Przed rozpoczęciem tej rywalizacji można było zakładać, że Indiana Pacers staną na wysokości zadania i pomimo problemów ze zdrowiem Tyrese’a Haliburtona zaliczą kolejne zwycięstwo przed własną publicznością i doprowadzą tym samym do siódmej batalii. To było jednak więcej niż zwykła wygrana. Gospodarze całkowicie zdominowali Oklahoma City Thunder, ciesząc się w pewnym momencie nawet 31-punktowym prowadzeniem. Nowego mistrza NBA poznamy zatem dopiero po Game 7.
Indiana Pacers – Oklahoma City Thunder 108:91 [3-3]
- Minionej nocy los uśmiechnął się do tych, którzy kładli się spać z nadzieją na siedmiomeczową batalię w finałach NBA. Wszystko zaczęło się jednak od względnie wyrównanej pierwszej kwarty, w którą zdecydowanie lepiej weszli Oklahoma City Thunder. Szybkie ciosy od m.in. Jalena Williamsa i Cheta Holmgrena pozwoliły im odskoczyć (2:10).
- Indiana Pacers momentalnie wrócili jednak do gry, odpowiadając fantastyczną serią 24:7, co było wówczas zapowiedzią tego, co czeka nas w kolejnych minutach (26:17). W pierwszej odsłonie przyjezdni trafiali jednak ponad 50% swoich rzutów, dzięki czemu utrzymywali się jeszcze w grze (28:25).
- Druga kwarta to już prawdziwy popis gospodarzy. Ofensywa OKC całkowicie się posypała (6/17 z gry, 0/5 za trzy), ale również po bronionej stronie parkietu nie byli w stanie stanąć na wysokości zadania. Szalony tryb odpalili m.in. Aaron Nesmith, Tyrese Haliburton czy T.J. McConnell, którzy razem zdobyli 25 punktów — o osiem więcej niż Thunder przez całą tę odsłonę.
- Pacers zaliczyli wówczas serię 30:9, która z perspektywy czasu przesądziła o losach rywalizacji. Nie można mówić tu jednak o porażce OKC wynikającej tylko z chwilowego momentu słabości. Goście zostali niemal dosłownie zmieceni z parkietu.
- W trakcie tej serii mogliśmy zobaczyć jeden z najlepszych kontrataków nie tylko tego spotkania, nie tylko tej serii, ale być może całych play-offów bądź kończącego się sezonu. Haliburton podał piłkę, wykonując jednocześnie obrót o 360 stopni, a następnie Pascal Siakam w fantastyczny sposób wsadził ją ponad dwoma defensorami OKC. Na przerwę ekipa z Indianapolis schodziła ostatecznie z przewagą 22 oczek (64:42).
- Początek trzeciej kwarty był prawdziwym ciosem dla fanów skutecznej ofensywy. Na pierwsze punkty — nie samo trafienie z gry, ale w ogóle jakikolwiek punkt — czekaliśmy prawie cztery minuty. Niemoc przełamał dopiero Haliburton, a kiedy trafienia dorzucili m.in. Myles Turner czy Ben Sheppard, Pacers prowadzili już 70:42.
- Thunder ponownie nie byli w stanie zrobić nic. Ich atak znów nie funkcjonował, co przerodziło się na skuteczność 4/17 z gry i 2/9 za trzy w 3Q. Gospodarze robili z kolei swoje i zamknęli tę część z zawrotnym, 30-punktowym prowadzeniem (90:60).
- W ostatniej części gry znów mogliśmy oglądać solidnie prezentujące się Grzmoty, ale wówczas wszystko było już rozstrzygnięte. Pacers mogli pozwolić sobie na spokojniejszą końcówkę, bo zwycięstwo mieli w kieszeni na długo przed ostatnią syreną.
- Co ciekawe, żaden zawodnik Indiany nie zdominował rywalizacji samodzielnie, za to aż sześciu skończyło z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Najlepiej pod tym względem wypadł Obi Toppin, autor 20 oczek i sześciu zbiórek (4/7 za trzy). Double-double w postaci 16 punktów i 13 zbiórek dorzucił Pascal Siakam. Tyrese Haliburton skończył z 14 oczkami i pięcioma asystami. Kluczową rolę odegrał też Andrew Nembhard (17 punktów, 4 asysty, 3 przechwyty).
- — Jeden mecz. Wszystko sprowadza się do tego. Marzysz o takiej możliwości. [Oklahoma] to oczywiście trudny teren, wiemy to, ale okazja, by zagrać [w Game 7] to ogromny zaszczyt — komentował nadchodzący siódmy mecz trener Rick Carlisle.
- Przeciętny występ zaliczył Shai Gilgeous-Alexander, który zdobył ostatecznie 21 punktów (7/15 z gry), ale rozdał tylko dwie asysty i zaliczył aż osiem strat. — Po pierwsze, uznanie dla Indiany. Zapracowali na zwycięstwo i przez znaczną część 48 minut prezentowali się lepiej. Tu chodzi o kolektyw, nie przegraliśmy przez jednego zawodnika. Po żadnej stronie parkiety nie byliśmy tam, gdzie powinniśmy być — mówił na pomeczowej konferencji trener Mark Daigneault.
- Oprócz SGA dwucyfrową zdobycz punktową zapisali na swoich kontach Jalen Williams (16 punktów), Isaiah Joe (11 punktów) oraz Isaiah Hartenstein (10 punktów). Thunder jako zespół trafili tej nocy 26,7% rzutów za trzy (8/30) i zaliczyli tylko 14 asyst. Dochodzi do tego aż 21 strat.
- Game 7 w Oklahomie, które rozstrzygnie kwestię tegorocznego mistrza NBA, zostanie rozegrane w nocy z poniedziałku na niedzielę o godzinie 02:00 czasu polskiego.