Przed finałami NBA w gronie faworytów do nagrody MVP wymienianych było dwóch zawodników – Luka Doncic i Jayson Tatum. Przebieg finałów sprawił jednak, że pierwszy z nich przegrywa mimo bycia najlepszym graczem swojej drużyny, a drugi nie jest jak dotąd najlepszym graczem faworyta do mistrzostwa.
Podczas czwartego spotkania w hali Dallas Mavericks pojawi się trofeum Larry’ego O’Briena dla mistrza NBA, a także statuetka imienia Billa Russella dla najlepszego gracza finałów. Oczywiście w przypadku zwycięstwa Boston Celtics dojdzie do wręczenia obu nagród. Gdybyśmy dzisiaj mieli przyznawać tę nagrodę, to faworytem do jej otrzymania jest Jaylen Brown.
Po trzech meczach jest liderem strzeleckim swojej drużyny – zdobywa średnio 24,7 punktu na mecz, trafia świetne 55% rzutów z gry, a do tego jest jednym z głównych obrońców przeciwko Luce Doncicowi. Jako, że Słoweniec gra dobrze, ale nie na poziomie, do którego nas przyzwyczaił, ten aspekt też gra na korzyść Jaylena Browna.
W wywiadzie po ostatnim meczu Brown mocno podkreślał ten aspekt swojej gry:
– Powiedziałem sobie przed sezonem, że chcę zmaksymalizować swój potencjał defensywny i chciałem dostać się do pierwszej piątki obrońców NBA. To mi się nie udało, ale sam fakt, że jestem w finałach i mogę zaprezentować cały wachlarz moich umiejętności obronnych jest czymś bardzo ważnym dla naszej drużyny.
Przewagą Browna jest też stabilizacja formy. W każdym z trzech spotkań nie zawodził, zdobywając kolejno 22, 21 i 30 punktów. Do tego na bardzo dobrej skuteczności. Jayson Tatum zdobywa 21,7 punktu, ale jak dotąd jego skuteczność to zaledwie 36% z gry i to tylko dzięki niezłemu meczowi numer trzy.
Wśród bukmacherów także Brown jest faworytem. Za każdą postawioną złotówkę można w przypadku jego zwycięstwa otrzymać 1,33 zł, w przypadku Tatuma jest to już 3,50 zł, a gdyby Luka Doncic miał zgarnąć to wyróżnienie, to można liczyć nawet na 25,00 zł. To jest jednak mało prawdopodobne. Wydaje się tylko kwestią kiedy się o tym dowiemy, czy już po meczu numer cztery, czy jeszcze będziemy musieli się wstrzymać kilka dni.
Wspieraj PROBASKET
