Mamy nadzieję, że pamiętaliście o zmianie czasu. W nocy NBA grała o nieco innej porze. Festiwal rozpoczęły zespoły z Atlanty i Filadelfii. Hawks bez większych kłopotów zdominowali Sixers. Dla Szóstek 14 punktów zanotował Joel Embiid, znów odsłaniając kawałek swojego talentu. Celtics sprawili niespodziankę Hornets ogrywając drużynę Szerszeni na ich parkiecie. Znakomity pojedynek Avery’ego Bradleya (31 punktów) z Kembą Walkerem (29 punktów). Natomiast Knicks obronili parkiet przed Grizzlies w noc otwierająca sezon w Madison Square Garden, z 21 punktami skończył Kristaps Porzingis. Derrick Rose popisywał się swoim kozłem. Trzecie zwycięstwo w sezonie zapisali na swoje konto Cavaliers pokonując u siebie Magic. Wysokiej porażki doznali Pacers podejmując na wyjeździe Bulls, o tym meczu piszemy więcej. Bucks pokonali Nets po niesamowitym buzzer-beateraze Johna Hensona, który zebrał piłkę po niecelnej próbie kolegi i dobił zaraz przed końcem kwarty. W podobny sposób zwycięstwo swojej ekipie zapewnił Damian Lillard – kandydat do MVP. Blazers i Nuggets potrzebowali dogrywki, by rozstrzygnąć walkę, o tym meczu więcej w opisie. Na koniec dnia po interesującej końcówce i wielkim rzucie Ty’a Lawsona Kings pokonali Wolves. Z 29 punktami skończył DeMarcus Cousins.
INDIANA PACERS – CHICAGO BULLS 101:118
Drugi mecz w sezonie dla Chicago Bulls i drugi na własnym parkiecie. Podopieczni Freda Hoiberga gościli Indianę Pacers, która przyjechała z bilansem 1-1. Dla zawodników Nate’a McMillana był to drugi mecz w back-to-back i wyraźnie zabrakło im siły, aby nawiązać z Bykami rywalizację. Ostatecznie pozwolili rzucić rywalowi aż 118 punktów. Gospodarzy do wygranej prowadziło trio, które w opinii wielu miało mieć problem ze znalezieniem między sobą porozumienia – Jimmy Butler, Dwyane Wade, Rajon Rondo. Na razie Bulls wystarczy jedna piłka, by pogodzić wszystkich.
W Chicago podkreślają, że umiejętność poprowadzenia zespołu przez Rondo spowodowała, iż wszyscy czują się na parkiecie pewniej. To rozgrywający jest motorem napędowym i to do jego obowiązków należy kontrolowanie gry swoich kolegów. W meczu z Pacers rozdał 13 asyst, m.in. do świetnego w tym spotkaniu Douga McDermotta, który skończył z 23 punktami (9/14 FG, 5/6 3PT). Kolejnych 16 oczek (6/9 FG), 5 zbiórek i 3 asysty dla Byków dołożył Jimmy Butler. Z kolei D-Wade obowiązki w ataku przekazał kolegom, oddając tylko 7 prób i notując 14 punktów.
Rondo mógłby wykrzesać z siebie jeszcze więcej, ale Hoiberg ograniczył jego czas gry do 25 minut. – Naciska i pcha piłkę do przodu, więc musisz robić wszystko, by biec przed nim – mówi Wade. Rajon uczula swoich kolegów: – Nie myślcie, że was nie widzę, zawsze bądźcie gotowi na podanie. Tymczasem w Indianie ciągle nie rozgryźli kwestii zgrania. Zespół ma przed sobą jeszcze wiele pracy, bo zbyt często gracze będący razem na parkiecie nie mają pojęcia, w jaki sposób zorganizować wokół siebie grę.
W meczu z Bykami momentami wyglądali jak dzieci we mgle. – Złapanie chemii między sobą potrwa trochę czasu – mówi Paul George, który skończył notując 20 punktów (8/12 FG, 4/5 3PT). Taką samą liczbę dostarczył bardzo dobrze wyglądający na początku sezonu drugoroczniak – Myles Turner. Oprócz 20 oczek zapisał 4 zbiórki i 3 bloki. Bulls w drugiej kwarcie zdobyli 38 punktów, całkowicie dominując nad bezradną defensywą gości z Indianapolis. Przed trzecią kwartą prowadzili 62:41 i tego prowadzenia już nie oddali.
Przewaga 19:0 w punktach z kontry Bulls podczas drugiej kwarty sugeruje, jaką obronę postanowili uprawiać Pacers. To poniekąd wynik zmęczenia, gdyż poprzedniej nocy rozegrali wyczerpujące starcie z Brooklyn Nets. Trener McMillan mówi przede wszystkim o braku produktywności z ławki rezerwowych. – Muszą się lepiej zrozumieć, dlatego potrzebujemy im dać więcej minut – przyznaje trener. W kolejnym meczu drużyna zmierzy się z Los Angeles Lakers u siebie. Bulls natomiast jadą na wyjazd do Brooklynu.
[ot-video][/ot-video]
PORTLAND TRAIL BLAZERS – DENVER NUGGETS 115:113 OT
Zdecydowanie jedno z najciekawszych starć poprzedniej nocy. Damian Lillard wchodzi w ten sezon jako kandydat do nagrody MVP. Jego szanse w dużej mierze zależą od tego, czy Portland Trail Blazers będą wygrywali swoje mecze. Jak dotąd w rozgrywkach 2016/2017 wygrali dwa i to głównie za sprawą swojego lidera. Poprzedniej nocy PTB gościli w Denver, gdzie miejscowi Nuggets rozgrywali pierwszy mecz sezonu na własnym parkiecie. Spotkanie zamieniło się w prawdziwe koszykarskie widowisko.
Zespoły potrzebowały dogrywki, aby rozstrzygnąć między sobą rywalizację. Na sekundę przed czasem dodatkowego czasu, Lillard minął Kennetha Farieda wzbił się w powietrze i zakończył akcję floaterem dającym jego drużynie prowadzenie 115:113. Nuggets nie mieli już czasu, aby skutecznie odpowiedzieć na próbę lidera gości. Dame skończył mecz notując na swoje konto 37 punktów (15/27 FG, 2/7 3PT), 7 asyst i 3 przechwyty. Dobrze wyglądał także C.J. McCollum notując double-double 23 oczka (10/25 FG) i 10 zbiórek.
De facto końcówka czwartej kwarty również była popisem Lillarda, gdy ten na 2 sekundy przed końcem wyrównał stan rywalizacji. To swego rodzaju specjalista od kryzysowych sytuacji. Terry Stotts musi być bardzo szczęśliwy, że ma gracza, który tak wiele razy w przekroju ostatnich lat ratował PTB tyłek. Mecz był generalnie pełen emocji z jedną nieplanowaną 28-minutową przerwą, wynikającą z braku prądu w Pepsi Center. Gospodarze w czwartej kwarcie prowadzili już 9 punktami. Wszystko wskazywało na to, że kontrolują przebieg wydarzeń. Nagle to Blazers przejęli inicjatywę i odrobili straty.
– To jeden z najbardziej szalonych meczów w jakich grałem – mówił Lillard. Gdy przywrócono elektryczność, do końca starcia pozostawało 9 minut. Stotts zmotywował swoich podopiecznych na tyle, że w krótkim czasie zagrali najlepszą koszykówkę. – By mieć dobry sezon, musisz znaleźć sposób na wygrywanie również takich meczów – mówił po wszystkim szkoleniowiec gości. Wcześniej to Nuggets naciskali. W czwartej kwarcie objęli prowadzenie uskuteczniając run 17:0!
Wygraną Nuggets mógł przypieczętować Wilson Chandler, ale spudłował dwa kluczowe rzuty wolne. – Straty, pudła z linii wolnych i słaba egzekucja – oto powody porażki wymienione przez trenera Mike’a Malone’a. Każdy ze starterów Nuggets skończył z wynikiem dwucyfrowym. 23 punkty (10/20 FG), 17 zbiórek, 4 przechwyty Nikoli Jokicia, 21 oczek (7/20 FG), 4 asysty i 3 przechwyty innego drugoroczniaka – Emmanuela Mudiaya. Na kolejny mecz Nuggets jadą do Toronto, Blazers u siebie z… Warriors.
[ot-video][/ot-video]
[ot-video][/ot-video]
ATLANTA HAWKS – PHILADELPHIA 76ERS 104:72
[ot-video][/ot-video]
BOSTON CELTICS – CHARLOTTE HORNETS 104:98
[ot-video][/ot-video]
MEMPHIS GRIZZLIES – NEW YORK KNICKS 104:111
[ot-video][/ot-video]
[ot-video][/ot-video]
ORLANDO MAGIC – CLEVELAND CAVALIERS 99:105
[ot-video][/ot-video]
BROOKLYN NETS – MILWAUKEE BUCKS 1O8:110
[ot-video][/ot-video]
[ot-video][/ot-video]
NEW ORLEANS PELICANS – SAN ANTONIO SPURS 79:98
[ot-video][/ot-video]
MINNESOTA TIMBERWOLVES – SACRAMENTO KINGS 103:106
[ot-video][/ot-video]
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET