New York Knicks po raz kolejny pokonali niżej notowanych Indiana Pacers i prowadzą już 2-0 w półfinałowej serii Konferencji Wschodniej. W ogniu krytyki znaleźli się jednak sędziowie, którzy zdaniem Ricka Carlisle’a — szkoleniowca ekipy z Indianapolis — wpłynęli na końcowy rezultat.
Minionej nocy New York Knicks pokonali Indiana Pacers 130:121 i podwyższyli tym samym swoje prowadzenie w serii do czterech zwycięstw. Nie obyło się jednak bez kontrowersji, które w Madison Square Garden wywołał przede wszystkim zespół sędziowski spotkania oraz trener ekipy przyjezdnych.
Rick Carlisle w rozmowie z przedstawicielami mediów zarzucał bowiem arbitrom stronniczość, która w bezpośredni sposób miała odbić się na „jakości” gwizdków. Zdaniem 64-latka Pacers musieli radzić sobie nie tylko z rywalem, ale i z sędziami, przez co jego podopieczni stracili szansę na wyrównaną walkę z rywalem.
– Zawsze powtarzam naszym chłopakom, żeby nie rozmawiali o sędziach, ale zasługujemy na sprawiedliwą szansę. Nie ma tutaj spójnej równowagi. To po prostu rozczarowujące. Nowy Jork zasługuje na uznanie za fizyczność, z jaką grają, ale ich fizyczność jest nagradzana, a nasza za każdym razem jest karana. Jestem po prostu bardzo rozczarowany – mówił na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec Indiany.
Jedna z sytuacji, która zebrała wokół siebie najwięcej kontrowersji, nastąpiła na początku trzeciej kwarty. Podczas jednego z ataków przyjezdnych arbitrzy dopatrzyli się ofensywnego przewinienia Mylesa Turnera, od którego odbił się Jalen Brunson. Ocenę sytuacji pozostawiamy czytelnikom.
– Cały świat wie, że Haliburton ma problemy z plecami. Hart podchodzi jednak do niego i popycha go od tyłu. Można to zobaczyć wszędzie na Twitterze, parę osób już mi to pokazało. JB DeRosa patrzy się prosto na niego. Można było zobaczyć, że widział tę akcję. [Hart] popchnął Tyrese’a w plecy prosto w narożnik, a gwizdka i tak nie było. To było szokujące – dodał Carlisle.
Sporo do powiedzenia za pośrednictwem swoich kanałów na mediach społecznościowych miał też Nick Young, czyli były zawodnik m.in. Washington Wizards czy Los Angeles Lakers. Znany jako „Swaggy P” zawodnik wprost zarzucił arbitrom oszustwo działające na korzyść Knicks.
Zdecydowanie inaczej o decyzjach sędziowskich wypowiadali się sami zawodnicy. TJ McConnell, którego trwająca dłuższy czas nieobecność w czwartej kwarcie wzbudziła sporo zaskoczenia wśród internautów, podkreślał jedność ze swoim trenerem, ale nie pochwala tego typu wypowiedzi.
– Kochamy to, że Rick pokazuje tyle energii na parkiecie, ale w szatni nie ma wśród nas takiego uczucia [o sędziach]. Nie będziemy po prostu zrzucać na nich winy. Musimy być lepsi. To takie proste – przyznał rozgrywający.
Trzeźwość umysłu zachowuje też Tyrese Haliburton. – To nie moja praca. Koniec końców zostaliśmy pokonani. Mogliśmy to tam wygrać. Czy chciałbym większej konsekwencji co do gwizdków? Tak, ale nie udawajmy, że to jedyny powód, dla którego przegraliśmy. Nie graliśmy wystarczająco dobrze – mówi jeden z liderów Pacers.
Jak poinformował Brian Windhorst z ESPN Pacers wysłali do NBA całą listę przewinień, które uznali za niewłaściwe. 29 z pierwszego meczu i 49 z drugiego, co daje oszałamiający wynik 78 „gwizdków”, które ich zdaniem powinny być inaczej zinterpretowane.
Po pierwszym spotkaniu Haliburton miał sobie z pewnością sporo do zarzucenia, ale minionej nocy skompletował 34 punkty, dziewięć asyst, sześć zbiórek i trzy przechwyty (7/11 za trzy). Mimo wszystko jest wskaźnik +/- wyniósł ostatecznie -17.
Rywalizacja przenosi się teraz do Indianapolis. Trzeci mecz serii zostanie rozegrany w nocy z piątku na sobotę o godzinie 01:00 czasu polskiego. Jeżeli Knicks nie zdołają pokonać rywala w czterech spotkaniach, to do Madison Square Garden powrócimy w nocy z 14 na 15 maja.
Nowy podcast PROBASKET w czwartek 9 maja o godz. 21:00!
Wspieraj PROBASKET
