze, a i od konfrontacji fizycznych raczej nie stroni.
Przykład? W przedsezonowym starciu z Houston Rockets wdał się w przepychankę ze skrzydłowym rywali, Amenem Thompsonem. W drugiej kwarcie spotkania podczas walki o piłkę po niecelnym rzucie Jabariego Smitha Jr’a obaj upadli na parkiet, ale wyglądało to tak, jakby defensor Pelicans ściągnął próbującego go odepchnąć przeciwnika w dół. Po podniesieniu się obaj ponownie weszli w fizyczny kontakt, zanim zostali ostatecznie rozdzieleni przez kolegów z drużyn. W przypadku Jose skończyło się „tylko” odgwizdaniem faulu przy walce o luźną piłkę i przewinienia technicznego.
W najnowszym przypadku doszło już do wyrzucenia z boiska i przymusowej absencji. Co ciekawe, chociaż sezon jest już w dość zaawansowanej fazie, to dopiero pierwszy przypadek w obecnej kampanii, gdy władze ligi zdecydowały się kogoś zawiesić. Poprzednie przypadki – Ja Moranta czy Terry’ego Roziera – wiązały się z decyzją samej drużyny bądź też władz federalnych.










