To był wielki wieczór Jalena Brunsona. Rozgrywający New York Knicks zaprezentował kawał świetnej koszykówki i poprowadził swój zespół do komfortowego zwycięstwa nad Milwaukee Bucks. Emocji nie zabrakło w Dallas, gdzie Mavs prowadzili z Nuggets różnicą nawet 19 punktów, by przegrać ostatecznie jedenastoma „oczkami”. Działo się również w Cleveland, gdzie Cavaliers przegrali swój pierwszy mecz po serii 12 zwycięstw z rzędu. Liderów Wschodu powstrzymali Indiana Pacers. Mało brakowało, a Pelicans sprawiliby w Bostonie ogromną niespodziankę, ale ostatecznie Celtics zdołali ograć dużo niżej notowanego rywala.
New York Knicks – Milwaukee Bucks 140:106
- Początek spotkania stał pod znakiem wyrównanej wymiany ciosów. Skromny pojedynek strzelecki urządzili sobie Damian Lillard i Jalen Brunson, do czego po chwili dołączył Giannis Antetokounmpo, ale żadna ze stron nie była w stanie przejąć pełni inicjatywy. Rozgrywający New York Knicks niemal w pojedynkę utrzymywał swój zespół w grze (23 punkty w 1Q) i to głównie dzięki niemu kończyli pierwszą kwartę z przewagą (36:33).
- Za regularne zdobywanie punktów w drugiej “ćwiartce” wzięli się Karl-Anthony Towns i wchodzący z ławki Cameron Payne, dzięki czemu przewaga nowojorczyków stopniowo rosła. Gospodarze zamknęli tę część z przytupem i schodzili do szatni z dwucyfrową zaliczką (75:62).
- Knicks rozpoczęli trzecią odsłonę z wysokiego “C”. Po serii trafień Brunsona, Townsa oraz OG Anunoby’ego prowadzenie gospodarzy momentalnie wzrosła do 23 “oczek” (85:62). Po przerwie na żądanie odpowiedział Taurean Prince, ale nie dało to wystarczającego impulsu do odrabiania strat. NYK wyprowadzali kolejne ciosy i bez większej presji ze strony Milwaukee Bucks dowieźli komfortowe prowadzenie do ostatniej syreny.
- Błyskotliwym występem popisał się Jalen Brunson, zdobywca aż 44 punktów, sześciu asyst i pięciu zbiórek. W równie imponującym stylu wystąpił Karl-Anthony Towns (30 punktów, 18 zbiórek, 4 asysty). Wchodzący z ławki Cameron Payne także odegrał kluczową rolę i dorzucił 18 “oczek”.
- Po drugiej stronie o pozytywny rezultat walczyło przede wszystkim trzech graczy: Giannis Antetokounmpo (24 punkty, 13 zbiórek), Damian Lillard (22 punkty, 5 asyst) oraz wchodzący z ławki rezerwowych Khris Middleton (16 punktów, 5 asyst).
Dallas Mavericks – Denver Nuggets 101:112
- Dallas Mavericks w dalszym ciągu muszą radzić sobie bez Luki Doncicia i Kyrie’ego Irvinga.Pomimo nieobecności swoich liderów gospodarze zdecydowanie lepiej weszli w to spotkanie. Naji Marshall i Dereck Lively II byli nie do zatrzymania i po niespełna czterech minutach na parkiecie dali swojej drużynie dwucyfrową przewagę (14:3). Wyższe tempo wrzucił wówczas Klay Thompson i po jego trafieniach przewaga Mavs wzrosła aż do 16 “oczek”.
- Denver Nuggets zdołali przełamać ofensywną niemoc, ale po pierwszej kwarcie do odrobienia strat było jeszcze daleko (32:17). Punktować zaczął m.in. Aaron Gordon, dla którego był to pierwszy występ od świątecznego meczu z Phoenix Suns, kiedy to doznał urazu. Rezerwowi przyjezdnych wykonali świetną robotę, co wykorzystali następnie Nikola Jokić i Michael Porter Jr. To po ich trafieniach Nuggets schodzili na przerwę ze stratą zaledwie trzech punktów (61:58).
- Jedną z widocznych różnic stanowiły rzuty trzypunktowe, które były tej nocy mocną stroną Dallas i fatalnym punktem Denver. To właśnie trójka — kolejna autorstwa Klaya — po dobrym fragmencie Mavs dała im dwucyfrową przewagę. Nuggets zupełnie się pogubili i nie byli w stanie dotrzymać tempa rywalom (86:67).
- To, co stracili w trzeciej części, goście odrobili na początku czwartej. Wystarczyła chwila nieuwagi i można było przegapić kolejny powrót Nuggets, którzy po dobrym fragmencie Jamala Murraya zdołali objąć prowadzenie (93:94).
- Ofensywa Mavs zupełnie nie mogła odnaleźć swojego rytmu, który jeszcze kilkanaście minut wcześniej dawał im komfortową przewagę. Przyjezdni bezlitośnie wykorzystali słabszy okres swojego rywala (99:108) i zdołali uniknąć nawet wyrównanej, a zarazem nerwowej końcówki.
- Najlepszym punktującym Nuggets był tego wieczoru Russell Westbrook, autor 21 “oczek”, 10 zbiórek i siedmiu asyst. Bliski triple-double był Nikola Jokić, który odnotował 19 punktów, 18 zbiórek i dziewięć asyst. Za ich plecami uplasował się Jamal Murray (17 pkt).
- Grę Mavericks napędzał Klay Thompson, który zakończył zawody z dorobkiem 25 punktów (6/13 za trzy). Podwójną zdobyczą popisał się Spencer Dinwiddie (16 punktów, 10 asyst). 16 “oczek” zaaplikował swoim rywalom również Naji Marshall.
Chicago Bulls – Sacramento Kings 119:124
- Przez niemal całą pierwszą kwartę Chicago Bulls utrzymywali się na prowadzeniu, ale nie byli w stanie zdominować swojego rywala. Byki miały nawet problem z odskoczeniem z wynikiem na więcej niż jedno posiadanie, co Sacramento Kings wykorzystali tuż przed upływem 12 minut po trójce Keegana Murraya (30:32).
- Wymiana ciosów w drugiej odsłonie przebiegała w niemal identyczny sposób (63:61). Dopiero po przerwie podopieczni Billy’ego Donovana zdołali złapać nieco oddechu po serii trafień Zacha LaVine’a oraz Nikoli Vucevicia (88:80). Przyjezdnym szybko udało się jednak stopić przewagę i o rezultacie miała przesądzić końcówka.
- Kiedy Kings prowadzili różnicą trzech punktów, piłka trafiła w ręce LaVine’a (119:122). Ten nie wykorzystał jednak swojej okazji, ale miał szczęście, bo na ok. 21 sekund przed ostatnią syreną Vucević zablokował próbę Malika Monka. Szanse Bulls legły jednak w gruzach, gdy błąd pięciu sekund przy wznowieniu popełnił Josh Giddey.
- De’Aaron Fox otarł się o podwójną zdobycz, notując 26 punktów i dziewięć zbiórek. DeMar DeRozan dorzucił 21 “oczek”, z kolei double-double padło łupem Domantasa Sabonisa (22 punkty, 16 zbiórek, 8 asyst).
- Efektownym double-double pomimo porażki popisał się także Zach LaVine, który w już szóstym meczu z rzędu zdobywa ponad 30 punktów (36 “oczek”, 10 zbiórek, 4 asysty; 5/8 za trzy). Lidera Byków wspierali przede wszystkim Nikola Vucević (18 punktów, 8 zbiórek) oraz Lonzo Ball (15 punktów, 3 asysty, 5/8 zza łuku).
Boston Celtics – New Orleans Pelicans 120:119
- Wydaje się, że spotkania z na tyle niżej notowanym rywalem powinny być dla Boston Celtics jedynie kolejnym dniem w biurze. New Orleans Pelicans sprawili jednak sporo problemów obrońcom tytułu, przez co wszystko sprowadziło się do ostatnich minut.
- Po wyrównanym pojedynku gospodarze weszli w czwartą kwartę ze skromną przewagą, którą utrzymywali również na niespełna cztery minuty przed ostatnią syreną. Wówczas trafieniem popisał się Zion Williamson, a następnie trzy rzuty osobiste wykorzystał Dejounte Murray (114:115).
- W świetnym stylu dwukrotnie odpowiedział Jayson Tatum, co dało Celtics trzypunktowe prowadzenie przy 1:09 na zegarze. Przyjezdni nie byli jednak w stanie przełamać swojej tymczasowej niemocy ofensywnej i pudłowali raz za razem. W końcu na linii rzutów wolnych stanął faulowany Derrick White, który podwyższył prowadzenie Bostonu (120:115).
- Pels poprosili o przerwie na żądanie, po której punktował Murray. Goście celowo faulowali następnie Tatuma, który spudłował obie próby z linii. Następnie przy zaledwie 6 sekundach dwa osobiste wyegzekwował CJ McCollum. New Orleans mieli jeszcze jedną szansę na rzut, bo rywale popełnili błąd pięciu sekund przy wznowieniu. Szansę na zwycięstwa zmarnował jednak McCollum.
- Celtics od porażki uchronił przede wszystkim Jayson Tatum, autor 38 punktów i 11 zbiórek. Double-double odnotował również Kristaps Porzingis (19 punktów, 11 zbiórek), z kolei Jaylen Brown dorzucił 16 “oczek”, osiem zbiórek i siedem rozdanych asyst.
- Po stronie Pelicans prym wiedli Trey Murphy III (30 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty) oraz Dejounte Murray (26 punktów, 8 asyst, 9 zbiórek). Skromnie wsparcie zapewnił Zion Williamson, autor 16 “oczek”, siedmiu zbiórek i aż pięciu przechwytów.
Cleveland Cavaliers – Indiana Pacers 93:108
- Po serii 12 kolejnych zwycięstw Cleveland Cavaliers zostali zatrzymani przez Indiana Pacers, choć pierwsza połowa meczu nie wskazywała na wpadkę ekipy z Ohio. Po początkowych problemach Cavs zaliczyli świetną drugą kwartę, w której trafiali ponad 60% swoich rzutów. Wyróżniał się przede wszystkim Donovan Mitchell i to m.in. dzięki niemu gospodarze schodzili na przerwę z 13-punktową zaliczką (53:40).
- Trzecia odsłona całkowicie odmieniła jednak losy pojedynku. Gracze Cleveland zupełnie nie potrafili się wstrzelić (4/20 z gry, 0/6 za trzy), podczas gry po drugiej stronie parkietu bezlitośni byli m.in. Pascal Siakam, Obi Toppin czy Bennedict Mathurin. Pacers zniwelowali wszelkie straty i rozpoczęli budowę swojej przewagi (71:77).
- W ostatniej części meczu nie wiele się zmieniło. Cavs wciąż mieli sporo problemów, podczas gdy gracze Indiany stopniowo powiększali prowadzenie. Tym razem wyróżnił się Andrew Nembhard i po chwili jasne było już, że podopiecznym Ricka Carlisle’a uda się zatrzymać serię wygranych Cleveland.
- Pomimo zwycięstwa żaden z zawodników Pacers nie osiągnął nawet 20 “oczek”. Najlepiej pod tym względem wypadł wspomniany dopiero co Nembhard, autor 19 punktów. Double-double w postaci 15 punktów i 10 zebranych piłek odnotował Myles Turner. Bliski podwójnej zdobyczy (18 punktów, 9 zbiórek) był Pascal Siakam.
- Grę Cavaliers próbowali napędzać Darius Garland (20 punktów, 7 asyst), Donovan Mitchell (19 punktów) oraz Evan Mobley (16 punktów, 12 zbiórek). Skuteczność zawiodła m.in. Deana Wade’a (3 punkty, 9 zbiórek; 1/5 z gry), Isaaca Skoro (3 punkty, 1/5) czy Maxa Strusa (3 punkty, 1/6).
Orlando Magic – Philadelphia 76ers 104:99
- Swój mecz przegrali zajmujący 10. pozycję w tabeli Konferencji Wschodniej Chicago Bulls, ale Philadelphia 76ers nie zdołali wykorzystać tej wpadki i zbliżyć się do Byków. Na drodze Szóstek — grających bez Joela Emiida — stanęli Orlando Magic. Mecz był jednak wyrównany i po pierwszej połowie (49:48) trudno było wskazać, kto ostatecznie przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę.
- W trzeciej kwarcie błysnęli Paul George oraz Eric Gordon, a zawrotna skuteczność 61,1% z gry oraz 71.4% zza łuku pozwoliła Philly na objęcie prowadzenia różnicą kilku posiadań (70:77). O końcowym rezultacie przesądziła jednak czwarta część gry, w której Sixers nie byli już tak skuteczni. Na wysokości zadania stanęli Jonathan Isaac i Paolo Banchero, którzy przypieczętowali zwycięstwo Orlando w końcówce.
- Cole Anthony napędzał ofensywę swojego zespołu i zdobył w końcowym rozrachunku 27 punktów. Po 20 “oczek” zapisali na swoich kontach Paolo Banchero (do tego 8 zbiórek, 6 asyst) oraz Jonathan Isaac (11 zbiórek, 8/13 z gry). Ekipa z Florydy wykorzystała porażkę Bucks i wskoczyła tym samym na 4. miejsce w tabeli Wschodu.
- Dwoił się i troił Tyrese Maxey (29 punktów, 5 asyst, 3 przechwyty), dobrze zagrał też Paul George (25 punktów, 10 zbiórek, 6 asyst), ale Sixers zabrakło tej nocy wsparcia z ławki rezerwowych (11 punktów ich zmienników przy 48 po stronie Magic).
Washington Wizards – Oklahoma City Thunder 95:136
- Jednostronny pojedynek ze zdecydowanym faworytem, który rozstrzygnął się już w pierwszej połowie. Oklahoma City Thunder nie mieli żadnych problemów z ograniem jednego z najgorszych zespołów w całej NBA i jeszcze przed przerwą wypracowali sobie przewagę różnicą 23 punktów (43:67). Washington Wizards wyraźnie przegrali każdą z czterech kwart i nie było po prostu czego zbierać.
- Świetną linijkę wykręcił Shai Gilgeous-Alexander, choć tej nocy miał wyraźne problemy ze skutecznością (27 punktów, 7 zbiórek, 4 asysty; 5/17 z gry, 16/17 z linii). Błysnął wchodzący z ławki Aaron Wiggins (23 punkty, 9 zbiórek, 4 asysty). Jalen Williams dorzucił 17 “oczek”, z kolei skromne double-double odnotował Isaiah Hartenstein (10 punktów, 12 zbiórek).
- Po stronie Czarodziei najwięcej punktów skompletował rezerwowy Corey Kispert (17). Jordan Poole dorzucił 13 “oczek” (3/10 z gry), a po 10 zapisali na swoim koncie Alexandre Sarr oraz Bilal Coulibaly.
Utah Jazz – Brooklyn Nets 112:111 (po dogrywce)
Relacja już wkrótce!
Phoenix Suns – Charlotte Hornets 120:113
Relacja już wkrótce!
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!