Takiego popisu rezerwowego Detroit Pistons prawdopodobnie nie spodziewał się nikt. Malachi Flynn zdobył minionej nocy aż 50 punktów, choć Tłoki musiały uznać wyższość Atlanta Hawks. W meczu na szczycie Boston Celtics nie pozostawili żadnych szans Oklahoma City Thunder, choć po trzech kwartach nic nie wskazywało jeszcze na taką wielką dominację. W coraz gorszej sytuacji znajdują się New Orleans Pelicans, którzy stracili miejsce premiowane grą w play-offach na rzecz Phoenix Suns. Nie najlepiej dzieje się również w Milwaukee. Bucks przegrali drugi z rzędu mecz z dużo niżej notowanym rywalem i coraz bardziej czują oddech goniących ich zespołów na swoich plecach. Emocji nie zabrakło w stolicy Stanów Zjednoczonych, gdzie Los Angeles Lakers ograli Washington Wizards. Na koniec zmagań tej nocy wspomniani Suns ograli Cleveland Cavaliers.
Charlotte Hornets – Portland Trail Blazers 86:89
- Starcie zespołów z dna tabeli NBA, które rozstrzygnęło się dopiero w ostatnich fragmentach gry. Na nieco ponad minutę przed końcową syreną Scoot Henderson powiększył prowadzenie Portland Trail Blazers do czterech punktów (81:85). Charlotte Hornets potrzebowali jednak tylko dwóch sekund po przerwie na żądanie, by odpowiedzieć trafieniem za trzy Brandona Millera.
- Choć Henderson pomylił się w swoim kolejnym ataku, to na wysokości zadania stanął Deandre Ayton, który dobił jego próbę. Raz jeszcze jednak, tym razem przy 25 sekundach na zegarze, odpowiedział Miller, który znów zmniejszył stratę Szerszeni do jednego „oczka”. Gospodarze zmuszeni byli faulować, przez co na linii rzutów wolnych stanął Scoot. Rozgrywający spudłował jednak oba rzuty i dał tym samym Charlotte doskonałą szansę.
- Hornets nie wykorzystali jednak okazji, bo swojej próby na trzy sekundy przed końcem gry nie wykorzystał Miller. Charlotte znów musieli zatem faulować, jednak tym razem błędu nie popełnił Jabari Walker, który trafił dwukrotnie. Szerszenie miały jeszcze okazję na rzut niemal na równi z końcową syreną, ale spudłował go Davis Bertans.
- Trzech zawodników Blazers odnotowało tej nocy double-double i to oni odgrywali główne role w swoim zespole. Byli to Deandre Ayton (24 punkty, 15 zbiórek), Jabari Walker (14 punktów, 13 zbiórki oraz Scoot Henderson (22 punkty, 10 asyst). Cenne trafienia z ławki dorzucił Dalano Banton (12 pkt).
- Po stronie Hornets w ofensywie wyróżniał się przede wszystkim Brandon Miller (21 punktów, 3 zbiórki, 2 przechwyty; 9/20 z gry, 1/8 za trzy). Po 11 „oczek” dołożyli byli zawodnicy OKC Thunder Tre Mann oraz Aleksiej Pokusevski. Grant Williams rozdał 11 asyst i zebrał siedem piłek, ale trafił tylko jeden z sześciu rzutów z gry (5 punktów). Cały zespół Hornets był tej nocy natomiast 5/31 za trzy (16,1%).
Washington Wizards – Los Angeles Lakers 120:125
- Los Angeles Lakers rozpoczęli mecz od falstartu i musieli szybko gonić dwucyfrowe straty (19:8). Jeziorowcy szybko wrzucili jednak wyższy bieg i jeszcze w pierwszej kwarcie zaaplikowali rywalom ostatecznie aż 39 „oczek”. Zespół na swoich barkach ciągnął wówczas Anthony Davis, który po 12 minutach miał na swoim koncie 19 punktów, z czego aż 11 z linii rzutów wolnych (29:39).
- Dobra dyspozycja na początku gry nie przełożyła się jednak na komfortowe prowadzenie LAL. Kilka chwil po rozpoczęciu drugiej odsłony Washington Wizards zbliżyli się do Jeziorowców na zaledwie dwa „oczka”. Ofensywę gospodarzy napędzali wówczas Jared Butler, Corey Kispert oraz Kyle Kuzma i to właśnie akcja 3+1 ostatniego z wymienionych doprowadziła do stanu 51:53.
- Lakers zdołali złapać chwilę oddechu jeszcze przed przerwą (60:67), a po powrocie na parkiet rozpoczęli ucieczkę z wynikiem. Z dobrej strony pokazywał się wówczas D’Angelo Russell, którego trafienie powiększyło przewagę gości z Miasta Aniołów do 15 punktów (67:82). Podopieczni Darvina Hama utrzymywali prowadzenie na tym pułapie przez całą trzecią kwartę.
- Choć na początku ostatniej części meczu Lakers prowadzili nawet 17 „oczkami”, to obraz gry znacząco się zmienił. Wizards potrzebowali zaledwie trzech minut, by znów zbliżyć się do rywala i nawiązać z nim kontakt (101:103). Na wysokości zadania stanęli jednak Davis, LeBron James i Rui Hachimura, których punkty pozwoliły przyjezdnym raz jeszcze odskoczyć (109:123). W ostatnich sekundach znów mogło być gorąco, ale ostatecznie Lakers uniknęli bardzo nerwowej końcówki.
- Anthony Davis zakończył zawody z dorobkiem 35 punktów, 18 zbiórek, trzech bloków i dwóch przechwytów (10/17 z gry, 15/15 z linii). LeBron James otarł się o double-double, zdobywając 25 punktów, dziewięć asyst, siedem zbiórek i trzy przechwyty. Rui Hachimura dorzucił 19 „oczek”, D’Angelo Russell 18, z kolei Austin Reaves 16.
- Po stronie Wizards prym wiódł przede wszystkim Jordan Poole, autor 29 punktów i pięciu asyst. Podwójną zdobycz zapisał na swoje konto Kyle Kuzma (17 punktów, 12 zbiórek). Również 17 „oczek” dorzucił Corey Kispert.
Atlanta Hawks – Detroit Pistons 121:113
- Czwarty w tym sezonie pojedynek obu ekip i czwarte zwycięstwo Atlanta Hawks. Jastrzębie nie odniosły przekonującego zwycięstwa i nie obyło się bez drobnym problemów – wywołanych przede wszystkim przez niesamowitego tej nocy Malachiego Flynna – ale w kluczowym momencie gry gospodarze byli w stanie zachować zimną krew i nie pozwolili Detroit Pistons zbliżyć się z wynikiem.
- Trafienie Jalena Johnsona na 1:27 przed końcem powiększyło przewagę Hawks do 10 „oczek” i choć po chwili dwukrotnie odpowiedział Flynn, w ostatnich sekundach gracze Atlanty wykorzystali trzy z czterech osobistych i przypieczętowali tym samym swoje zwycięstwo.
- Po raz piąty w tym sezonie najlepszym punktującym Hawks był Jalen Johnson, autor pierwszego swojej karierze triple-double (28 punktów, 14 zbiórek, 11 asyst). De’Andre Hunter dorzucił 26 „oczek”, siedem zbiórek i cztery asysty. Dobrze wypadł też Dejounte Murray, który odnotował podwójną zdobycz (24 punkty, 11 asyst).
- Niekwestionowanym liderem „Tłoków” pod nieobecność Cade’a Cunninghama był tej nocy Malachi Flynn. Wchodzący z ławki rezerwowych rozgrywający spędził na parkiecie 34 minuty i w tym czasie zdobył aż 50 punktów, do czego dołożył jeszcze pięć asyst, cztery przechwyty i sześć zbiórek (18/25 z gry, 5/9 za trzy). Po 11 „oczek” dorzucili Jalen Duren oraz Marcus Sasser.
- Flynn jest dopiero trzecim zawodnikiem od sezonu 1970/71, który wchodząc z ławki rezerwowych zakończył mecz z dorobkiem co najmniej 50 punktów.
Boston Celtics – Oklahoma City Thunder 135:100
- Choć końcowy rezultat na to nie wskazuje, to przez trzy pierwsze kwarty mecz był względnie wyrównany. Spotkanie rozpoczęło się od regularnej wymiany ciosów i dopiero w ostatnich minutach pierwszej odsłony, w których Oklahoma City Thunder napotkali problemy ze skutecznością, Boston Celtics byli w stanie odskoczyć (30:23).
- W drugiej kwarcie Grzmoty nie mogły odnaleźć swojego rytmu strzeleckiego, przez co ucierpiała ich skuteczność. Szczególnie nie radzili sobie Chet Holmgren (1/6), Aaron Wiggins (0/3) i Luguents Dort (1/4). Po drugiej stronie parkietu takich problemów nie mieli jednak m.in. Kristaps Porzingis (4/6), Jrue Holiday (2/3) czy Jaylen Brown (3/6), przez co przewaga C’s ponownie wzrosła przed zejściem na przerwę (61:47).
- Po powrocie na parkiet Thunder wzięli się za odrabianie strat. Przyjezdni poprawili swoją skuteczność i tym razem trafiali niemal 59% swoich rzutów z gry, co pozwoliło im zbliżyć się do Bostonu nawet na pięć „oczek” (77:72). W porę odpowiedzieli jednak Jayson Tatum oraz Sam Hauser i strata OKC znów była wówczas dwucyfrowa.
- Bezstronni kibice wyczekujący wyrównanej końcówki musieli być tej nocy niezwykle rozczarowani. W ostatniej „ćwiartce” Celtics całkowicie zdominowali rywala, wygrywając tę część 42:17. Jaylen Brown zdobył wówczas 15 punktów, cenne trafienia dorzucili m.in. Derrick White czy Holiday i po Oklahomie nie było już co zbierać. Podopieczni Joe Mazzulli trafili w czwartej odsłonie 76,2% swoich prób z gry i 66,7% rzutów zza łuku.
- O sile Celtics stanowili tej nocy przede wszystkim Kristaps Porzingis (27 punktów, 12 zbiórek, 5 bloków; 11/14 z gry), Jayson Tatum (24 punkty, 7 zbióek) oraz Jaylen Brown (23 punkty, 7 zbiórek). Z dobrej strony zaprezentowali się też Al Horford (16 punktów) czy Payton Pritchard (11 punktów, 8 asyst).
- Najlepszym punktującym Thunder był tej nocy Josh Giddey, zdobywca 17 „oczek”. Luguentz Dort dołożył 15 punktów, z kolei Isaiah Joe 13. Odpowiedzialności za zespół nie był w stanie wziąć na siebie Chet Holmgren, autor 11 punktów i siedmiu zbiórek. Thunder ponownie musieli radzić sobie jednak bez swoich dwóch najlepszyhc zawodników – Shaia Gilgeous-Alexandra i Jalena Williamsa.
Brooklyn Nets – Indiana Pacers 115:111
- Po pierwszej kwarcie mogło wydawać się, że Indiana Pacers będą w stanie przejąć inicjatywę nad spotkaniem. Podopieczni Ricka Carlisle’a szybko wypracowali sobie dwucyfrowe prowadzenie (19:31), które niemal całkowicie roztrwonili jednak w drugiej odsłonie. Wyższy bieg wrzucili wówczas Noah Clowney i Cam Thomas, którzy zdobyli razem 23 „oczka”, przez co do szatni goście z Indianapolis schodzili już tylko z zaliczką jednego punktu (61:62).
- Trzecia i czwarta kwarta były już bardziej wyrównane, co sprawiło, że o losach pojedynku przesądziła końcówka. Przy 1:41 na zegarze Pascal Siakam podwyższył prowadzenie Pacers do trzech punktów (105:108). zza łuku odpowiedział Mikal Bridges, a następnie po stracie Siakama przewagę Brooklyn Nets dał Dennis Schroder (110:108).
- Pacers, a konkretnie Siakam, nie wykorzystali kolejnej szansy, po której na linii rzutów wolnych stanął Clowney (2/2). Indiana otrzymała następną okazję na odwrócenie losów pojedynku, ale ponownie jej nie wykorzystała. Tym razem błąd popełnił Obi Toppin, który skutkował przechwytem Doriana Finney-Smitha.
- Pacers musieli faulować, a na linii Mikal Bridges wykorzystał tylko jedną z dwóch prób. Tym razem przyjezdni wykorzystali ten prezent, a trójka Tyrese’a Haliburtona na 9 sekund przed syreną zbliżyła ich dod rywala na zaledwie dwa „oczka”. Dwa osobiste wykorzystał jednak Jalen Wilson, co ponownie skomplikowało sytuację gości. Po przerwie na żądanie piłka trafiła w ręce Siakama, który spudłował z dystansu, co przesądziło o losach pojedynk.
- Nets do zwycięstwa poprowadzili przede wszystkim Cam Thomas (27 punktów, 4 zbiórki), Nic Claxton (14 punktów, 13 zbiórek, 4 bloki) oraz Noah Clowney (22 punkty, 10 zbiórek). Solidnie wypadł też Mikal Bridges, autor 17 „oczek”, siedmiu zbiórek i czterech asyst.
- Po stronie Pacers tylko trzech zawodników zakończyło mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym: Pascal Siakam (26 „oczek”, 9 zbiórek, 3 asysty; 12/27 z gry), Tyrese Haliburton (24 punkty, 8 asyst; 5/14 za trzy) oraz wchodzący z ławki rezerwowych Obi Toppin (14 punktów, 8 zbiórek).
Milwaukee Bucks – Memphis Grizzlies 101:111
- W nocy z wtorku na środę Milwaukee Bucks przegrali z Washington Wizards, a tym razem musieli uznać wyższość Memphis Grizzlies. Sytuacja Kozłów nie napawa sympatyków klubu optymizmem, szczególnie przed zbliżającymi się wielkimi krokami play-offami.
- Losy wyrównanego przez większość czasu pojedynku rozstrzygnęły się w końcówce. Niedźwiedzie wypracowały sobie drobną zaliczkę, którą podopieczni Doca Riversa próbowali zniwelować. Na 2:48 przed końcem Giannis Antetokounmpo zmniejszył stratę Milwaukee do czterech „oczek”, ale momentalnie odpowiedział na to Jaren Jackson Jr.
- Kiedy chwilę później trafienie dołożył Brook Lopez, to po drugiej stronie parkietu punktował GG Jackson (99:106). To właśnie wtedy kluczowy rzut zza łuku spudłował Pat Connaughton, po którym Jackson Jr. podwyższył prowadzenie Memphis do 10 „oczek” na niespełna minutę przed ostatnią syreną. O pozytywny rezultat próbował walczyć jeszcze Giannis, ale Jake LaRavia ponownie dał Grizzlies dwucyfrowe prowadzenie po dwóch celnych rzutach osobistych, co w dużej mierze zadecydowało o końcowym rezultacie.
- Prym w zespole Grizzlies wiódł tej nocy Jaren Jackson Jr., który jako jedyny przekroczył barierę 20 „oczek” (35 punktów, 4 asysty, 3 przechwyty; 14/26 z gry). Double-double w postaci 15 punktów i 12 zbiórek odnotował GG Jackson. Podwójną zdobyczą popisał się również wchodzący z ławki Jordan Goodwin (13 punktów, 12 zbiórek, 7 asyst).
- Po stronie Bucks najlepiej punktował tej nocy Brook Lopez, autor double-double z 25 punktami i 10 zbiórkami. Giannis Antetokounmpo dołożył 21 „oczek”, osiem asyst i siedem zbiórek. Rezerwowy Bobby Portis dorzucił natomiast 19 punktów i zebrał z tablic siedem piłek.
Minnesota Timberwolves – Toronto Raptors 133:85
- Mecz bez większej historii. Minnesota Timberwolves całkowicie zdominowali swojego ryala, choć na prawdziwy popis ich umiejętności kibice zgromadzeni w Target Center musieli czekać do drugiej połowy. Gospodarze nie mieli litości dla Toronto Raptors i wygrali ostatecznie różnicą 48 „oczek”.
- W 30 minut spędzone na parkiecie Anthony Edwards odnotował 30 punktów i sześć asyst. Dobrze wypadł też Naz Reid, autor 23 „oczek” i siedmiu zbiórek. Double-double w postaci 11 punktów i 15 zbiórek popisał się z kolei Rudy Gobert.
- Po stronie Toronto Raptors najlepiej punktowało aż trzech zawodników. Gradey Dick, Immanuel Quickley i Javon Freeman-Liberty odnotowali po 16 „oczek”. Podwójną zdobycz odnotował z kolei Jordan Nwora (14 punktów, 13 zbiórek).
New Orleans Pelicans – Orlando Magic 108:117
- New Orleans Pelicans w dalszym ciągu muszą radzić sobie bez kontuzjowanego Brandona Ingrama, którego nieobecność jest wyraźnie odczuwalna. Minionej nocy do przerwy NOP radzili sobie przyzwoicie, choć przez znaczną część drugiej kwarty musieli gonić wynik (55:58).
- Trzecia kwarta miała ogromny wpływ na końcowy rezultat. Świetnie dysponowany był wówczas duet Franz Wagner – Paolo Banchero, który zdobył łącznie 23 „oczka”. Orlando Magic trafili wówczas ponad 70% swoich rzutów z gry, co ułatwiło im powiększenie swojej przewagi nad rywalem. Pelicans nie mogli się z kolei wstrzelić, przez co nie byli w stanie znaleźć odpowiedzi na ataki przyjezdnych (76:91).
- W ostatniej części meczu Pelicans mieli jeszcze dwie okazje na odwrócenie losów meczu. Po punktach Treya Murphy’ego III i CJa McColluma ich strata stopniała do dziewięciu punktów. Szybko odpowiedzieli jednak F. Wagner oraz Wendell Carter Jr., choć Pels raz jeszcze zbliżyli się do rywala na 34 sekundy przed ostatnią syreną po trafieniu Dysona Danielsa (106:112). Choć Jalen Suggs spudłował następnie dwa rzuty wolne, to NOP nie skorzystali z tego prezentu i znów pozwolili Magic odskoczyć.
- Na 7,4 sekundy przed ostatnią syreną, kiedy losy meczu były już rozstrzygnięte, sędziowie wyrzucili z parkietu trzech zawodników Pelicans (Herbert Jones, Trey Murphy III, Dyson Daniels), którzy pozwolili sobie na dyskusję z arbitrami.
- Świetny występ zaliczył Paolo Banchero, który w końcowym rozrachunku zdobył 32 punkty, sześć zbiórek i cztery asysty. Franz Wagner dołożył 24 „oczka” i pięć asyst (8/14 z gry). Duet ten wspierali głównie Moritz Wagner (18 punktów; 7/9 z gry) oraz autor double-double Wendell Carter Jr. (14 punktów, 11 zbiórek).
- Po stronie Pelicans dwoił się i troił CJ McCollum, autor 36 punktów, 10 zbiórek i czterech asyst (5/12 za trzy). Dyson Daniels dołożył 16 „oczek”, Zion Williamson tylko 15 (do tego 5 asyst), a Trey Murphy III 14.
- Dla Pelicans była to już trzecia porażka z rzędu, a zarazem czwarta w ostatnich pięciu spotkaniach. Ekipa z Luizjany straciła tym samym miejsce w pierwszej szóstce Konferencji Zachodniej, bo swój mecz wygrali Phoenix Suns. NOP muszą mieć się na baczności, bo tylko o jedno zwycięstwo mniej mają Sacramento Kings i Los Angeles Lakers.
Phoenix Suns – Cleveland Cavaliers
- Mecz z wysokiego „C” rozpoczął duet Kevin Durant – Devin Booker, który w pierwszej odsłonie skompletował łącznie 21 „oczek”, czyli więcej niż cały zespół Cleveland Cavaliers (34:20). Goście mieli nieco problemów z odnalezieniem rytmu strzeleckiego, szczególnie w rzutach zza łuku (2/11).
- Duet ten kontynuował swoją dominację w drugiej „ćwiartce”, dzięki czemu przewaga Słońc stopniowo rosła. Cztery trójki w czterech próbach dorzucił Royce O’Neale, niezwykle cenne trafienia z ławki dołożył Bol Bol (12 punktów do przerwy), dzięki czemu gospodarze schodzili do szatni z komfortową 25-punktową zaliczką (72:47).
- Po powrocie na parkiet po przerwie Cavs prezentowali się już nieco lepiej i choć mogli w końcu nawiązać wyrównaną walkę z rywalem, to odrabianie strat nie wychodziło im skutecznie. Tuż przed końcem trzeciej części akcja 2+1 Bookera i trafienie za trzy Bola dało Phoenix Suns prowadzenie różnicą aż 26 punktów, które momentalnie zmniejszył jednak Caris LeVert (96:75). Choć ostatnia kwarta była najgorsza, jeżeli chodzi o liczbę punktów zdobytych przez Słońca, to gracze z Cleveland nie byli już w stanie nawiązać tej nocy walki.
- Suns do zwycięstwa poprowadzili przede wszystkim Devin Booker (40 punktów, 8 asyst) oraz Kevin Durant (32 punkty, 7 asyst, 6 zbiórek). Royce O’Neale dorzucił 17 punktów (15 zza łuku; 5/7), Bol Bol dołożył 15 „oczek” i sześć zbiórek, natomiast nieco mniej aktywny był Bradley Beal (32 minuty: 7 punktów, 7 asyst, 6 zbiórek).
- Po stronie Cavs wyróżniali się przede wszystkim Donovan Mitchell (24 punkty; 2/7 za trzy), Evan Mobley (20 punktów, 9 zbiórek, 5 asyst) oraz Jarrett Allen (20 punktów, 5 zbiórek, 4 asysty). Darius Garland dołożył 15 „oczek” i osem asyst.