Dzisiejszej nocy miały miejsce dwa starcia, w których niżej rozstawione drużyny starały się powiększyć prowadzenie w serii do stanu 3-1. Sztuka ta nie udała się Denver Nuggets, którym w końcówce zabrakło solidności i świetnej postawy Nikoli Jokicia, zatem z dzisiejszego starcia dwóch najlepszych zawodnikós NBA wyszedł Shai Gilgeous-Alexander. Z kolei Indiana Pacers kolejny raz zagrali na nosie bukmacherom i niespodziewanie pokonali Cleveland Cavaliers. Tym samym od finałów konferencji dzieli ich już tylko jedno zwycięstwo.
Denver Nuggets – Oklahoma City Thunder 87:92 (2-2)
- Przed spotkaniem oczywiste było, dlaczego ten mecz jest kluczowy dla przebiegu serii. Denver Nuggets stanęli przed szansą, by wyjść na prowadzenie 3-1 w serii, co w praktyce oznaczałoby ogromną przewagę Nikoli Jokicia i spółki. Oklahoma City Thunder chcieli zaś zrewanżować się po porażce z ostatniego spotkania, kiedy ulegli po blamażu w dogrywce.
- Od pierwszych minut można było zaobserwować intensywność, z jaką grały obydwie drużyny, walczyły o każdy punkt, szczególnie w defensywie. Trenerzy starali się zahamować rywali, dzięki obronie strefowej i powiedzieć, że im się udało, to jak nic nie powiedzieć. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 17:8 dla Thunder, a łącznie zdobyte 25 punktów, to najniższy wynik w historii, biorąc pod lupę otwierające odsłony. Ekipa z Denver trafiła zaledwie 2/22 rzuty (1/11 zza łuku), a zespół z Oklahomy zanotował niewiele lepsze 6/22 celnych prób z gry. Grzmoty prowadzenie zawdzięczały przede wszystkim Shaiowi Gilegousowi-Alexandrowi, który uzyskał tyle samo “oczek” co Nuggets.
- Początek drugiej odsłony nie przyniósł zmiany obrazu gry, żaden z zespołów nie był zbyt skuteczny, jednak Thunder nieco lepiej radzili sobie z trafianiem do kosza. Przewaga drużyny Marka Daigneaulta wyniknęła z dłuższej ławki rezerwowych. Zmiennicy byli w stanie wejść na parkiet i zapewnić Thunder świeże siły. Z tego tytułu na pochwałę zasługuje niezawodny Alexa Caruso.
- Gdy OKC osiągnęło (najwyższe w meczu) 15-punktowe prowadzenie, wówczas Nuggets ocknęli się i stopniowo, ale konsekwentnie zaczęli gonić rywali. Duża w tym załuga m.in. Christiana Brauna. W tym fragmencie powoli rozkręcił się też Nikola Jokic, który punktował głównie z linii rzutów wolnych. W okolicach połowy kwarty gospodarze trafili pierwszą trójkę meczu, czego dokonał Russell Westbrook. Przed zejściem na przerwę zza łuku trafił jeszcze Aaron Gordon oraz Jokic: równo z syreną.
- Po powrocie na parkiet znacznie lepiej prezentowali się Nuggets, dobrze radzili sobie w defensywie, a co ważniejsze regularnie znajdowali drogę do kosza rywali. W pewnym momencie trzeciej odsłony zdobyli 10 punktów z rzędu, co wyprowadziło ich na prowadzenie, kwarta zakończyła się zaś wynikiem 69:63 dla gospodarzy. Drużyna z Denver trafiła w tej odsłonie 7/11 prób z dystansu, co było przyczyną ich sukcesu. Duży udział w nim miał duet gwiazdorów Nuggets: Jamal Murray i Nikola Jokic.
- W ostatnią kwartę lepiej weszli Thunder, którzy szybko zniwelowali przewagę rywali i wyszli na prowadzenie, co w dużej mierze zawdzięczają dobrej postawie strzeleckiej Casona Wallace’a. Chwilę później Shai zdobył sześć punktów z rzędu po stronie OKC, na co próbował odpowiedzieć Jokic, jednak nieskutecznie.
- Przez kilka niewykorzystanych rzutów wolnych Nuggets, prowadzenie Grzmotów urosło do siedmiu „oczek” 87:81. Heroiczne wysiłki zawodników zespołu z Denver pozwoliły im zmniejszyć stratę do trzech punktów, jednak dopiero na dwie sekundy do końca, co pogrzebało nadzieje gospodarzy i przypieczętowało arcyważne zwycięstwo OKC.
- Warto wspomnieć, że dzisiejszy mecz był katastrofalny pod kątem skuteczności. Zwycięska drużyna trafiła jedynie 31/87 rzutów (36%), w tym 10/41 (24%) prób zza łuku. Z kolei zespół z Denver jeszcze gorsze 25/80 (31%) i 11/45 (24%) rzutów trzypunktowych. Podczas meczu Chet Holmgren wypowiedział się na temat skuteczności obydwu drużyn i stwierdził, że wpływ na nią ma świetna obrona po obu stronach parkietu, ale także zmęczenie, wynikające z bardzo intensywnego starcia w poprzednim meczu serii.
- Thunder do zwycięstwa poprowadził Shai Gilegous-Alexander, który zanotował 25 punktów, sześć zbiórek i pięć asyst, trafiając niezłe jak na dzisiejszy mecz 8/19 rzutów z gry. Fatalnie zagrał chociażby Jalen Williams, który trafił zaledwie 2/13 prób. Dobrze spisali się rezerwowi: Alex Caruso zdobył 10 „oczek, a Aaron Wiggins i Cason Wallace po 11 punktów. Za wysiłki na rzecz drużyny warto docenić też Isiaha Hartensteina, autora ośmiu „oczek” i 14 zbiórek. Solidny występ ma za sobą też Chet Holmgren, który odnotował osiem punktów i zebrał 13 piłek.
- Po stronie Nuggets, jak zawsze wyróżniał się Nikola Jokic, który zdobył dzisiaj 27 punktów i 13 zbiórek, jednak jego skuteczność pozostawiała wiele do życzenia (7/22 celnych rzutów z gry, w tym 2/8 zza łuku). Jamal Murray i Christian Braun dorzucili po 17 „oczek”, a impoującym double-double popisał się Aaron Gordon (15 punktów i 16 zbiórek).
Indiana Pacers – Cleveland Cavaliers 129:109 (3-1)
- Seria między Indiana Pacers a Cleveland Cavaliers jest w mojej ocenie największą niespodzianką tegorocznych play-offów. Przed rozpoczęciem zmagań w półfinałach konferencji prawie nikt nie wierzył, że Pacers będą mieli realne szanse na wyeliminowanie z gry Cavs. Zapowiadano interesującą serię, w której przeważać będzie drużyna z Ohio, okazało się jednak, że jest dokładnie na odwrót, a dziś zespół z Indianapolis kolejny raz “zamknął usta” niedowiarkom.
- Pacers weszli w mecz na znacznie wyższych obrotach, co szybko odbiło się na wyniku spotkania. Zespół z Indianapolis świetnie wykorzystywał potknięcia rywali, grając bardzo efektywnym szybkim atakiem. Przewaga gospodarzy urosła także dzięki świetnej skuteczności zza łuku (6/10 celnych prób). Najprościej mówiąc Pacers grali swoją koszykówkę, co najlepiej potwierdza 13 rozdanych asyst tylko w pierwszej odsłonie. Zespół z Indianapolis prowadził Tyrese Haliburtron, którego wskaźnik +/- w tym fragmencie wyniósł (+16). Otwierająca kwarta zakończyła się wynikiem 38:23 dla ekipy z Indiany.
- Druga odsłona rozpoczęła się bez zmian w dynamice gry: Pacers zdominowali Cavs, zdobywając 10 “oczek” z rzędu, osiem z nich zdobył dobrze dysponowany Pascal Siakam.
- Ekipę z Cleveland ciągnął wówczas duet gwiazdorów: Donovan Mitchell i Darius Garland, nie grali jednak na tyle dobrze, by wyraźnie zmniejszyć stratę do rywali. Jednocześnie drużyna z Indiany bez problemów punktowała, mimo obecności rezerwowych na parkiecie. Swoje momenty miał wówczas Obi Toppin czy T.J. McConnell.
- Okazało się jednak, że najgorsze jeszcze przed Cavaliers, bowiem gdy na parkiet wróciła pierwsza piątka, Pacers zanotowali serię 19:2 tuż przed zejściem na przerwę. Niesamowicie prezentował się w tym fragmencie Myles Turner, który był odpowiedzialny za 12 z 19 zdobytych przez drużynę punktów. Efektem świetnej postawy gospodarzy było przytłaczające, 41-punktowe prowadzenie (80:39).
- W przerwie sytuacja Cavs jeszcze bardziej się skomplikowała. Podczas rozgrzewki kontuzji kostki doznał Donovan Mitchell, co wykluczyło go z gry na drugą połowę.
- Po powrocie na parkiet można było oglądać chociaż namiastkę tego, co w poprzednim meczu zaprezentowali Cavaliers. Drużynę z Ohio prowadził, bardzo dobry w tym fragmencie Darius Garland, jednak Pacers mimo gorszej dyspozycji nadal utrzymywali bezpieczne, 30-punktowe prowadzenie. Niezależnie od tego, warto nadmienić, że zespół z Cleveland wygrał tę odsłonę 38:29.
- Jak na dłoni widać było, że Cavs są dzisiaj znacznie gorzej dysponowani i de facto nie mają szans odrobić strat, stąd decyzja trenera Kenny’ego Atkinsona, by czwartą kwartę rozegrali rezerwowi. Po stronie gospodarze również swoje minuty dostali zawodnicy z ławki. Drugi garnitur zespołu z Ohio, zaprezentował się na tyle dobrze, że zmniejszył różnicę punktową do 20 “oczek”, przez co wynik meczu nie oddaje jego przebiegu ani dynamiki.
- Faktem jest jednak, że Pacers odnieśli bardzo przekonujące zwycięstwo i zdemolowali pierwszy skład Cavaliers. Zawodnicy Ricka Carlisle’a grali szybciej, dokładniej i bardziej zespołowo, a co najważniejsze skuteczniej. W teorii, przy stanie serii 1-3 nie powinno się przekreślać drużyny, ale dyspozycja Cavs w tej serii pozostawia wiele do życzenia, a żeby wygrać trzy kolejne mecze potrzeba gry na najwyższych obrotach. Tymczasem nie wiadomo nawet, czy Donovan Mitchell będzie w stanie wesprzeć swój zespół w najważniejszych meczach sezonu. Przed Pacers stoi historyczna szansa, by dwa lata z rzędu zameldować się w finałach konferencji, Cavaliers walczą zaś o przetrwanie. Scenariusz ten zapowiada wyjątkowo emocjonujący następny mecz serii.
- Po stronie Pacers trudno jednoznacznie wskazać najlepiej prezentującego się zawodnika. Z pewnością pochwalić należy Pascala Siakama, który uzbierał 21 punktów, trafiając 9/10 rzutów z gry. Wyśmienity mecz ma za sobą również Myles Turner, autor 20 “oczek” (7/13 gry i 4/4 zza łuku). Liderem punktowym ławki rezerwowych został Obi Toppin, który odnotował 20 “oczek”. Nie należy jednak zapominać o kluczowym elemencie układanki, czyli rozgrywającym: Tyrese Haliburton zanotował 11 punktów i pięć asyst, zaś T.J. McConnell zakończył zawody z 13 “oczkami” i ośmioma asystami na koncie.
- W zespole Cavaliers soliny mecz rozegrał Darius Garland, autor 21 punktów i sześciu asyst. Gwiazdor ekipy z Ohio trafił też niezłe 6/11 prób z gry. Na jakiekolwiek uznanie zasługuje jeszcze Max Strus, który na solidnej skuteczności zdobył 11 punktów. Poniżej oczekiwań zaprezentował się Evan Mobley, który uzbierał tylko 10 “oczek”, zaś jego podkoszowy partner – Jarrett Allen, w ponad 20 minut na parkiecie zanotował zaledwie dwa punkty i dwie zbiórki. Przez pierwszą połowę Donovan Mitchell był w stanie rzucić 12 “oczek”, lecz na dość kiepskiej skuteczności (3/11 celnych prób z gry).
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!