Choć minionej nocy na parkiety wybiegło jedynie 14 zespołów, to nie zabrakło niezwykle emocjonujących starć. W jednym z najciekawiej zapowiadających się pojedynków Thunder pokonali Knicks po fantastycznym występie Shaia Gilgeous-Alexandra, który postawił kolejny krok w kierunku nagrody MVP. Wpadkę zaliczyli Celtics, którzy musieli uznać wyższość rozpędzonych w ostatnim czasie Kings. Na wysokości zadania stanęli Bucks, którzy ograli Magic pomimo powrotu i 34 punktów Paolo Banchero.
Indiana Pacers – Golden State Warriors 108:96
- Kiepsko dysponowani w ostatnim czasie Golden State Warriors — tej nocy dodatkowo wyjątkowo osłabieni — natrafili na wygrywających mecz za meczem Indiana Pacers. Mecz zaczął się jednak od wyrównanej wymiany ciosów i po pierwszej połowie pomimo popisów Tyrese’a Haliburtona oraz skromnego prowadzenia gospodarzy trudno było wskazać faworyta (50:45).
- W trzeciej odsłonie różnica zaczęła robić się bardziej widoczna. Gospodarze byli wyraźnie skuteczniejsi z gry i po kilku minutach prób udało im się wypracować dwucyfrową przewagę (80:70). Warriors trzymali się na dystans kilku posiadań, ale po dwóch kolejnych trójkach Bennedicta Mathurina i kolejnym trafieniu Pascala Siakama na 2:28 przed ostatnią syreną, podopieczni Ricka Carlisle’a odskoczyli na 17 punktów i wówczas było już po meczu (106:89).
- Ekipę z Indianapolis do zwycięstwa poprowadził tej nocy tercet Tyrese Haliburton (25 punktów, 10 asyst) — Pascal Siakam (25 punktów, 9 zbiórek) — Bennedict Mathurin (21 punktów, 10 zbiórek). Pacers są niepokonani już od sześciu spotkań, ale ich kolejnym rywalem będą Cleveland Cavaliers.
- Warriors musieli tej nocy radzić sobie bez Stephena Curry’ego, Andrew Wigginsa, Draymonda Greena, Brandina Podziemskiego i Jonathana Kumingi. Pod ich nieobecność najlepiej wypadli Buddy Hield (17 punktów, 5 asyst) oraz Pat Spencer (17 punktów).
Orlando Magic – Milwaukee Bucks 106:109
- Po ponad dwóch miesiącach przerwy od gry i procesu powrotu do zdrowia Orlando Magic w końcu odzyskali Paolo Banchero, który minionej nocy pojawił się w pierwszej piątce i od razu przejął stery nad zespołem. Skrzydłowy spędził na parkiecie 27 minut i w tym czasie zaaplikował rywalom aż 34 “oczka”, dokładając do tego siedem zbiórek, trzy asysty i dwa przechwyty.
- Banchero zmniejszył stratę Magic do jednego “oczka” trafieniem zza łuku na 23 sekundy przed ostatnią syreną. O czas poprosił wówczas Doc Rivers, a po powrocie na parkiet natychmiast faulowany był Brook Lopez. Środkowy wykorzystał tylko jedną ze swoich prób, jednak to samo po chwili zrobił Banchero, przez co Milwaukee Bucks znów prowadzili jednym punktem (106:107).
- Gospodarze nie mieli innego wyboru i musieli wówczas intencjonalnie faulować swojego przeciwnika. Błędu swoich poprzedników nie powtórzył Damian Lillard, który trafił dwukrotnie, a następnie sfaulował Cole’a Anthony’ego. Gracz Orlando spudłował jednak oba rzuty, co przesądziło o końcowym rezultacie.
- Po raz kolejny przypomniał o sobie Giannis Antetokounmpo, który zakończył mecz z dorobkiem 41 punktów i 14 zbiórek. Damian Lillard dorzucił 29 punktów i rozdał również siedem asyst. Oprócz tego duetu po 11 “oczek” na swoich kontach zapisali rezerwowi Khris Middleton i Bobby Portis.
- Oprócz wspomnianego wyżej Banchero żadnemu zawodnikowi Magic nie udało się przebić bariery 20 “oczek”. Najbliżej był Cole Anthony, autor 18 punktów i siedmiu zbiórek. Podwójną zdobycz zapisał na swoim koncie Tristan Da Silva (16 punktów, 10 zbiórek).
Philadelphia 76ers – New Orleans Pelicans 115:123
- Kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania media zza oceanu poinformowały, że New Orleans Pelicans zdecydowali się zawiesić Ziona Williamsona na jeden mecz ze względu na naruszenie zasad drużyny. Przyjezdni przystąpili zatem do tego pojedynku bez swojej gwiazdy, ale i bez niej byli w stanie rzucić wyzwanie Philadelphia 76ers.
- Świetnie w mecz wszedł CJ McCollum, który w pierwszej kwarcie zdobył aż 18 punktów i to dzięki niemu przyjezdni utrzymywali się na skromnym prowadzeniu (24:28). W drugiej odsłonie trzon Tyrese Maxey – Paul George – Caleb Martin zupełnie sobie nie radził (łącznie 2 punkty, 0/2 z gry), ale i tym razem Pels nie byli w stanie zdominować przeciwnika (47:53).
- Po wyrównanej trzeciej odsłonie stało się jasne, że losy spotkanie rozstrzygną się dopiero w ostatniej odsłonie tego pojedynku. Goście stopniowo powiększali jednak swoje prowadzenie, ale po serii 9:0 “Szóstki” zdołały zbliżyć się na siedem punktów na niespełna cztery minuty przed ostatnią syreną. Gracze z Nowego Orleanu zachowali jednak zimną krew i ponownie odskoczyli, przypieczętowując tym samym swoje zwycięstwo.
- Fantastyczne zawody rozegrał CJ McCollum, autor aż 38 punktów. Jordan Hawkins dorzucił 21 “oczek”, z kolei double-double w postaci 17 punktów i 10 zbiórek popisał się Dejounte Murray.
- Po stronie Sixers zabrakło tej nocy Joela Embiida, więc odpowiedzialność za ofensywę wziął na siebie przede wszystkim Tyrese Maxey (30 punktów, 12 asyst, 6 zbiórek). Podwójną zdobycz zapisał na swoim koncie również Paul George (25 punktów, 11 zbiórek, 5 asyst). Kelly Oubre Jr. dołożył 21 “oczek” i zebrał siedem piłek.
Boston Celtics – Sacramento Kings 97:114
- Choć Boston Celtics musieli minionej nocy zmierzyć się z rozpędzoną ekipą Sacramento Kings, to w dalszym ciągu byli zdecydowanym faworytem tego pojedynku. Mecz rozpoczęli jednak z lekkim falstartem, bo po pierwszej kwarcie — pomimo 10 “oczek” ze strony Jaylena Browna — musieli gonić wynik (27:34).
- W drugiej odsłonie ofensywa przyjezdnych kompletnie się pogubiła (7/25 z gry), przez co podopieczni Joe Mazzulli nie tylko zniwelowali wszelkie straty, ale i po punktach Jaysona Tatuma sami zdołali wypracować skromną zaliczkę przed przerwą (55:53). Po powrocie do gry przez dłuższy czas obie strony wymieniały się ciosami, więc o wszystkim miała przesądzić ostatnia część meczu (76:76).
- W czwartej “ćwiartce” Celtics nie wychodziło w ataku prawie nic. Gracze Bostonu trafili wówczas 6 z 17 prób z gry (zaledwie 1/7 za trzy), co Kings wykorzystali bezlitośnie (14/23 z gry, 8/11 za trzy). Świetnie dysponowany byli wówczas przede wszystkim DeMar DeRozan oraz Keegan Murray i to głównie dzięki nim Kings w przekonującym stylu wywieźli z TD Garden swoje 6. z rzędu zwycięstwo.
- W świetle reflektorów znalazł się tej nocy Domantas Sabonis, który oprócz 23 punktów odnotował aż 28 zbiórek. Bliski podwójnej zdobyczy był wspomniany DeRozan, zdobywca 24 “oczek” i dziewięciu asyst. Malik Monk do 23 punktów dodał z kolei osiem asyst. Kings będą wkrótce walczyli o przedłużenie swojej serii wygranych z meczu z Chicago Bulls.
- Po stronie Celtics prym wiódł przede wszystkim Jaylen Brown (28 punktów, 5 asyst). Po double-double odnotowali Kristaps Porzingis (22 punkty, 10 zbiórek) oraz Jayson Tatum (15 punktów, 12 zbiórek). Fatalną skuteczność zaprezentował Derrick White (3 punkty, 1/8 z gry).
New York Knicks – Oklahoma City Thunder 101:126
- Drugie starcie obu tych ekip na przestrzeni kilku dni i drugie zwycięstwo Oklahoma City Thunder. Grzmoty od początku spotkania były lepiej dysponowanym zespołem i już w pierwszej kwarcie — za sprawą fantastycznego błysku Shaia Gilgeous-Alexandra — zdołały wypracować sobie dwucyfrową przewagę (17:31).
- W drugiej części ofensywa New York Knicks nie funkcjonowała dużo lepiej (7/22 z gry, 1/9 za trzy), co przyjezdni znów bezlitośnie wykorzystali. Rzut za rzutem trafiał Isaiah Joe, który tylko w 2Q zdobył aż 17 punktów (4/4 zza łuku). To głównie dzięki niemu OKC schodzili na przerwę z przewagą aż 27 “oczek” (43:70).
- Po powrocie na parkiet na wysokości zadania stanął SGA, który sam zdobył aż 20 punktów w trzeciej kwarcie i napędzał tym samym swój zespół. Impuls do odrabiania strat próbowali dać Josh Hart i Karl-Anthony Towns, ale przewaga Thunder cały czas oscylowała w granicach 25 “oczek” (74:102). W czwartej części obrazy gry również się nie zmienił.
- Bohaterski występ zaliczył Shai Gilgeous-Alexander, autor 39 punktów (15/21 z gry), który coraz dobitniej pokazuje, że zasłużył na statuetkę MVP. Wspierał go wchodzący z ławki rezerwowych Isaiah Joe, autor 31 “oczek” (8/11 za trzy). Jalen Williams dorzucił 19 punktów i rozdał pięć asyst.
- Po stronie Knicks najlepiej wypadli Jalen Brunson (27 punktów, 5 asyst) oraz Karl-Anthony Towns (23 punkty, 10 zbiórek). Double-double w postaci 16 “oczek” i 13 zbiórek popisał się Josh Hart. Dla NYK jest to już czwarta porażka w pięciu ostatnich występach.
Chicago Bulls – Washington Wizards 138:105
- Starcie dwóch ekip z dolnej części tabeli Konferencji Wschodniej. W ostatnim czasie Chicago Bulls są jednak w dobrej dyspozycji, a zwycięstwo z Washington Wizards było już ich piątą wygraną w siedmiu ostatnich występach. Po raz kolejny błysnął Zach LaVine, który w już piątym z rzędu spotkaniu zdobył co najmniej 31 punktów (tym razem 33 “oczka”, 5 zbiórek, 3 asysty).
- O losach pojedynku przesądziła przede wszystkim trzecia kwarta, do której Byki podeszły z dwucyfrowym prowadzeniem 68:58. Tę część podopieczni Billy’ego Donovana wygrali aż 41:24, co przesądziło o końcowym rezultacie.
- Oprócz LaVine’a z dobrej strony zaprezentował się Nikola Vucević, autor double-double w postaci 23 punktów i 13 zbiórek. Solidnie wypadli też Coby White (15 punktów, 6 asyst) oraz rezerwowy Jalen Smith (15 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty).
- Po stronie Wizarda najlepiej wypadł Jordan Poole (22 punkty, 6/9 za trzy). Jared Butler dorzucił 18 “oczek”, sześć zbiórek i cztery asysty, z kolei Alexandre Sarr — “dwójka” zeszłorocznego Draftu — popisał się skromnym double-double (11 punktów, 11 zbiórek).
Denver Nuggets – Brooklyn Nets 124:105
- Denver Nuggets byli zdecydowanym faworytem tego pojedynku, ale w mecz lepiej weszli niżej notowani Brooklyn Nets. Przyjezdni z Wielkiego Jabłka błysnęli skutecznością (65% z gry, 62,5% za trzy) i po 12 minutach gry to oni utrzymywali się na skromnym prowadzeniu (32:36).
- W drugiej odsłonie ofensywa nowojorczyków zdecydowanie przygasła, a skuteczność 1/14 za trzy mówi sama za siebie. Po stronie gospodarzy dobrze radzili sobie natomiast m.in. Peyton Watson czy Russell Westbrook, dzięki czemu Nuggets szybko zdołali odzyskać prowadzenie (65:59).
- Obraz gry prezentował się podobnie po powrocie na parkiet. W trzeciej odsłonie Nets mieli problemy ze wstrzeleniem się w ataku, z kolei Denver stopniowo powiększali swoją przewagę (94:79). Na początku czwartej kwarty impuls do odrabiania strat dał Tosan Evbuomwan i jego osiem punktów w niemal dwie minuty (95:87), ale po chwili Nuggets odzyskali kontrolę nad spotkaniem i zdominowali swojego rywala.
- Świetnie wypadł Nikola Jokić (35 punktów, 15 asyst, 12 zbiórek, 4 przechwyty), do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale na wyróżnienie zasłużył inny autor triple-double. Russell Westbrook ponownie był niezwykle ważnym elementem swojego zespołu, a tym razem odnotował 25 “oczek”, 10 asyst i 11 zbiórek. Dla rozgrywającego jest to już 202. TD w karierze, które umacnia go na pozycji lidera tej klasyfikacji.
- Dla Nets punktował m.in. Keon Johnson, zdobywca 22 punktów, czterech zbiórek i czterech asyst. Wchodzący z ławki Tyrese Martin dorzucił 19 punktów. Ben Simmons zapisał na swoim koncie 10 punktów, siedem asyst oraz cztery zbiórki, z kolei Nic Claxton dołożył 10 „oczek”, sześć zbiórek i trzy przechwyty.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!