Minionej nocy na parkiety NBA wybiegły aż 24 zespoły. San Antonio Spurs rywalizowali z Utah Jazz i odnieśli swoje drugie z rzędu zwycięstwo. Dobre zawody rozegrał Jeremy Sochan, który skompletował 17 punktów, a także pięć przechwytów, co jest rekordem jego kariery. Emocji nie zabrakło w Oklahomie, gdzie osłabieni brakiem Shaia Gilgeous-Alexandra Thunder przegrali po dogrywce z Houston Rockets. Wpadkę zaliczyli też Denver Nuggets, którzy przegrali z Phoenix Suns. Błędy rywali wykorzystali Minnesota Timberwolves, którzy pomimo problemów przed przerwą ograli dużo niżej notowanych Detroit Pistons. Kolejne zwycięstwo do swojego konta dopisali też Los Angeles Clippers, którzy po emocjonującej końcówce i świetnej postawie Kawhia Leonarda w ostatniej minucie pokonali Philadelphia 76ers.
Charlotte Hornets – Cleveland Cavaliers 118:111
- Obie strony rozpoczęły mecz z wysokiego „C”, szczególnie jeśli chodzi o popisy ofensywne, choć kilka pierwszych minut należało przede wszystkim do Cleveland Cavaliers. Spora w tym zasługa dwóch zawodników rezerwowych. Jeszcze przed przerwą Sam Merril miał na swoim koncie cztery trafienia zza łuku, z kolei Georges Niang dorzucił trzy na perfekcyjnej skuteczności. Wyjątkowo skuteczny był też Jarrett Allen, co pozwoliło przyjezdnym odskoczyć (33:43).
- W drugiej odsłonie odpowiedzieli jednak Charlotte Hornets. Pogoń za wynikiem rozpoczął Brandon Miller, a po chwili dołączyli do niego m.in. Davis Bertans czy Tre Mann. To jednak trafienie Milesa Bridgesa doprowadziło do remisu 53:53 i od tamtej pory aż do przerwy żadna ze stron nie była już w stanie odskoczyć (69:70).
- Po powrocie na parkiet lepiej w grze odnajdywali się zawodnicy Szerszeni. Początkowo wynik przez dłuższy czas oscylował co prawda w granicach remisu, ale podopieczni Steve’a Clifforda rozpoczęli stopniową budowę swojej przewagi. Kluczowa okazała się czwarta kwarta, w której obie strony miały problemy ze wstrzeleniem się w ofensywny rytm. Cavs zdobyli ostatecznie tylko 15 punktów i choć Hornets odpowiedzieli zaledwie 18, to był to wystarczający wynik, by odnieść tej nocy zwycięstwo.
- Wyniki wszystkich spotkań oraz prognozy na najbliższe mecze można znaleźć na stronie Mostbet. Jest to czołowy bukmacher, z którym możesz typować na żywo koszykówkę i w każdej chwile sprawdzić swoje oczekiwania z opinią doświadczonych ekspertów.
- Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim Brandon Miller, autor 31 punktów i sześciu zbiórek (7/13 za trzy). Jeszcze sześciu kolejnych zawodników zakończyło mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym, z czego najlepiej wypadli Miles Bridges, Tre Mann (po 17 „oczek”), Grant Williams (16 punktów, 7 zbiórek, 5 bloków) oraz autorzy double-double Nick Richards (11 punktów, 10 zbiórek) i Vasilije Micic (11 punktów, 12 asyst).
- Po stronie Cavs najaktywniej pracowali m.in. Jarrett Allen (24 punkty, 8 zbiórek), Max Strus (19 punktów; 5/10 za trzy) czy autor podwójnej zdobyczy Darius Garland, któremu zabrakło jednak skuteczności (14 punktów, 12 asyst; 5/15 z gry). 17 „oczek” dorzucił wchodzący z ławki rezerwowych Sam Merrill (5/11 zza łuku).
Orlando Magic – Golden State Warriors 93:101
- Wojownicy już na początku pierwszej kwarty zostali poważnie osłabieni. Draymond Green po zaledwie 3 minutach i 36 sekundach gry został wyrzucony z parkietu za kwestionowanie decyzji sędziego. Chodziło o faul na Andrew Wigginsie.
- Wspomniany skrzydłowy był najlepszym graczem Golden State Warriors. 29-latek zdobył 23 punkty i sześć zbiórek. Wiggins trafił osiem z 17 rzutów z gry (47%) i trzy z sześciu trójek. Innym ważnym graczem był Stephen Curry, którego rzuty w ostatniej minucie przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść klubu z San Francisco. Gwiazdor Wojowników zanotował 17 punktów i 10 asyst. 15 oczek dołożył Klay Thompson.
- Wśród rezerwowych Warriors najbardziej wyróżniali się Moses Moody (12 punktów, 5 zbiórek) i Gary Payton II (10 punktów). Drużyna z Kalifornii (38-34) pozostaje na dziesiątym miejscu w Konferencji Zachodniej. Kolejnym rywalem podopiecznych Steve’a Kerra będą Charlotte Hornets.
- W Orlando Magic zawiedli gracze pierwszej piątki. Paolo Banchero zdobył 15 punktów, osiem zbiórek i pięć asyst, ale jego skuteczność rzutów z gry była bardzo niska. Jeden z liderów Magic trafił zaledwie pięć z 17 rzutów z gry (29%) i miał cztery straty. Niewiele lepiej zagrał Franz Wagner. Niemiecki skrzydłowy zanotował 14 punktów, pięć zbiórek oraz trafił sześć z 14 rzutów z gry (43%).
- Jedynym wyrazistym graczem Magic był Cole Anthony. 23-letni rozgrywający zdobył z ławki 26 punktów, siedem zbiórek i cztery asysty. Anthony trafił 10 z 17 rzutów z gry (59%), w tym pięć z ośmiu trójek (63%).
Autor: Mateusz Malinowski
Washington Wizards – Brooklyn Nets 119:122 (po dogrywce)
- Od początku spotkania dwoił się i troił Cam Thomas, który jeszcze przed przerwą zdołał zaaplikować rywalom 24 „oczka”. Brooklyn Nets przez dłuższy czas musieli jednak gonić wynik, bo z uwagi na solidną postawę m.in. Deniego Avdiji czy wchodzącego z ławki Marvina Bagleya III Washington Wizards przez dłuższy czas utrzymywali skromną przewagę (40:35).
- W drugiej kwarcie ekipa z Nowego Jorku zaliczyła jednak serię punktową 14:1 autorstwa m.in. wspomnianego Thomasa, Dennisa Schrodera czy Mikala Bridgesa. Gospodarze mieli wówczas problemy z powrotem do swojego rytmu strzeleckiego i ratowali się przede wszystkim rzutami osobistymi. Na przerwę musieli jednak schodzić ze stratą siedmiu punktów (54:61).
- W trzeciej odsłonie Wizards udało się odrobić straty i już do samego końca wynik oscylował w granicach remisu. Na 1:48 przed ostatnią syreną Dennis Schroder wyprowadził swój zespół na trzypunktowe prowadzenie trafieniem zza łuku. Po chwili tym samym odpowiedział Kyle Kuzma i na tablicy znów widniał remis 112:112. Od tamtego momentu obie strony miały kilka okazji na przesądzenie o losach pojedynku na swoją korzyść, ale wszystkie ich próby okazały się niecelne, więc o rezultacie zadecydowała dogrywka.
- Tam również wszystko rozstrzygnęło się w końcówce. Przy stanie 118:120 gospodarze mieli dwie okazje na doprowadzenie do remisu, ale najpierw zawiódł Kuzma, a następnie jedną z dwóch prób z linii spudłował Corey Kispert. W odpowiedzi prowadzenie gości z Nowego Jorku podwyższył Dennis Schroder, po czym zawodnicy Washingtonu po raz kolejny nie wykorzystali kilku okazji na podtrzymanie swoich szans i odnieśli tym samym pierwszą porażkę po serii trzech kolejnych zwycięstw.
- Wielki mecz rozegrał Cam Thomas, zdobywca aż 38 punktów i siedmiu asyst. Podwójną zdobyczą popisał się Nic Claxton, autor 17 „oczek” i 13 zbiórek (do tego 3 bloki). Dobrze zaprezentował się też Dennis Schroder, który w końcowym rozrachunku skompletował 21 punktów i rozdał osiem asyst.
- Po stronie Wizards prym wiódł z kolei Jordan Poole, który również zaaplikował rywalom 38 punktów. Double-double odnotowali z kolei Kyle Kuzma (24 punkty, 10 asyst) oraz Deni Avdija (17 punktów, 12 zbiórek). Na wyróżnienie zapracował też wchodzący z ławki Marvin Bagley III (18 punktów, 7 zbiórek).
Atlanta Hawks – Portland Trail Blazers 120:106
- Losy tego pojedynku rozstrzygnęły się przede wszystkim w drugiej i trzeciej kwarcie, wygranych przez Atlanta Hawks odpowiednio 39:29 oraz 35:28. Kluczowa była m.in. seria punktowa 11:0 na początku trzeciej odsłony, która wybiła Portland Trail Blazers z rytmu (76:60). Goście próbowali gonić wynik, ale już do ostatniej syreny oglądali jedynie plecy utrzymującego przewagę rywala.
- Po raz kolejny pod nieobecność Trae Younga odpowiedzialność za zespół spadła na Dejounte Murraya, który zdobył 30 punktów i rozdał siedem asyst. Garrison Mathews dołożył 21 „oczek” z ławki rezerwowych, trafiając pięć trójek. Double-double odnotował z kolei Clint Capela (13 punktów, 10 zbiórek).
- Po stronie Blazers pozytywnym zaskoczeniem był rezerwowy Dalano Banton, który zdobył 31 punktów, co jest nowym rekordem jego kariery. Skuteczność zawiodła Scoota Hendersona, autora 15 „oczek” i sześciu asyst, ale też sześciu strat (6/16 z gry).
Philadelphia 76ers – Los Angeles Clippers 107:108
- James Harden wrócił do Filadelfii, gdzie występował przez nieco ponad rok i od początku meczu był jedną z kluczowych postaci układanki Tyronna Lue. Obrońca nie mógł jednak liczyć na wsparcie partnerów. Fatalnie w spotkanie pod względem skuteczności weszli m.in. Paul George (1/6), Kawhi Leonard (1/6) czy Russell Westbrook (2/6) i choć Philadelphia 76ers nie radzili sobie na początku najlepiej zza łuku (3/14), to ekipa z Miasta Aniołów i tak musiała gonić wynik (31:40).
- Ich sytuację jeszcze przed przerwą poprawił nieco Terance Mann, a także fakt, iż podopieczni Nicka Nurse’a w dalszym ciągu muszą radzić sobie bez Joela Embiida. Swojego optymalnego rytmu odnaleźć nie mógł też Tyrese Maxey, co pozwoilło przyjezdnym zatrzymać nabierających rozpędu Sixers (50:46).
- Gospodarze dobrze weszli w trzecią część gry i wydawało się wówczas, że po trafieniach Mo Bamby i Tobiasa Harrisa mogą rozpocząć kolejną ucieczkę z wynikiem. Przebudził się jednak Leonard, który przy wsparciu m.in. Ivicy Zubaca czy Normana Powella był w stanie zbliżyć Los Angeles Clippers do rywala (74:72).
- Analogiczna sytuacja miała miejsce w czwartej odsłonie. Maxey i Harris dali Sixers przewagę różnicą kilku posiadań (89:82), ale kilka minut później goście byli już tylko o krok za rywalem. W kluczowym momencie spotkania gracze Philly zawiedli jednak po całości. Na 1:44 straty LAC zmniejszył Norman Powell. Po pudle Harrisa i stratach Maxey’ego oraz Kelly’ego Oubre Jr’a. Kawhi Leonard zaliczył akcję 2+1, którą wyprowadził swój zespół na prowadzenie (104:105).
- Na zegarze pozostały około 23 sekundy, kiedy Buddy Hield trafił zza łuku i dał tym samym przewagę Sixers (107:105). Znów na wysokości zadania stanął jednak Leonard, który ponownie popisał się skutecznym atakiem 2+1 i to Clippers byli znowu na prowadzeniu. Ostatni atak należał do Sixers, ale raz jeszcze koszmarem gospodarzy okazał się Kawhi, który zablokował próbę Oubre Jr’a. i doprowadził do rzutu sędziowskiego, bo piłka zatrzymała się na moment na obręczy. Philly odzyskali posiadanie, ale nie zdążyli oddać rzutu przed syreną. Rozwścieczony po ostatnim gwizdku był trener Nick Nurse, który domagał się faulu Leonarda na Oubre.
- Paul George rozkręcił się po chłodnym początku i trafił ostatecznie pięć z ośmiu rzutów za trzy, zdobywając 22 „oczka” i 10 zbiórek. Double-double odnotował też James Harden, autor 16 punktów i 14 asyst. Kawhi Leonard otarł się o podwójną zdobycz z dorobkiem 17 punktów i dziewięciu zbiórek.
- Po stronie Sixers wyróżnił się przede wszystkim Tyrese Maxey (26 punktów, 8 asyst, 7 zbiórek, 2 bloki). Po 17 punktów dołożyli od siebie Buddy Hield (7/11 z gry) oraz Kelly Oubre Jr. (do tego 11 zbiórek). Double-double zdobył też Mo Bamba (12 punktów, 11 zbiórek).
Toronto Raptors – New York Knicks 101:145
- Ofensywa New York Knicks weszła w meczu na wyjątkowo wysokich obrotach, choć na jej sukces pracowało przede wszystkim dwóch zawodników. Świetnie dysponowani byli Miles McBride (6/8 za trzy po kilkunastu minutach) oraz Jalen Brunson, którzy wzięli odpowiedzialność za zespół na swoje barki i po dwóch kwartach mieli na swoim koncie łącznie 37 „oczek”.
- Toronto Raptors nie radzili sobie najgorszej i trafiali ponad 54% swoich rzutów z gry. Dobrze radził sobie Gradey Dick, którego wspierał m.in. doświadczony rezerwowy Garrett Temple. To nie wystarczyło, by dotrzymać kroku rywalowi z Wielkiego Jabłka (59:80).
- Po powrocie na parkiet na drugą połowę obraz gry się nie zmienił. Raz jeszcze świetnie dysponowany był Dick, ale na każde z jego trafień odpowiedź znajdowali Isaiah Hartenstein czy wspominani wcześniej McBride i Brunson. Zza łuku zaczął sypać również Donte DiVincenzo, który wyprowadził NYK na 26-punktowe prowadzenie i wówczas jasne było już, że Raptors nie powalczą tej nocy o zwycięstwo.
- Pomimo ogromnej dominacji nad rywalem Miles McBride spędził ostatecznie na parkiecie aż 40 minut i w tym czasie zdobył 29 punktów oraz siedem asyst (9/14 za trzy). Jalen Brunson dorzucił 26 „oczek”, z kolei wchodzący z ławki Precious Achiuwa odnotował double-double w postaci 19 punktów i 13 zebranych piłek.
- Ofensywę Toronto napędzał przede wszystkim Gradey Dick, który zaaplikował rywalom 23 „oczka”. Wspierali go m.in. Gary Trent Jr., (18 punktów, 6 asyst), Javon Freeman-Liberty (14 punktów) oraz wchodzący z ławki rezerwowych Garrett Temple (15 punktów, 6 zbiórek).
Chicago Bulls – Indiana Pacers 125:99
- Drugie najwyższe zwycięstwo z dzisiejszej nocy. Chicago Bulls od początku do końca kontrolowali wydarzenia na parkiecie, a sześciu graczy klubu z Wietrznego Miasta zanotowało dwucyfrowy wynik punktowy. Najlepiej zaprezentował się DeMar DeRozan, zdobywca 27 punktów, 6 zbiórek. Lider Byków trafił 9 z 18 rzutów z gry. Bardzo dobre zawody rozegrał też Nikola Vucevic. Czarnogórzec uzyskał double-double (22 punkty, 12 zbiórek).
- 18 punktów i 7 zbiórek dołożył Coby White. 17 oczek zainkasował Ayo Dosunmu. 12 punktów, 7 zbiórek i 7 asyst odnotował Alex Caruso. Najlepszy gracze z ławki okazał się Andre Drummond. Środkowy Bulls miał double-double (14 punktów, 11 zbiórek).
- Najskuteczniejszym graczem Indiana Pacers był Andrew Nembhard, autor 18 punktów i 5 zbiórek. Obrońca zespołu z Indianapolis jako jedyny przekroczył granicę 50% skuteczności rzutów z gry. 14 punktów, 8 zbiórek i 5 asyst dołożył Pascal Siakam. 13 punktów, 4 zbiórki i 5 asyst miał Tyrese Haliburton. 12 oczek dodał Myles Turner.
Autor: Mateusz Malinowski
Memphis Grizzlies – Los Angeles Lakers 124:136
- Do składu Los Angeles Lakers powrócił LeBron James, jednak tej nocy zabrakło świetnie dysponowanego w ostatnim czasie Anthony’ego Davisa. Pomimo tego Jeziorowcy od początku radzili sobie świetnie, przede wszystkim pod względem skuteczności (13/18; 72,2% z gry). Choć po drugiej stronie parkietu rozpędzali się Desmond Bane i Scottie Pippen Jr., to ostatecznie LAL zamknęli pierwszą „ćwiartkę” na skromnym prowadzeniu (36:37).
- Początek drugiej odsłony stał pod znakiem wymiany ciosów. Żadna ze stron nie była w stanie przejąć inicjatywy, a wynik oscylował w granicach remisu (47:47). Niedźwiedzie napotkały jednak problemy ze skutecznością i niemoc tę wykorzystali Rui Hachimura oraz James (49:56). Swoje pięć groszy dorzucili jeszcze Austin Reaves i Jaxson Hayes i LAL schodzili na przerwę z ośmiopunktową zaliczką.
- Hachimura błysnął również na początku trzeciej „ćwiartki”, kiedy to dwukrotnie trafił zza łuku. Do festiwalu strzeleckiego dołączył D’Angelo Russell i wówczas przewaga Jeziorowców wzrosła do 17 „oczek” (66:83). Grizzlies, którzy przegrywali już nawet 71:98, przez pewien nie byli w stanie odpowiedzieć w stanowczy sposób, ale seria punktowa na koniec tej części pozwoliła im ponownie się zbliżyć (95:102).
- Lakers w porę się jednak przebudzili. Znów na wysokości zadania stanął Hachimura, który ze wsparciem LeBrona Jamesa powiększył przewagę Lakers do 17 punktów. Tym razem Jeziorowcy nie pozwolili już Memphis na ponowne nawiązanie kontaktu. Podopieczni Taylora Jenkinsa byli jedynie w stsanie zmniejszył rozmiary porażki.
- Lakers do zwycięstwa poprowadził m.in. Rui Hachimura, dla którego 32 punkty (oprócz 10 zbiórek) to drugi najlepszy wynik tego sezonu. Triple-double odnotował LeBron James, autor 23 „oczek”, 14 zbiórek i 12 asyst. D’Angello Russell dorzucił 23 punkty, z kolei Austin Reaves popisał się podwójną zdobyczą, choć miał problemy ze skutecznością (13 punktów, 11 asyst; 4/13 z gry).
- Po stronie Grizzlies wyróżnił się przede wszystkim Desmond Bane (26 punktów, 16 asyst). Dobrze zaprezentował się również wchodzący z ławki rezerwowych Jake LaRavia, autor 25 „oczek”, sześciu zbiórek i czterech asyst (7/9 za trzy).
Minnesota Timberwolves – Detroit Pistons 106:91
- Dużo niżej notowani Detroit Pistons byli w stanie przeciwstawić się faworyzowanym Minnesota Timberwolves. Spora w tym zasługa Cade’a Cunninghama, który napędzał swój zespół, ale mógł liczyć przy tym na wsparcie i skuteczność swoich partnerów, dzięki czemu „Tłoki” dotrzymywały rywalowi kroku (47:45).
- Różnica klas zaczęła się uwydatniać dopiero po przerwie. Dobrze dysponowany był wówczas Kyle Anderson, który uzupełniał Anthony’ego Edwardsa (ostatecznie tylko 9 punktów) i Nickeila Alexandra-Walkera. Pistons nie dali się co prawda zdemolować, ale od tamtego momentu aż do ostatniej syreny ich strata była dwucyfrowa.
- Timberwolves odnieśli spokojne zwycięstwo pomimo braku Karla-Anthony’ego Townsa. Popisał się Naz Reid, autor double-double w postaci 21 punktów i 10 zbiórek. Podwójną zdobycz dołożył również Rudy Gobert (11 punktów, 14 zbiórek), z kolei Jaden McDaniels zaaplikował rywalom 20 „oczek”.
- Po stronie Pistons dwoił się i troił Cade Cunningham, zdobywca 32 punktów. Drugi najlepszy punktujący – Malachi Flynn – dołożył 14 „oczek”. Ostatnim zawodnikiem „Tłoków”, który zakończył mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym, był Jalen Duren (11 punktów, 11 zbiórek).
Oklahoma City Thunder – Houston Rockets 126:132 (po dogrywce)
Statystyki na PROBASKET
- Podopieczni Ime Udoki odnieśli dziesiąte zwycięstwo z rzędu. Tym razem Rakietom potrzebna była dogrywka, do której fantastycznym rzutem za trzy doprowadził Jalen Williams (112:112). W doliczonym czasie lepsi okazali się Houston Rockets, wygrywając w dodatkowej części gry różnicą sześciu oczek (20:14).
- Wyśmienite zawody rozegrał Jalen Green. 22-letni obrońca zdobył 37 punktów, dziewięć zbiórek i siedem asyst. Jeden z liderów Rockets trafił 14 z 24 rzutów z gry (58%), w tym siedem z 11 rzutów zza łuku (64%). Greena znakomicie wspomagał Amen Thompson, zdobywca double-double (25 punktów, 15 zbiórek).
- 20 punktów uzyskał Dillon Brooks. 16 oczek dołożył Jabari Smith Jr. 13 punktów, pięć zbiórek i sześć asyst zaaplikował Fred VanVleet.
- W ekipie z Oklahomy zabrakło Shaia Gilgeousa-Alexandra. W rolę lidera wcielił się Josh Giddey, który wyrównał swój rekord punktowy (31). 21-latek zdobył też siedem zbiórek i cztery asysty. 23 punkty, pięć zbiórek i 10 asyst, ale też pięć strat dodał Jalen Williams. Zupełnie niewidoczny był Chet Homgren, który zdobył dwa punkty i siedem zbiórek w 18 minut gry.
- Na wyróżnienie zasługują rezerwowi Oklahoma City Thunder. 17 punktów i sześć asyst zdobył Isaiah Joe. 16 oczek dodał Aaron Wiggins (4 zbiórki). 13 punktów zapisał na swoje konto Gordon Hayward.
Autor: Mateusz Malinowski
Utah Jazz – San Antonio Spurs 111:118
- Jeremy Sochan rozpoczął mecz w pierwszej piątce i był jednym z kluczowych elementów układanki trenera Gregga Popovicha. Reprezentant Polski zdobył 17 punktów, dziewięć zbiórek, dwie asysty oraz dwa bloki, ustanawiając jednocześnie rekord swojej kariery pod względem przechwytów (5).
- Od pierwszych minut Sochan był w defensywie odpowiedzialny przede wszystkim za Lauriego Markkanena, który swoje pierwsze trafienie z gry zaliczył dopiero pod koniec drugiej kwarty. Polak często musiał jednak przejmować krycie od partnerów i stawać tym samym naprzeciwko m.in. Collina Sextona czy Johna Collinsa, którym utrudniał życie równie skutecznie.
- San Antonio Spurs dobrze weszli w mecz, a Jeremy od początku był aktywny po obu stronach parkietu. Jeremy skutecznie walczył o zbiórki pod atakowaną tablicą, przy innej okazji dobił pudło partnera, z kolei jego trafienie za trzy dało San Antonio pierwsze tej nocy dwucyfrowe prowadzenie (8:18).
- Pod nieobecność Sochana na parkiecie Spurs powiększyli swoją przewagę głównie za sprawą dobrze dysponowanych Devina Vassella i Juliana Champagnie. Na początku drugiej kwarty Ostrogi prowadziły już nawet różnicą 18 „oczek”, jednak trafienia wspomnianych Sextona, Collinsa, a także Keyonte George’a pozwoliły Utah Jazz zbliżyć się na sześć punktów (32:38).
- Impuls do ponownego odskoczenia z wynikiem dały San Antonio trafienia Vassella i Champagnie, ale to punkty Jeremy’ego raz jeszcze wyprowadziły Spurs na dwucyfrowe prowadzenie. Po chwili 20-latek dołożył kolejną trójkę i do przerwy przewaga przyjezdnych znów była nieco bardziej komfortowa (48:59).
- Sochan rozpoczął punktowanie w trzeciej „ćwiartce” po podaniu Victora Wembanyamy. Po asyście i dwóch kolejnych trafieniach Jeremy’ego przewaga Spurs znów znacząco wzrosła (52:69). Mecz ten zaczął przypominać jednak jazdę rollercoasterem i po upływie zaledwie kilku minut Jazzmani znów nawiązali kontakt, głównie za sprawą robiącego różnicę z ławki rezerwowych Brice’a Sensabaugha (75:83).
- Przewaga Spurs przez dłuższy czas oscylowała w granicach dziesięciu „oczek”. Przyjezdni prowadzili różnicą 13 punktów, kiedy na parkiecie w czwartej kwarcie pojawił się Jeremy Sochan. Polak nie był wówczas w stanie kontynuować dobrej dyspozycji strzeleckiej (choć po bronionej stronie parkietu dołożył przechwyt i blok), jednak na wysokości zadania stanęli jego partnerzy.
- Dziesięć punktów w ostatniej odsłonie zdobył Wembanyama, bezbłędy (2/2) był również Vassell i Spurs byli w stanie utrzymać prowadzenie do ostatniej syreny, notując tym samym drugie z rzędu zwycięstwo.
- Najlepszym punktującym Spurs był tej nocy Devin Vassell, autor 31 punktów i sześciu asyst. Victor Wembanyama dorzucił 19 punktów, osiem zbiórek, sześć asyst i pięć bloków. Oprócz Sochana, po 17 „oczek” zaaplikowali rywalom również Julian Champagnie i Malaki Branham.
- – W drugiej połowie nie traciliśmy piłki tak jak w pierwszej. Malaki [Branham] pojawił się na parkiecie i trafił trzy czy cztery razy, kiedy potrzebowaliśmy punktów w trudnym momencie i zasługuje na spore uznanie za napędzanie naszego ataku. Obrona była dziś dobra, fizyczna. W ofensywie mieliśmy dobre tempo. To była udana noc – podsumował Popovich.
- Po stronie Jazz wyróżnili się przede wszystkim Collin Sexton (26 punktów, 9 asyst) oraz Lauri Markkanen (25 punktów, 6 zbiórek. John Collins dorzucił 18 „oczek”, a Keyonte George do 14 punktów dołożył jeszcze osiem asyst.
Denver Nuggets – Phoenix Suns 97:104
- W jednym z najciekawiej zapowiadających się pojedynków tej nocy Denver Nuggets ograli Phoenix Suns. Słońca utrzymały przewagę kilku „oczek”, wypracowaną na jeszcze przed czwartą kwartą, i uniknęły tym samym nerowej końcówki. Na 47 sekund przed ostatnią syreną Michael Porter Jr. zmniejszył stratę gospodarzy do dziewięciu „oczek”, chwilę później na siedem pozwolił zbliżyć się Reggie Jackson, ale skuteczne osobiste Devina Bookera przesądziły o losach pojedynku.
- Suns do zwycięstwa poprowadził Kevin Durant, autor double-double w postaci 30 punktów i 13 zbiórek. KD popełnił jednak aż osiem strat. Devin Booker miał problemy ze skutecznością (5/17 z gry) i dorzucił tym samym 17 „oczek” oraz dziewięć asyst. Bradley Beal również nie mógł się w pełni wstrzelić (3/11) i zdobył 10 punktów oraz rozdał siedem asyst.
- Po stronie Nuggets double-double i najwięcej punktów zdobył Nikola Jokić (22 „oczka”, 10 asyst, 9 zbiórek). Po 18 punktów dołożyli Aaron Gordon oraz Michael Porter Jr. Denver musieli radzić sobie bez Jamala Murraya.