Legenda głosi, że Michael Jordan wmawiał sobie, iż jeden z przeciwników powiedział o nim coś złego. W ten sposób szukał motywacji. Czasem był to też „ten jeden kibic” na trybunach, który rzucił głupim tekstem, ale sprowokował MJ’a. Potem tego bardzo żałował, tak jak Spike Lee żałował, że wkurzył Reggiego Millera. Podobnie miał Kobe Bryant, który wzorował się na Jordanie, a że historia lubi się powtarzać, to teraz mieliśmy podobną sytuację w Sacramento. Kibic Kings szybko pożałował, że sprowokował LeBrona!
Prowokowanie największych sportowców wszech czasów często przynosi efekt odwrotny od zamierzonego. Zamiast skutecznie wyprowadzić gracza z równowagi, ci zyskują dodatkową motywację, by rozszarpać wręcz swojego przeciwnika. Robił tak Michael Jordan, robił to Kobe Bryant, a w nocy z soboty na niedzielę zrobił to też LeBron James.
Sytuacja miała miejsce na początku drugiej kwarty starcia Sacramento Kings z Los Angeles Lakers. Keegan Murray wykonywał wówczas rzuty wolne, a LBJ szykował się już do zbiórki, ale jednocześnie wdał się w dyskusje z siedzącym za koszem kibicem. Początkowo 39-latek jedynie go uspokajał, ale swoją krótką rozmowę zakończył z przytupem.
– Ty tam, pij to swoje pie***ne piwo i się k***a zamknij – skwitował LeBron.
Na kolejną odpowiedź Jamesa — tym razem za sprawą czynów na parkiecie — nie musieliśmy długo czekać. Już w kolejnej akcji 39-latek postawił zasłonę Austinowi Reavesowi, by po chwili otrzymać piłkę. LeBron ruszył następnie w kierunku kosza i powalił na ziemię stojącego na jego drodze Murraya. Sędziowie dopatrzyli się faulu zawodnika Kings, dzięki czemu skrzydłowy zaliczył akcję 2+1.
To nie był jednak koniec popisów LeBrona tej nocy. Lider Lakers zdobył ostatecznie 32 punkty, siedem zbiórek oraz sześć asyst i poprowadził swój zespół do trzeciego już zwycięstwa nad Sacramento w tym sezonie. Dla Jeziorowców był to trzecia wygrana z rzędu, a zarazem czwarta w pięciu ostatnich występach. Bilans 16-12 plasuje ich na 6. miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej.
Niektórzy kibice mogą pamiętać tego typu sytuacje z przeszłości. Od lat wspomina się o popisach Reggiego Millera z Indiana Pacers, który prowokowany przez Spike’a Lee w meczach przeciwko New York Knicks regularnie spoglądał w jego kierunku po swoich trafieniach. Zawodnicy NBA szukają motywacji na różne sposoby i tak właśnie wyglądało to w przypadku tych z “instynktem zabójcy”.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!