Dziś rozpoczynamy świąteczną celebrację, ale już jutro czekają nas ogromne koszykarskie emocje. Jak co roku w pierwszy dzień świąt NBA organizuje specjalny Christmas Day, w ramach którego i tym razem nie zabraknie hitowych pojedynków. Przyszła więc pora na zapowiedź tego, co czeka nas jutro na ligowych parkietach.
Jak co roku wybór zespołów do gry podczas NBA Christmas Day wywołał pewne kontrowersje. Część sympatyków koszykówki w najlepszym wydaniu nie jest zadowolona z nieobecności Oklahoma City Thunder, najlepszego zespołu na Zachodzie minionego sezonu i obecnego lidera konferencji. Zabrakło Milwaukee Bucks, którzy rozczarowali co prawda w minionych play-offach z uwagi na kontuzje, ale Giannis Antetokounmpo i Damian Lillard to wciąż zawodnicy najwyższego sortu.
Nie ma też Los Angeles Clippers, czwartej siły poprzednich rozgrywek. Wybór padł przede wszystkim na zespoły, które wywołują zainteresowanie medialne i generują największe zyski, w tym m.in. San Antonio Spurs. Poprzedni rok Ostrogi ukończyły przecież dopiero na 14. miejscu w tabeli, a obecnie nie łapią się nawet do turnieju play-in, ale obecność Victora Wembanyamy wystarczyła, by zagrać w święta w Mekce koszykówki — Madison Square Garden.
New York Knicks – San Antonio Spurs [18:00]
New York Knicks nie rozpoczęli bieżących rozgrywek tak, jak początkowo wyobrażali to sobie sympatycy zespołu. Po rozczarowującej porażce z Chicago Bulls w połowie listopada nowojorczycy legitymowali się ujemnym bilansem 5-6, ale z uwagi na kiepsko prezentujące się ekipy ze Wschodu zajmowali oni wówczas 5. miejsce w tabeli konferencji.
Transfery Karla-Anthony’ego Townsa i Mikala Bridgesa miały zbliżyć Knicks do Boston Celtics i umożliwić rzucenie obrońcom tytułu realnego wyzwania. Tymczasem drugi z wymienionych graczy zaliczył kiepski początek sezonu i grał wyjątkowo “w kratkę”. W ostatnim czasie skrzydłowy odnalazł jednak swój rytm. W pierwszych ośmiu występach w grudniu zaliczał średnio 22,1 punktu, 3,5 asysty oraz 3,3 zbiórki na mecz.
NYK wrócili na zwycięskie tory i obecnie z bilansem 19-10 zajmują 3. lokatę na Wschodzie. Podopieczni Toma Thibodeau wygrali 9 z 11 ostatnich pojedynków. Przed własną publicznością dali się jednak ograć niżej notowanym Detroit Pistons i Atlanta Hawks, co daje Ostrogom nadzieję na korzystny rezultat.
Spurs czekają na zwycięstwo w Madison Square Garden od 2019 roku. Cztery ostatnie spotkania obu ekip we Wielkim Jabłku zakończyły się zwycięstwem Knicks. W tym czasie Ostrogi budowały jednak swój zespół niemal od zera, z kolei nowojorczycy coraz odważniej zmierzali w kierunku czołówki Konferencji Wschodniej.
Wystarczy spojrzeć jednak na indywidualne statystyki z tamtego pojedynku, by zdać sobie sprawę, że były to całkowicie inne zespoły. Spurs napędzali tamtej nocy przede wszystkim LaMarcus Aldridge, DeMar DeRozan oraz Patty Mills, z kolei po stronie NYK wyróżniali się wówczas Marcus Morris, Bobby Portis, Julius Randle i RJ Barrett. Żaden z wymienionych zawodników nie reprezentuje już tych samych barw klubowych.
Czy dla Victora Wembanyamy występ podczas NBA Christmas Day będzie pierwszym spotkaniem na naprawdę wielkiej scenie, na którą zwrócone będą oczy całego koszykarskiego świata? Francuz wciąż czeka co prawda na swój pierwszy występ w play-offach, ale presje już wielokrotnie zjadał na śniadanie. Jeszcze w lipcu tego roku Wemby rzucał wyzwanie reprezentacji Stanów Zjednoczonych, która ostatecznie ograła Trójkolorowych w finale igrzysk olimpijskich.
Spurs z pewnością liczą również na dobry występ Jeremy’ego Sochana, który w bieżących rozgrywkach odgrywa fundamentalną rolę w strukturach San Antonio. Spotkania z Knicks nie należą jednak do ulubionych match-upów Polaka. W czterech występach przeciwko NYK spisywał się on albo dobrze, albo wyjątkowo kiepsko.
- 29 grudnia 2022: 12 punktów, 5 zbiórek, 1 asysta
- 4 stycznia 2023: 0 punktów, 1 zbiórka, 4 asysty
- 8 listopada 2023: 16 punktów, 6 zbiórek, 5 asyst
- 29 marca 2024: 4 punkty, 0 zbiórek, 1 asysta
Jeżeli sama otoczka spotkania nie przekonuje was, by zasiąść przed ekranami telewizorów o godzinie 18:00, to sam Jeremy Sochan ma dla was dodatkową motywację, składając jednocześnie świąteczne życzenia.
Mecz Knicks – Spurs to jednak dopiero początek emocji, które czekają nas 25 i 26 grudnia.
Dallas Mavericks – Minnesota Timberwolves [20:30]
Powtórka tego, co jeszcze kilka miesięcy temu oglądaliśmy w finałach Konferencji Zachodniej. Minnesota Timberwolves byli wówczas jedną z najsilniejszych ekip w lidze, a rozstawienie z “trójką” wynikało z zaledwie jednego zwycięstwa mniej od Oklahoma City Thunder i Denver Nuggets.
W trakcie letniej przerwy Leśne Wilki dokonały jednak wymiany, na mocy której wysłały Karla-Anthony’ego Townsa do Nowego Jorku, z kolei w drugą stronę powędrował m.in. Julius Randle. Były już skrzydłowy New York Knicks radzi sobie w Minnesocie solidnie, ale zespół prezentuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań.
Po 28 spotkaniach bieżących rozgrywek Timberwolves legitymują się przeciętnym bilansem 14-14, który plasuje ich dopiero na 10. miejscu w tabeli Zachodu. Panuje tam jednak wyjątkowy ścisk i obecnie każde zwycięstwo jest na wagę złota. Od piątej siły konferencji dzielą ich zaledwie dwa zwycięstwa.
Dużo lepiej radzą sobie Dallas Mavericks, choć przez znaczną część sezonu musieli radzić sobie bez kontuzjowanego Luki Doncicia. Na nieobecności Słoweńca skorzystał m.in. Quentin Grimes, który od 14 listopada do 22 grudnia zdobywał średnio 12,8 punktu, 4,4 zbiórki oraz 2,1 asysty na mecz, zaliczając po drodze następujące występy:
- vs New York Knicks: 21 punktów, 7 zbiórek
- @ Utah Jazz: 24 punkty, 3 zbiórki
- @ Portland Trail Blazers: 28 punktów, 5 przechwytów, 5 zbiórek, 3 asysty
- vs Los Angeles Clippers: 20 punktów, 7 zbiórek
Ekipa z Teksasu depcze po piętach czołówce Zachodu i spokojnym tempem zmierza w kierunku play-offów. Nic nie wskazuje na to, by Mavs mieli dokonać znaczących zmian przed trade deadline. Jednocześnie wydaje się, że pozostałym ekipom trudno będzie nawiązać walkę z czołową czwórką. Peleton pościgowy prowadzą na ten moment Denver Nuggets (16-11), Los Angeles Clippers (17-13) oraz Los Angeles Lakers (16-13).
Dallas gościli już w Minneapolis na początku obecnego sezonu. Mavericks ograli wówczas Timberwolves 120:114, a wielkim występem popisał się Kyrie Irving, zdobywca 35 punktów i pięciu asyst. Jeżeli uwzględnimy wspominaną serię play-offów, Mavs wygrali 5 z 6 ostatnich pojedynków pomiędzy obiema ekipami, choć w poprzednich rozgrywkach zasadniczych to Timberwolves wygrali 3 z 4 starć.
Boston Celtics – Philadelphia 76ers [23:00]
W ostatnich latach Boston Celtics wielokrotnie stawali w szranki z Philadelphia 76ers, zarówno w trakcie rozgrywek zasadniczych, co oczywiste, jak i również play-offów. Atmosfera towarzysząca tym pojedynkom jest zazwyczaj wyjątkowo napięta.
Chciałoby się mówić o rywalizacji, o zaciekłej walce dwóch godnych sobie przeciwników, ale Celtowie od lat radzą sobie zdecydowanie lepiej. Od 2018 roku Boston aż trzykrotnie eliminował Philly z play-offów.
- 2017/18: 1-4 w półfinale konferencji
- 2019/20: 0-4 w pierwszej rundzie
- 2022/23: 3-4 w półfinale konferencji
Sixers przegrywali z Celtics również w 2012, 2002 oraz 1985 roku. Po raz ostatni zdołali przejść swojego rywala zza miedzy w 1982, dzięki czemu awansowali wówczas do finałów NBA, w których i tak musieli uznać wyższość Los Angeles Lakers.
Trudno było przewidzieć, że Philadelphia 76ers tak katastrofalnie rozpoczną bieżące rozgrywki. Choć sytuacja uległa poprawie, to ekipa z Miasta Braterskiej Miłości cały czas plasuje się poza czołową dziesiątką i walczy o miejsce w turnieju play-in. To, co miało więc okazać się interesującym pojedynkiem dwóch czołowych ekip Wschodu, zapowiada się na jednostronny pojedynek z wyraźnym faworytem.
Joel Embiid w ostatnim czasie częściej przygląda się wydarzeniom na parkiecie z wysokości ławki rezerwowych. Środkowy wrócił do względnej sprawności drugim tygodniu grudnia, ale od tego czasu opuścił starcia z Charlotte Hornets i Cleveland Cavaliers. Kiedy już gra, to gra solidnie. Pomiędzy efektownym występami przeciwko Szerszeniom (34 pkt) i Chicago Bulls (31 pkt) zaliczył przeciętne 12 oczek z Indiana Pacers, ale tam parkiet opuścił już po 17 minutach z kontuzją. Minionej nocy wyleciał z kolei z parkietu po 14 minutach gry.
Wygląda na to, że MVP z 2023 roku powinien być zdrowy w pełni sprawności na starcie z Celtics, choć jeżeli zajdzie taka potrzeba, to nie będzie wahał się przed opuszczeniem pojedynku. Zrobił tak już kilka miesięcy po wywalczeniu statuetki dla Najbardziej Wartościowego Gracza, kiedy to jego Sixers występowali podczas NBA Christmas Day przeciwko Miami Heat.
Zabraknie na pewno Jareda McCaina, który przed urazem był głównym kandydatem do nagrody Debiutanta Roku. Wychowanek uczelni Duke zdobywał średnio 15,3 punktu 2,4 zbiórki oraz 2,6 asysty i to on napędzał — na tyle, na ile dało się napędzić — Filadelfię pod nieobecność jej gwiazd. Obrońca potwierdził w miniony weekend, że z uwagi na kontuzję lewego kolana opuści resztę sezonu.
Jednym z największych rozczarowań obecnego sezonu jest postawa Paula George’a. Skrzydłowy opuścił Miasto Aniołów, by pomóc Embiidowi w walce o mistrzowski tytuł. Tymczasem znajduje się on w cieniu nie tylko Tyrese’a Maxey’ego, ale nawet wspomnianego McCaina, o której mówiło się w tym sezonie zdecydowanie więcej. PG notuje jak dotąd średnio 16,2 punktu, 5,8 zbiórki oraz 5,0 asyst na mecz.
Trudno powiedzieć cokolwiek odkrywczego o świetnym zespole C’s. Fantastyczne rozgrywki notuje Jayson Tatum, który zdaniem wielu analityków i kibiców zasługuje na większe uznanie we wszelkich rankingach MVP. Skrzydłowy zdobywa średnio 28,8 punktu, 7,3 zbiórki oraz 5,7 asysty na mecz.
Za Celtics przemawiać będzie jutro wiele argumentów, ale warto wspomnieć szczególnie o jednym. Bilans Sixers w starciach z zespołami o procencie zwycięstw równym lub wyższym niż 0.500 wynosi katastrofalne 3-15. Większość ich zwycięstw (7 z 10) to efekt starć z ekipami niżej notowanymi, które sąsiadują Philly w tabeli NBA. Rywalizacja z zespołami powyżej 0.500 to jedno, ale starcie z Celtics, głównym kandydatem do gry w wielkim finale, może zakończyć się zdecydowanym zwycięstwem obrońców tytułu.
Golden State Warriors – Los Angeles Lakers [02:00]
Pojedynki LeBrona Jamesa i Stephena Curry’ego już od lat są nie tylko ozdobą sezonu, ale czasami nawet finalnym zwieńczeniem rozgrywek. W tym roku po raz czwarty w historii otrzymujemy ich starcie jako gwiazdkowy prezent od NBA. Los Angeles Lakers i Golden State Warriors nie są już co prawda murowanym faworytem do walki o mistrzowski pierścień, ale wystarczy spojrzeć na tabelę, by zrozumieć, jak ważne jest ich starcie dla układu sił w Konferencji Zachodniej.
Jeziorowcy w rozczarowującym stylu przegrali wczoraj z Detroit Pistons i spadli tym samym na 7. miejsce (16-13). Warriors plasują się tuż za ich plecami z zaledwie jednym zwycięstwem mniej (15-13). Sytuacja dookoła obu zespołów jest jednak tak ciasna, że gorsza dyspozycja w 2-3 kolejnych spotkaniach może sprawić, że z 5. pozycji można nagle znaleźć się na 11.
W ostatnich latach wygląda to tak, jakby obie ekipy co jakiś czas regularnie wymieniały się możliwością zdominowania rywala. W trakcie sezonów 2019/20 oraz 2020/21 Lakers wygrali 5 z 6 bezpośrednich pojedynków. W kolejnych rozgrywkach Warriors byli lepsi od rywala z Miasta Aniołów w 3 z 4 spotkaniach. Następny sezon? Trzy zwycięstwa Lakers w czterech meczach. W poprzedniej kampanii 2023/24 ponownie górą byli GSW, którzy po raz kolejny wygrali 3 z 4 starć, a jedynej porażki doznali po aż dwóch dogrywkach.
Świąteczne starcie będzie pierwszą potyczką Warriors – Lakers w bieżących rozgrywkach, ale na pewno nie ostatnią. Zespoły z Kalifornii zmierzą się ze sobą również w 25 stycznia, 6 lutego — czyli w dzień z trade deadline — oraz 3 kwietnia.
Jeżeli Steve Kerr postawi tej nocy na Brandina Podziemskiego, to będzie to już jego drugi występ w Świątecznym Dniu NBA. W poprzednim sezonie Warriors przegrali z Denver Nuggets, ale łączony z grą w reprezentacji Polski zawodnik zaliczył solidny występ, w którym odnotował 13 punktów, dziewięć zbiórek, sześć asyst i pięć przechwytów.
Po drugiej stronie mamy z kolei najlepszego punktującego w historii NBA Christmas Day. LeBron James ma na swoim koncie aż 476 punktów zdobytych 25 grudnia, czyli o 81 więcej niż zajmujący drugie miejsce pod tym względem Kobe Bryant. Jeżeli pod uwagę weźmiemy jednak średnią oczek na mecz, to liderem w tej klasyfikacji jest Tracy McGrady (43,3 PPG), z kolei Anthony Davis zajmuje 8. miejsce (30,3 PPG). LeBrona Jamesa i Stephena Curry’ego brakuje w TOP 20.
W starciu tym zobaczymy również dwóch z dziewięciu zawodników, którzy podczas Dnia Świątecznego NBA zdołali odnotować triple-double. Sztuki tej po razie dokonali LeBron James i Draymond Green. Niedościgniony jest Oscar Robertson, który aż cztery razy notował potrójną zdobycz.
Prawdopodobnie nikogo nie trzeba zachęcać dwa razy, by zarwać bożonarodzeniową noc dla tego typu klasyka. Kariery LeBrona i Curry’ego nieubłaganie dobiegają końca, więc warto docenić każde widowisko z ich udziałem.
Phoenix Suns – Denver Nuggets [04:30]
Na zakończenie świątecznych zmagań Phoenix Suns zmierzą się we własnej hali z Denver Nuggets. Co ciekawe, ostatni pojedynek obu ekip miał miejsce… minionej nocy, choć rozegrany został w Kolorado. Pomimo nieobecności Jamala Murraya mistrzostwie z 2023 roku zdemolowali Słońca 117:90, choć ci musieli radzić sobie bez Devina Bookera. O znajomość rywala sympatycy jednych i drugich mogą być zatem spokojni.
Będzie to z pewnością starcie dwóch zespołów, które radzą sobie poniżej oczekiwań. Zarówno Suns, jak i Nuggets chcą po raz kolejny powalczyć o mistrzowski tytuł, ale bieżący sezon brutalnie zweryfikował ich dotychczasowe możliwości. Wczorajsza porażka sprawiła, że Phoenix nie legitymują się już dodatnim bilansem (14-14) i zajmują obecnie dopiero 11. miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej.
Początkowo Suns radzili sobie kiepsko tylko wtedy, gdy kontuzjowany był Kevin Durant. Zobaczmy, jak do 19 grudnia prezentowała się dyspozycja zespołu z Arizony:
- Ze zdrowym Durantem: 11 zwycięstw, 2 porażki
- Bez Duranta: 1 zwycięstwo, 9 porażek
Phoenix przegrali jednak trzy ostatnie spotkania pomimo obecności swojej gwiazdy i możemy powoli doszukiwać się zarysów pewnego rodzaju kryzysu. Już wcześniej Suns wywoływali niepokój u swoich sympatyków, bo choć brakowało im Duranta, to przez znaczną część sezonu mieli do dyspozycji Devina Bookera czy Bradleya Beala, a mimo to bez KD wygrali tylko jedno spotkanie i to z fatalnym zespołem Utah Jazz.
Nie powinno zatem dziwić, że Suns łączni są z roszadami kadrowymi. Najgłośniejszym nazwiskiem, o którym mówi się ostatnio w kontekście transferu do Arizony, jest Jimmy Butler. Jego przygoda z Miami Heat najprawdopodobniej dobiega końca, ale dopięcie tego typu wymiany byłoby niezwykle trudne w realizacji. Phoenix potrzebują jednak zmian w swojej grze.
Jak prezentuje się z kolei sytuacja Nuggets? Zwycięstwo nad Suns i porażka Los Angeles Lakers sprawiły, że podopieczni Michaela Malone’a wskoczyli na 5. miejsce Zachodu. Dalej jednak w ogniu krytyki znajduje się Jamał Murray, któremu daleko do dyspozycji z chociażby mistrzowskich play-offów 2023. Narracji tej nie pomaga również fakt, że kiedy Russell Westbrook występował w pierwszej piątce, to Denver wygrali 6 z 7 takich spotkań.
Faworytem spotkania będą Suns, ale nigdy nie należy skreślać zespołu napędzanego przez Duranta. Jeżeli obu stronom dopisze dyspozycja dnia, to możemy spodziewać się pełnego emocji starcia.
Redakcja PROBASKET życzy wszystkim czytelnikom zdrowych i wesołych świąt Bożego Narodzenia!
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!