Pierwszy mecz Finałów NBA to zapowiedź prawdziwej koszykarskiej uczty. Ścierają się ze sobą Oklahoma City Thunder i Indiana Pacers, dwie młode drużyny z apetytem na pierwsze w historii obydwu klubów mistrzostwo. Zebraliśmy kilka przydatnych informacji, które warto brać pod uwagę, oglądając kolejne spotkania.



Mecz trwa 48 minut

Takimi słowami Shai Gigeous-Alexander podsumował pierwszy mecz tegorocznych Finałów NBA. Dodał, że Indiana Pacers są w stanie przypomnieć o tym bardziej boleśnie, niż ktokolwiek inny. Powroty z dużych deficytów punktowych można oficjalnie uznać za specjalność Pacers. Poczynając od serii z Milwaukee Bucks zespół z Indianapolis potrafił zaskoczyć każdego kolejnego rywala. Wyjątkiem, jak się okazało, nie są liderzy Zachodu.

Indiana Pacers posiadają niezwykłą wręcz zdolność obracania „przegranych” meczów w zwycięstwa. W pierwszym meczu Finałów prowadzili przez dokładnie 0,3 sekundy – tyle czasu minęło od kluczowego rzutu Tyrese’a Haliburtona do końcowej syreny. Jeszcze na trzy minuty przed końcem spotkania tracili dziewięć punktów względem Oklahoma City Thunder, a mimo tego zwyciężyli – jest to pierwsza taka sytuacja w historii Finałów. Nieważne, jak zakończy się obecny sezon, tegoroczni Pacers na zawsze zostaną zapamiętani jako zespół, którego porażkę można uznać dopiero po końcowej syrenie.

Indiana pozwoli Shaiowi zdobywać punkty

Do tej pory w play-offach największym wyzwaniem dla MVP ligi była defensywa Denver Nuggets. Próbowali oni różnych schematów defensywnych, zmuszając Shaia do ciągłego podejmowania błyskawicznych decyzji. Często mierzył się z podwojeniami, czy też kryciem typu blitz, co zmuszało lidera Oklahomy do pozbycia się piłki.

Rick Carlisle zdecydował się na bardziej konserwatywne podejście. Misję krycia lidera strzelców tego sezonu powierzył Andrew Nembhardowi – koledze Shaia z reprezentacji Kanady. Reszta zawodników Pacers sporadycznie pomagała przy penetracjach, pozwalali SGA punktować jeden na jeden, zamiast tego szczelniej kryjąc jego kolegów z drużyny. Gwiazdor Thunder zgromadził aż 38 punktów, lecz pod koniec spotkania dostrzegalne było jego zmęczenie ciągłymi starciami z Nembhardem. Shai popełniał proste, komunikacyjne błędy w obronie pod koniec spotkania i nie trafił rzutu potencjalnie dającego Thunder zwycięstwo.

Oklahoma musi wygrywać minuty bez Haliburtona na boisku

Można odnieść wrażenie, że Game 1 obydwa zespoły potraktowały jak poligon doświadczalny, sprawdzając rywala przed kolejnym spotkaniem. Mark Daigneault w wyjściowym składzie Isaiah Hartensteina zastąpił Casonem Wallace’em i większość meczu optował za niskimi ustawieniami, rozdzielając minuty środkowych.

Strategia ta wydaje mi się zasadna, nie rozumiem jednak zastosowania Ajaya Mitchella, czy Kenricha Williamsa, którzy zakończyli spotkanie bez zdobyczy punktowych. Ich czas na boisku (łącznie zagrali niespełna pięć minut) można uznać za zmarnowany i ciężki do wytłumaczenia. Oklahomie nie udało się też dostatecznie wykorzystać minut, w których Haliburton siedział na ławce rezerwowych na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. Grający pod jego nieobecność Thomas Bryant, czy Ben Mathurin raczej nie są zawodnikami na miarę Finałów NBA, a Thunder nie byli w stanie tego udowodnić.

Obi Toppin 'Czynnikiem X’ Finałów

Czy wobec powyższego cała ławka Pacers zagrał słabo? Zdecydowanie nie – ogromne brawa należą się Obiemu Toppinowi. Zmiennik Pascala Siakama kapitalnie adresował wszystkie potrzeby Indiany, zapewniając wzrost, atletyzm i przede wszystkim pewną rękę przy rzutach za 3. Mecz zakończył z 17 punktami i pięcioma trójkami na koncie.

Toppin może okazać się idealnym uzupełnieniem dla podstawowej piątki Pacers, zwłaszcza, że jest w stanie grać zarówno u boku Mylesa Turnera, jak i wspierać Siakama przy niższych ustawieniach. Obi może okazać się X Factorem całej serii.

Z taką drużyną Thunder jeszcze nie grali

Oklahoma w pierwszej połowie spotkania zagrała swoją najlepszą koszykówkę – skoncentrowaną na agresywnej obronie akcji obwodowych rywali. W tej odsłonie Pacers popełnili aż 19 strat, więcej niż w jakimikolwiek pełnym meczu ich tegorocznych zmagań play-offowych. Druga połowa wyglądała już zgoła inaczej – zawodnicy Indiany zatroszczyli się o piłkę, grali ostrożniej i trafiali rzuty obwodowe, również te z trudnych pozycji.

Oklahoma w postseason potrafiła nierzadko wybić rywalom z głowy grę w koszykówkę. Widoczne było to zwłaszcza w serii z Minnesota Timberwolves, gdy zawodnicy Wilków nie kryli frustracji w końcówkach meczów. Indiana działa inaczej – zawodnicy nie dali się złamać wszechobecnym defensorom Thunder i ciągłej presji ze strony Lu Dorta, czy Alexa Caruso. Thunder jeszcze nie grali z drużyną tak odporną na ich magiczne sztuczki w obronie.


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna



  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    1 Komentarz
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments