Debiut, o którym Scott Brooks będzie chciał szybko zapomnieć. Jego Washington Wizards przegrali wyjazdowe starcie z Atlantą Hawks 99:114, po ucieczce gospodarzy w czwartej kwarcie. Marcin Gortat nie sprostał wyzwaniu, jakie rzucił mu Dwight Howard. Center Jastrzębi zanotował na swoje konto aż 19 zbiórek!
WASHINGTON WIZARDS – ATLANTA HAWKS 99:114
Marcin Gortat w swoim pierwszym meczu sezonu regularnego stanął naprzeciw Atlancie Hawks, dla której debiutował Dwight Howard. Panowie dobrze się znają z czasów Orlando Magic, gdy niemal codziennie walczyli między sobą na treningach. Obie ekipy w pierwszej kwarcie długo szukały rytmu. Przeważały błędy, straty i spudłowane próby blisko obręczy. Po akcji 2+1 Paula Millsapa faulowanego przez Otto Portera przy rzuce z półdystansu i trójce Dennisa Schroedera, gospodarze wyszli na prowadenie 14:8. Trener Scott Brooks poprosił o przerwę. Zaraz po niej akcję z punktami wykończył Gortat zdobywając swoje pierwsze oczka w sezonie. Run 6:0 gości tym razem zmusił Mike’a Budenholzera do przerwania gry.
Hawks dzięki dobremu ruchowi piłki i przesuwaniu się graczy kreowali dokładnie to, co zakładała zagrywka. Wkrtóce wrócili na prowadzenie i trzymali Wizards na bardzo krótkiej smyczy. Drugą kwartą Jastrzębie zaczynały z 2-punktową przewagą (29:27), w międzyczasie minuty odpoczynku łapał Howard, który w samej pierwszej 12-stce zapisał na swoje konto 9 zbiórek. Znakomitym wsadem w kontrze popisał się Thabo Sefolosha. Natomiast po trójce Kyle’a Korvera gospodarze odzyskali 6-punktową przewagę. Na parkiet dla gości z DC wrócił John Wall przyspieszając tempo gry, co dobrze zrobiło jego drużynie. Po akcji 2+1 Portera Wiz zamknęli stratę i zaczęli wymieniać się z Hawks ciosami.
Pod koszem Gortat miał spore problemy z zatrzymaniem Howarda. Jeśli Dwight nie trafił rzutu, to złapał Gortata na faul. Polak nie wiedział, jak do tego podejść. Gracz Hawks przed końcem pierwszych 24 minut miał na swoim koncie aż 15 zbiórek! Z 1/9 FG pierwszą połowę skończył lider Wizards – John Wall, ekipy dzielił punkt różnicy. W trzeciej odsłonie zrobiło się gorąco. Kent Bazemore faulował Walla, gdy ten chciał skończyć kontrę nad obręczą. Lider Wiz upadł brzydko na parkiet, ale szybko się podniósł i chciał wyjaśnić z Bazemorem całą sytuację. Panowie zostali szybko rozdzieleni. Podopieczni Brooksa na tamtym etapie meczu prowadzili 69:63, ale run 7:0 Jastrzębi przywrócił ich na prowadzenie.
Rezerwowi Wizards pod koniec trzeciej kwarty wyglądali na mocno zdezorientowanych i nie do końca świadomych, co mają grać. Mimo to trójka Marcua Thorntona pozwoliła Czarodziejom rozpocząć finałową odsłonę z wynikiem 80:81. Wszystko wskazywało na to, że pierwszy mecz obu drużyn w sezonie 2016/2017 przeciągnie się do crunch-time’u. Hawks jednak nie życzyli sobie takiego zakończenia. Pięć punktów z rzędu świetnie wyglądającego z ławki Tima Hardawaya Jr wyprowadziło gospodarzy na 9-punktowe prowadzenie 91:82. Wizards popełniali mnóstwo błędów w ataku pozycyjnym, co wynikało w głównej mierze z dużej presji defensywy graczy Budenholzera. Za chwilę kolejną trójkę dołożył Hardaway!
Wizards nie byli już w stanie odwrócić losów tego starcia. Przewaga Hawks sięgnęła 19 punktów na 4 minuty przed końcem. Paul Millsap skończył z dorobkiem 28 punktów (11/20 FG), 7 zbiórek i 6 asyst. Hardaway Junior z ławki zanotował 19 oczek. Z tablic 19 piłek zebrał świetny w swoim debiucie dla Hawks – Dwight Howard. Duet Wall-Beal będzie chciał szybko zapomnieć o tym, co stało się w Atlancie. 12 punktów z 15 rzutów Johna i 13 oczek Bradleya. Drużynę utrzymywał przy życiu Markieff Morris notując 22 punkty, 4 zbiórki, 2 asysty i 2 przechwyty. Tylko 4 oczka Marcina Gortata. Polak dołożył 11 zbiórek, asystę, przechwyt i blok.
[ot-video][/ot-video]
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET