Cleveland Cavaliers po zaciekłym spotkaniu z Milwaukee Bucks odnieśli siódme zwycięstwo, pozostając jedną z dwóch drużyn bez porażki. Jedną wygraną mniej mają Oklahoma City Thunder, którzy bez większych problemów uporali się z Los Angeles Clippers. Wysokie zwycięstwa odnieśli Denver Nuggets i Miami Heat. Bardzo dobre spotkanie rozegrali podopieczni Gregga Popovicha, którzy pokonali faworyzowanych Timberwolves. Minionej nocy miały też miejsce dwie dogrywki. Raptors wygrali z Kings, a Warriors z Rockets. W przerwie spotkania rozgrywanego w Toronto odbyła się ceremonia zastrzeżenia numeru Vince’a Cartera.
Boston Celtics – Charlotte Hornets 113:103
- Podopieczni Joe Mazzulli odnieśli pewne zwycięstwo, mimo że w trzeciej kwarcie przechodzili kryzys, gdyż na 8 minut przed końcem przedostatniej odsłony meczu, po trójce Greena, Szerszenie przegrywali już tylko trzema punktami (70:67). Po trójkach Holidaya, Hausera i indywidualnych akcjach Tatuma, Celtowie powrócili do dwucyfrowej przewagi (85:74), ale ostatecznie przegrali trzecią kwartę 17:24.
- Najwięcej punktów w meczu zdobył Jayson Tatum (29), ale jego skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Lider Boston Celtics trafił zaledwie 1 z 9 rzutów za trzy (11%). Zapytany po spotkaniu przez reporterów o problemy z celnością, odpowiedział krótko: „Nie chcę o tym rozmawiać.” Po czym dodał: „Przygotowałem się do dzisiejszego meczu. Przyjechaliśmy do Charlotte, zrobiliśmy to, co mieliśmy zrobić, po czym jedziemy do Atlanty, żeby odnieść kolejne zwycięstwo, zanim wrócimy do domu.”
- Bardzo dobre zawody rozegrał Luke Kornet, który wystąpił w pierwszej piątce. Środkowy Celtics zdobył 19 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty. 29-latek trafił 6/6 z gry i wszystkie rzuty wolne (7/7). 18 punktów i 8 zbiórek dołożył Derrick White. 13 punktów, 5 zbiórek i 6 asyst dodał Jrue Holiday.
- Po raz kolejny niezwykle ważnym graczem z ławki okazał się Payton Pritchard. 26-latek wyrasta na jednego z kandydatów do nagrody najlepszego rezerwowego. Rozgrywający Celtics zdobył 22 punkty, trafiając 6 z 12 trójek (najwięcej w zespole).
- W zespole Szerszeni brylował LaMelo Ball. 23-latek zaliczył 36 punktów (15/26 z gry), 4 zbiórki i 6 asyst. Lider Charlotte Hornets popełnił też 6 przewinień i zanotował 6 strat. Drugim graczem wartym wyróżnienia był Brandon Miller. Obrońca ekipy z Charlotte uzyskał 16 punktów, 4 zbiórki i 6 asyst. 12 punktów dołożył Josh Green, zaś 10 oczek padło łupem Tre Manna.
Philadelphia 76ers – Memphis Grizzlies 107:124
Toronto Raptors – Sacramento Kings 131:128 (po dogrywce)
- Mecz ten należał do wyjątkowych, ale nie tylko z uwagi na boiskowe wydarzenia. W przerwie rywalizacji z Sacramento Kings, Toronto Raptors oficjalnie zastrzegli numer „15”, z którym w ich barwach występował Vince Carter. Koszulka „Air Canada” oficjalnie zawisła pod kopułą Scotiabank Arena.
- Ogromnych wrażeń nie zabrakło również na parkiecie. Obie ekipy zgotowały nam fantastyczne widowisko, a o końcowym rezultacie miały rozstrzygnąć ostatnie fragmenty meczu. Na 48,1 sekundy przed końcową syreną DeMar DeRozan zmniejszył nieco stratę Sacramento Kings, a kiedy swojej próby nie wykorzystał Gradey Dick, to DeRozan zbliżył swój zespół z wynikiem na jeden punkt (119:118).
- Na linii rzutów wolnych stanął następnie RJ Barrett, jednak ten wykorzystał zaledwie jedną z dwóch prób. Szansę tę wykorzystał Domantas Sabonis, który zebrał w ataku piłkę po pudle DeRozana i dobił ją na nieco ponad dwie sekundy przed końcem, doprowadzając tym samym do dogrywki. W niej wynik rozstrzygnął się już nieco wcześniej. Przy 19 sekundach na zegarze po trójce Dicka gospodarze objęli trzypunktowe prowadzenie, a Sacramento nie było już stać na skuteczną odpowiedź.
- Dobre zawody rozegrał RJ Barrett, który pomimo przeciętnej skuteczności skompletował 31 punktów, dziewięć zbiórek i sześć asyst (10/26 z gry). Po dokładnie 22 „oczka”, pięć zbiórek, dwie asysty i dwa przechwyty dołożyli Gradey Dick oraz Ochai Agbaji (4/5 zza łuku). Na wyróżnienie zapracował też wchodzący z ławki Chris Boucher (24 punkty; 4/6 za trzy).
- Prym w ekipie z Kalifornii wiedli tej nocy przede wszystkim DeMar DeRozan (33 punkty, 4 asysty, 3 przechwyty; 12/27 z gry) oraz autor triple-double Domantas Sabonis (17 punktów, 20 zbiórek, 10 asyst; 5/10 z gry). Swoje dołożył również De’Aaron Fox (24 punkty, 6 zbiórek, 5 przechwytów), ale zaliczył fatalną noc pod względem skuteczności za trzy (0/11).
Autor: Krzysztof Dziadek
Houston Rockets – Golden State Warriors 121:127
- Trzecie zwycięstwo z rzędu odnieśli podopieczni Steve’a Kerra. Tym razem pokonali po dogrywce Houston Rockets. Wojowników do zwycięstwa poprowadził Buddy Hield, zdobywca 27 punktów i 7 zbiórek. 32-latek trafił 9 z 14 rzutów z gry (64%), w tym 6/10 za trzy (60%). 23 punkty i 6 zbiórek dołożył Jonathan Kuminga. 15 oczek uzyskał Andrew Wiggins, a double-double odnotował Draymond Green (14 punktów, 11 zbiórek).
- 12 punktów, 5 zbiórek i 6 asyst zgarnął Brandin Podziemski. 21-letni Amerykanin o polskich korzeniach trafił 5 z 11 rzutów (46%), ale miał też 6 fauli. W meczu nie wystąpił Stephen Curry. Wsród graczy Golden State Warriors zabrakło również Reece’a Beekmana, Quintena Posta i De’Anthony’ego Meltona.
- W szeregach Rakiet wyróżniał się Tari Eason (27 punktów i 6 zbiórek) i Jabari Smith Jr. (21 punktów, 7 zbiórek). Podwójną zdobycz odnotowali Alperen Sengun (14 punktów, 10 zbiórek) i Amen Thompson (18 punktów, 11 zbiórek). 11 punktów i 5 asyst padło łupem Freda VanVleeta.
Milwaukee Bucks – Cleveland Cavaliers 113:114
- Fatalna seria Milwaukee Bucks wciąż trwa. Minionej nocy podopieczni Doca Riversa przegrali już piąty mecz z rzędu i na chwilę obecną z katastrofalnym — dla ekipy z mistrzowskimi aspiracjami — bilansem 1-5 plasują się niemal na szarym końcu tabeli Konferencji Wschodniej, zrównani z Detroit Pistons.
- Wydawało się, że tej nocy zła passa „Kozłów” zostanie w końcu przerwana. Na 14,9 sekundy przed ostatnią syreną, chwilę po przerwie na żądanie, grę zza linii bocznej wznawiał Giannis, który dostarczył piłkę Damianowi Lillardowi. Ten popisał się indywidualnym atakiem i trafił po rzucie z odskoku (113:112).
- Cleveland Cavaliers odpowiedzieli jednak z przytupem. Piłka trafiła w ręce Donovana Mitchella, który najpierw dwukrotnie niemal wypuścił ją z rąk, ale następnie rzutem z dalekiego półdystansu zapewnił przyjezdnym zwycięstwo praktycznie na równi z zakończeniem pojedynku.
- Cavaliers pozostają zatem jedynym zespołem na Wschodzie, który wciąż nie przegrał w tym sezonie ani jednego meczu. Ogromna w tym zasługa wspomnianego Mitchella, który minionej nocy zdobył 30 punktów. Double-double popisali się Jarrett Allen (15 punktów, 12 zbiórek) oraz Darius Garland (11 punktów, 10 asyst).
- Po stronie Bucks dwoili się i troili Giannis Antetokounmpo (34 punkty, 16 zbiórek, 9 asyst; 15/27 z gry) oraz Damian Lillard (41 punktów, 9 asyst; 10/15 za trzy), ale nawet takie występy największych gwiazd Milwaukee nie wystarczyły, by przełamać niechlubną już serię porażek. Kolejnym rywalem „Kozłów” będą, raz jeszcze, Cleveland Cavaliers.
Autor: Krzysztof Dziadek
San Antonio Spurs – Minnesota Timberwolves 113:103
- Od samego początku spotkania Jeremy Sochan nie miał łatwego zadania. W ofensywie musiał radzić sobie z Rudym Gobertem, czterokrotnym zdobywcą nagrody dla najlepszego obrońcy roku. Po drugiej stronie parkietu Jeremy odpowiadał z kolei za krycie Juliusa Randle’a.
- Choć Minnesota Timberwolves to jeden z kandydatów do walki o mistrzowski tytuł, to San Antonio Spurs od pierwszych minut byli w stanie dotrzymać im kroku. Świetnie dysponowany był m.in. Chris Paul, ale trafienia wchodzącego z ławki rezerwowych Keldona Johnsona również robiły ogromną różnicę (20:19).
- Kiedy zawodnicy San Antonio nie zdołali wykorzystać dwóch kolejnych ataków i pozwolili jednocześnie rywalom na dwa trafienia za trzy, to wydawało się, że „Leśne Wilki” skutecznie rozpoczną budowę swojej przewagi. Zapały przyjezdnych trafieniem zza łuku ostudził jednak Jeremy Sochan, a po chwili jego partnerzy doprowadzili do remisu (32:32).
- W drugiej odsłonie doszło do analogicznej sytuacji, kiedy to po trwającej kilka minut wymianie ciosów Timberwolves rozpoczęli ucieczkę z wynikiem, na którą tym razem trzema kolejnymi trafieniami, w tym efektownym wsadem po podaniu Chrisa Paula, odpowiedział Sochan (51:51). Podopieczni Gregga Popovicha rzucali w tej kwarcie ze skutecznością aż 61,9%, dzięki czemu na przerwę schodzili z nieznaczną zaliczką (62:57).
- Po powrocie na parkiet raz jeszcze dał o sobie znać Jeremy Sochan, który ponownie wykorzystał podanie CP3. Po trafieniu zza łuku Harrisona Barnesa reprezentant Polski asystował również przy punktach Juliana Champagnie, po których przewaga San Antonio wzrosła do dwunastu „oczek” (72:60).
- W trzeciej kwarcie pojedynku byliśmy o krok od bójki z udziałem Sochana. Reprezentantowi Polski nie spodobał się sposób, w jaki Jaden McDaniels przytrzymywał go podczas walki o pozycję, więc kiedy 21-latek upadał na parkiet w wyniku utraty równowagi, to pociągnął za sobą również rywala z Minneapolis. Obaj skoczyli sobie do gardeł, ale momentalnie zostali rozdzieleni. Po chwili zostali oni również ukarani przewinieniami technicznymi.
- Był to kluczowy moment tego pojedynku, bo od tamtej pory przewaga Spurs już do ostatniej syreny oscylowała w granicach 15 punktów. Timberwolves nie wykorzystali tego, że w czwartej kwarcie „Ostrogi” miały problemy z odnalezieniem drogi do kosza, a ich ofensywa niemoc widoczna była szczególnie zza łuku (2/11).
- Najlepszym punktującym Spurs był tej nocy wchodzący z ławki rezerwowych Keldon Johnson, który zaaplikował rywalom 25 „oczek”, dokładając do tego osiem zbiórek. Jeremy Sochan popisał się double-double w postaci 19 punktów i 10 zbiórek, dokładając do tego cztery asysty, jeden przechwyt i jeden blok (7/10 z gry, 4/5 z linii). Podwójną zdobycz odnotował również Chris Paul (15 punktów, 13 asyst). Victor Wembanyama zakończył zawody z dorobkiem 17 punktów i sześciu zbiórek.
- – W pierwszej kwarcie podnieśliśmy poziom naszej gry defensywnej, a następnie go utrzymaliśmy. Wiedzieliśmy, że Minnesota to zespół z ogromnymi aspiracjami. Nawet jeżeli wejdą w mecz nieco zmęczeni, to w pewnym momencie nam odpowiedzą. Myślę, że wykonaliśmy świetną pracę, by kilka razy to przetrwać – mówił po meczu Mitch Johnson, który zastępował Gregga Popovicha w roli głównego szkoleniowca SAS.
- Po stronie Timberwolves wyróżniali się przede wszystkim Anthony Edwards (21 punktów, 5 zbiórek; 8/17 z gry) oraz Julius Randle (21 punktów, 5 zbiórek; 8/15 z gry). Solidnie wypadli wchodzący z ławki rezerwowych Donte DiVincenzo (14 punktów; 3/5 za trzy) oraz Naz Reid (11 pkt).
Autor: Krzysztof Dziadek
Washington Wizards – Miami Heat 98:118
- Wycieczka do Mexico City okazała się dużo łaskawsza dla Miami Heat. Podopieczni Erika Spoelstry zdecydowanie pokonali Washington Wizards głównie dzięki świetnej grze Bama Adebayo. Środkowy drużyny z Florydy dotychczas nie zachwycał w tym sezonie, ale w sobotnim spotkaniu zdobył 32 punkty, z czego 20 już w pierwszej połowie, trafiając przy tym 3 trójki.
- Heat dzięki temu spotkaniu wreszcie wyszli na dodatni bilans, pierwszy raz w tym sezonie. Dostali też większe wsparcie od swoich liderów. Jimmy Butler zdobył 18 punktów, Tyler Herro 15, tyle samo dorzucił wchodzący z ławki Alec Burks.
- Na wyróżnienie zasługuje jednak dwóch młodych graczy Wizards. Bilal Coulibaly zdobył 22 punkty i jest najrówniej grającym zawodnikiem drużyny ze stolicy USA. W czwartym spotkaniu z rzędu rzucił co najmniej 15 punktów.
- Obok niego najlepszy mecz w swojej młodej karierze rozegrał Alex Sarr. Środkowy zdobył 17 punktów, trafiając 7 z 11 rzutów z gry. Zablokował też 4 rzuty rywali, dzięki czemu wydłużył serię pierwszych meczów w karierze do pięciu z co najmniej 2 blokami. Lepsi w tym byli Shawn Bradley i David Robinson, którzy co najmniej 2 ”czapy” zapisywali na swoim koncie w sześciu pierwszych spotkaniach kariery i Shaquille O’Neal, który tego dokonał w aż 23 pierwszych spotkaniach.
- Adam Silver ogłosił, że NBA przedłużyła współpracę z Mexico City i będzie organizować dalej mecze w stolicy Meksyku przez kolejne lata.
Autor: Piotr Zarychta
Denver Nuggets – Utah Jazz 129:103
- To już szósta porażka Utah Jazz. Zespół nie wygrał żadnego meczu bieżącego sezonu. Z kolei Denver Nuggets odkuli się po porażce z Minnesotą Timberwolves. Obie drużyny zmagały się z kontuzjami. Russell Westbrook rozpoczął mecz w miejsce gwiazdy Nuggets, Jamala Murraya, który pozostał w protokole (wstrząśnienie mózgu) po zderzeniu z Juliusem Randle’em w meczu z Minnesotą w piątek.
- Utah polegało na debiutantach Codym Williamsie i Kyle’u Filipowskim, którzy znaleźli się w wyjściowej piątce pod nieobecność Lauriego Markkanena (skurcze pleców) i Taylora Hendricksa (złamana noga). Utah w całym meczu popełniło 24 straty, które Nuggets zamienili na 39 punktów. Utah trzymało się dość blisko w pierwszej połowie, ale zeszli z intensywności w trzeciej kwarcie, kiedy strata wzrosła do 24 punktów. Jazz zdołali odrobić 17-punktową stratę z pierwszej kwarty, wyrównując wynik na 42 punkty w połowie drugiej kwarty.
- Jokić 18 ze swoich 27 punktów zdobył w trzeciej kwarcie. Pomógł w ten sposób wygrać swojej drużynie kwartę 34:19. Do 27 oczek dołożył 16 zbiórek oraz dziewięć asyst. Kolejnych 20 punktów (4/6 za trzy), pięć zbiórek i dwie asysty Michaela Portera Jr’a. Dla Jazz z kolei 18 punktów i 14 zbiórek Walkera Kesslera oraz 17 oczek, 2 zbiórki i 2 przechwyty z ławki Johnny’ego Juzanga.
Autor: Michał Kajzerek
Phoenix Suns – Portland Trail Blazers 103:97
- Wydawało się, że czwarta kwarta tego meczu będzie okazją do odpoczynku dla gwiazd Phoenix Suns po tym jak po trzeciej części gry drużyna z Arizony prowadziła 87:65, ale Blazers nie poddali się, rzucili im wyzwanie i w ostatniej minucie zbliżyli się na 2 punkty różnicy.
- Bezbłędnie rzuty wolne wykonywali jednak Devin Booker i Tyus Jones, dzięki czemu Suns wydłużyli swoją serię zwycięstw do czterech z rzędu.
- Booker był też najlepszym strzelcem tego spotkania – zdobył 28 punktów i flirtował z triple-double, zbierając 9 piłek z tablic i rozdając 9 asyst. 21 punktów dołożył Kevin Durant, a 15 Bradley Beal, który wrócił po opuszczeniu dwóch spotkaniu z powodu urazu łokcia.
- Swój najlepszy mecz w sezonie rozegrał Grayson Allen. Zawodnik, który rok temu został liderem ligi w skuteczności rzutów za 3 punkty wolno wchodził w sezon, ale tym razem przypomniał o swoich największych umiejętnościach. Trafił 4 trójki w drodze do łącznie 18 punktów.
- Dla gości po 20 punktów zdobyli Jerami Grant i Anfernee Simons, ale trudno ich czy kogokolwiek innego wyróżnić, bo jako cała drużyna Blazers trafili tylko 37 ze 111 rzutów z gry, co dało im skuteczność na poziomie 33%. Gospodarze byli niewiele lepsi – 37%, ale to wystarczyło do zwycięstwa.
Autor: Piotr Zarychta
Los Angeles Clippers – Oklahoma City Thunder 92:105
- Oklahoma City Thunder rozegrała w tym sezonie sześć meczów i wszystkie sześć wygrała. W znacznie gorszej formie rozgrywki rozpoczęli podopieczni Tyronne’a Lue. Porażka z OKC jest już ich czwartą w tym sezonie. Każdy z pięciu zawodników wyjściowego składu Thunder zdobyło co najmniej dziesięć punktów, a sześć kolejnych zwycięstw na rozpoczęcie sezonu to najlepszy start drużyny od przeprowadzki do Oklahoma City z Seattle w 2008 roku.
- Los Angeles Clippers mają bilans 0-4 w swojej nowej arenie, mimo że w każdym z tych przegranych meczów prowadzili różnicą co najmniej dziesięciu punktów. Drużyna Clippers dobrze rozpoczęła mecz trafiając osiem trójek w pierwszej kwarcie. Jednak reszta spotkania nie była już tak udana – zakończyli z zaledwie 3 trafieniami na 16 prób (18,8%). Aaron Wiggins trafił trójkę na zakończenie trzeciej kwarty, co dało Thunder prowadzenie 81:78, a w czwartej kwarcie zespół zdobył pierwszych siedem punktów, co pozwoliło im odskoczyć.
- Trener Tyronn Lue wycofał swoich podstawowych zawodników z gry, kiedy pozostało 4:13 do końca meczu. 24 punkty (9/14 z gry), dwie zbiórki, dwie asysty i dwa przechwyty Normana Powella. 12 oczek, 13 zbiórek, siedem asyst, trzy przechwyty i trzy bloki Jamesa Hardena. Dla OKC 25 punktów (7/14 z gry), dziewięć asyst i trzy zbiórki Shaia Gilgeousa-Alexandra. Kolejnych 10 oczek, 14 zbiórek i cztery asysty Cheta Holmgrena.
Autor: Michał Kajzerek