Za nami drugi w tym sezonie bezpośredni pojedynek Jeremy’ego Sochana i Brandina Podziemskiego. Tym razem lepsi okazali się San Antonio Spurs, którzy pod nieobecność Victora Wembanyamy ograli radzących sobie bez Stephena Curry’ego Golden State Warriors. Emocji nie zabrakło również w Phoenix, gdzie pomimo wyrównanej walki Suns przegrali z Boston Celtics, którzy wracają z kolei na zwycięskie tory po dwóch kolejnych porażkach. Niesamowitą serię kontynuuje Luka Doncić, który jako pierwszy w historii zawodnik NBA zaliczył serię sześciu triple-double z dorobkiem co najmniej 30 punktów z rzędu.



Los Angeles Clippers – Chicago Bulls 112:102

Statystyki na PROBASKET

  • Początek spotkania sugerował, że Chicago Bulls mogą tej nocy rzucić wyzwanie faworyzowanym rywalom z Miasta Aniołów. W pierwszej kwarcie Byki trafiały 50% swoich rzutów z gry i zza łuku, na co zapracowali m.in. Nikola Vucevic czy Ayo Dosumnu. W międzyczasie Los Angeles Clippers mieli sporo problemów z odnalezieniem drogi do kosza (34,5% i 25%), co goście wykorzystali do objęcia prowadzenia (23:29).
  • W drugiej odsłonie LAC odnaleźli w końcu swój optymalny rytm, choć ich skuteczność zza łuku wciąż pozostawiała sporo do życzenia (2/7). Paul George i Kawhi Leonard wciąż nie byli wystarczająco aktywni, by zapoczątkować powrót swojego zespołu. To m.in. te aspekty przyczynił się do tego, że do przerwy Bulls nie tylko utrzymali prowadzenie, ale i odskoczyli nieco z wynikiem (46:57).
  • Na trzecią „ćwiartkę” Clippers wyszli już jednak odmienieni. Nie do zatrzymania był Ivica Zubac, który trafił wówczas wszystkie pięć prób z gry. Swoje dołożyli PG i dobrze dysponowany Terance Mann, dzięki czemu gospodarze zaaplikowali rywalom 37 „oczek” i zdołali wyszarpać prowadzenie z rąk Chicago (76:71).
  • Bulls zdołali chwilowo odpowiedzieć, ale w ostatniej części meczu raz jeszcze rozczarowali. Rzut za rzutem pudłowali DeMar DeRozan (0/4) czy Alex Caruso (1/3), zza łuku wstrzelić się nie mógł Coby White (1/5), co znacząco ułatwiło Clippers zadanie. Przed kluczowym momentem meczu gospodarze zdołali wypracować sobie przewagę kilku posiadań i bez większych problemów dowieźli prowadzenie do ostatniej syreny.
  • Najlepiej punktującym zawodnikiem LAC był tej nocy Paul George, autor 22 „oczek”, dziewięciu asyst, pięciu zbiórek, trzech bloków i dwóch przechwytów. Triple-double w postaci 14 punktów, 10 asyst i 11 zbiórek odnotował James Harden (4/10 z gry i zza łuku). O podwójną zdobycz otarli się również Kawhi Leonard (19 punktów, 9 zbiórek) oraz Ivica Zubac (16 punktów, 9 zbiórek).
  • Bulls napędzali przede wszystkim zdobywcy podwójnych zdobyczy DeMar DeRozan (24 punkty, 10 asyst, 8 zbiórek) i Nikola Vucevic (22 punkty, 11 zbiórek). Coby White dołożył 19 „oczek”.

Charlotte Hornets – Brooklyn Nets 110:99

Statystyki na PROBASKET

  • Brooklyn Nets lepiej weszli w mecz i po pierwszej kwarcie to oni utrzymywali się na skromnym czteropunktowym prowadzeniu. Podopieczni Kevina Ollie’ego zawiedli jednak w drugiej odsłonie i pomimo solidnej dyspozycji Cama Thomasa Charlotte Hornets wygrali tę część 32:17, co postawiło ich w nieco lepszej sytuacji przed drugą połową (63:52).
  • Wypracowana przed przerwą różnica została przez Szerszenie zatracona niemal w pełni już w trzeciej kwarcie. Trafienia tercetu Thomas – Mikal BridgesDennis Schroder pozwoliły bowiem Nets wrócić do gry (74:72), ale Charlotte momentalnie raz jeszcze odskoczyły z wynikiem i tym razem tę przewagę utrzymały już do końca.
  • Na szczególnie wyróżnienie zapracowali przede wszystkim zdobywcy double-double: Miles Bridges (24 punkty, 10 zbiórek), Nick Richards (15 punktów, 11 zbiórek) oraz Vasilije Micic (12 punktów, 10 asyst). Świetnie wypadł też debiutant Brandon Miller, autor 23 „oczek” i siedmiu zbiórek. Jego skuteczność za trzy pozostawia jednak nieco do życzenia (2/10). Dla Charlotte jest to pierwsze zwycięstwo po serii sześciu kolejnych porażek.
  • Po stronie Nets nie do zatrzymania był Cam Thomas, który zakończył zawody z dorobkiem 31 punktów (5/10 za trzy). Wspierał go Mikal Bridges, zdobywca 19 „oczek”. Podwójną zdobyczą popisał się z kolei Nic Claxton (14 punktów, 10 zbiórek).

Detroit Pistons – Dallas Mavericks 124:142

Statystyki na PROBASKET

  • W pierwszej połowie pojedynek strzelecki urządzili sobie liderzy obu zespołów. Świetnie dysponowany był niezawodny Luka Doncić, który jeszcze przed przerwą zmierzał w kierunku kolejne spotkania z triple-double i co najmniej 30 punktami (26 punktów, 6 asyst, 5 zbiórek). Cade Cunningham napędzał z kolei ofensywę Detroit Pistons (24 punkty, 4 asysty, 5 zbiórek), choć otrzymał też cenne wsparcie od Simone Fontecchio (16 pkt), dzięki czemu wynik stale oscylował w granicach remisu (65:69).
  • Trzecia odsłona była kluczowa dla losów pojedynku. To właśnie wtedy Dallas Mavericks zdołali wypracować sobie 16-punktową przewagę, która nadała im wiatru w żagle. „Tłoki” nie mogły zatrzymać szalejącego Doncicia i wspierający go trzon. Trafienia Daniela Gafforda pozwoliły przyjezdnym z Teksasu odskoczyć na 25 punktów i wówczas było już po meczu.
  • Kiedy w czwartej kwarcie losy spotkania były już rozstrzygnięte, w przepychankę wdali się Jalen Duren i PJ Washington. Zawodnik Pistons faulował atakującego kosz Gafforda, a kiedy ten upadał na parkiet, to dodatkowo go popchnął. Washington odepchnął Durena i chciał pomóc swojemu partnerowi wstać, ale wtedy obu zawodnikom puściły nerwy. Duren został wyrzucony z parkietu, a Jaden Ivey oraz PJ Washington otrzymali po faulu technicznym.
  • Luka Doncić nie zwalnia tempa. Minionej nocy Słoweniec zdobył 39 punktów, 10 asyst i 10 zbiórek. To dla niego już szósty mecz z rzędu, w którym zdobywa triple-double z co najmniej 30 „oczkami”, a zarazem piąty, w którym przy potrójnej zdobyczy odnotowuje również 35+ punktów. Kyrie Irving dorzucił 21 punktów i pięć asyst, z kolei Daniel Gafford i wchodzący z ławki Tim Hardaway Jr. dołożyli po 17 punktów.
  • Po stronie Pistons wyróżniał się przede wszystkim Cade Cunningham, który otarł się o potrójną zdobycz (33 punkty, 10 asyst, 9 zbiórek). Fantastycznie wypadł też Simone Fontecchio, dla którego 27 punktów (4/5 za trzy) jest rekordem kariery.

Golden State Warriors – San Antonio Spurs 113:126

Statystyki na PROBASKET

  • Obie ekipy musiały radzić sobie tej nocy bez swoich liderów. GSW nie mogli liczyć na wsparcie Stephena Curry’ego, z kolei po stronie Spurs zabrakło Victora Wembanyamy. Obaj panowie borykają się z urazem kostki. Dla polskich fanów najważniejsze było jednak, że w wyjściowych piątkach swoich zespołów znaleźli się Jeremy Sochan oraz Brandin Podziemski.
  • Sochan świetnie wszedł w mecz i już po kilku minutach gry miał na swoim koncie osiem punktów, z czego sześć zdobył po trafieniach zza łuku, napędzając tym samym ofensywę przyjezdnych. San Antonio Spurs przez niemal całą pierwszą kwartę utrzymywali się na prowadzeniu, choć wynik oscylował w granicach remisu (27:32).
  • W drugiej odsłonie z dobrej strony pokazał się m.in. Malaki Branham, ale największą różnicę zrobili przede wszystkim zmiennicy. Kilka trafień dorzucili Keldon Johnson i Dominick Barlow, co w połączeniu z nieskuteczną ofensywą Golden State Warriors pozwoliło Ostrogom na powiększenie przewagi do 15 punktów.
  • Swoje po atakowanej stronie parkietu dołożył również Sochan, który do przerwy był najlepiej punktującym graczem Spurs z dorobkiem 16 „oczek”. Sytuację GSW poprawili nieco Klay Thompson i Andrew Wiggins, ale w obliczu niemocy pozostałych zawodników gospodarzy San Antonio schodzili na przerwę ze znaczną zaliczką (43:62).
  • Po powrocie na parkiet lepszy fragment gry zaliczyli gracze Steve’a Kerra, którzy za sprawą trzonu w postaci wspomnianego Thompsona, Draymonda Greena i Chrisa Paula znów zbliżyli się do rywala na dziesięć punktów (56:66).
  • Spurs w porę się jednak przebudzili i nie pozwolili Wojownikom wyszarpać prowadzenia ze swoich rąk. Raz jeszcze dobrze spisywał się Keldon Johnson, cenne trafienia dołożył Malaki Branham, a Ostrogi zamknęły tę cześć z komfortową przewagą (79:96).
  • Przy 5:20 w czwartej kwarcie na zegarze Jeremy Sochan podwyższył prowadzenie Ostróg do 20 „oczek”, jednak Warriors nie powiedzieli wówczas jeszcze ostatniego słowa. Seria trafień m.in. Jonathana Kumingi, Trayce’a Jackson-Davisa czy Brandina Podziemskiego sprawiła, że gospodarze znów mogli mieć nadzieje na pozytywny rezultat. Ostatecznie jednak zmniejszenie rozmiarów porażki to wszystko, na co było stać tej nocy Wojowników.
  • Jeremy Sochan zakończył mecz z dorobkiem 20 punktów, pięciu zbiórek, jeden asysty oraz jednego bloku. Również 20 „oczek” zaliczył Malaki Branham. Najskuteczniejszy był jednak wchodzący z ławki Keldon Johnson, autor double-double w postaci 22 punktów i 11 zbiórek.
  • Po stronie Warriros wyróżnili się przede wszystkim pełniący rolę rezerwowego Klay Thompson (27 punktów; 5/10 za trzy) oraz Jonathan Kuminda (26 punktów, 3 zbiórki). Brandin Podziemski nie mógł odnaleźć tej nocy swojego rytmu strzeleckiego i trafił jedynie dwa z siedmiu rzutów, kompletując ostatecznie osiem punktów, siedem asyst, sześć zbiórek, jeden przechwyt i jeden blok.
  • – To kawał świetnej grupy. Nie poddają się. Popełniamy błędy, to dla młodego zespołu oczywiste, ale wciąż się uczą i pod wieloma aspektami stają się coraz bardziej regularni – komentował występ swoich podopiecznych trener Gregg Popovich.
  • – Zawsze waham się, kiedy przychodzi do porównywania zawodników, ale Draymond Green jest jednym z najlepszych defensorów, jakich mieliśmy w lidze i byłoby to niesprawiedliwe, by zrzucić coś takiego na Jeremy’ego. Rozmawiamy tu o dwóch innych, nieporównywalnych rzeczach. Jeremy jest po prostu młodym dzieciakiem, który próbuje się odnaleźć. Gra twardo w obronie, jest dobry, ale porównywanie go do Draymonda to w tym momencie trochę za dużo – dodał szkoleniowiec w odpowiedzi na prośbę o porównanie Sochana i Greena.
  • Minionej nocy Spurs trafili 17 z 33 rzutów za trzy (51,5%). Ostrogi są obecnie najskuteczniejszym zespołem zza łuku w całej NBA w spotkaniach rozegranych po przerwie na Weekend Gwiazd (42,9% w dziewięciu spotkaniach), wyprzedzając tym samym Boston Celtics (41,8%) oraz Miami Heat (41,8%).
  • Warto również wspomnieć, że Ostrogi kontynuują swoją rekordową serię spotkań z dorobkiem co najmniej 20 asyst w całym meczu. Starcie z Warriors było już 122. tego typu spotkaniem z rzędu. To najlepszy wynik w historii NBA. Poprzedni rekord należał do Los Angeles Lakers (120 w latach 1984-1986).

Phoenix Suns – Boston Celtics 107:117

Statystyki na PROBASKET

  • Początek spotkania stał pod znakiem wymiany ciosów. Żadna ze stron nie była w stanie odnaleźć swojego optymalnego rytmu zza łuku, choć co rusz odpowiadali na swoje trafienia z gry. Boston Celtics w grze utrzymywali przede wszystkim Jaylen Brown i Derrick White, z kolei Phoenix Suns napędzali głównie Kevin Durant i Jusuf Nurkić. Kiedy trafiać zaczął Jayson Tatum, goście zdołali złapać chwilę oddechu (26:31).
  • Kluczową rolę odegrali zmiennicy Luke Kornet, Payton Pritchard i Sam Hauser, bo to właśnie m.in. ich trafienia pozwoliły C’s odskoczyć na osiem „oczek” na początku drugiej odsłony (41:33). Ofensywa Słońc nie funkcjonowała wówczas najlepiej, przez co przewaga Bostonu stopniowo rosła, osiągając pułap nawet 15 punktów. W porę na parkiet powrócił jednak Kevin Durant i to przede wszystkim dzięki niemu zawodnicy Suns schodzili na przerwę z wiarą, że po powrocie na parkiet losy spotkania będzie można jeszcze odwrócić (62:50).
  • W trzeciej „ćwiartce” po serii trafień Bradleya Beala, Nurkicia i Duranta Phoenix zdołali zbliżyć się do Celtów na trzy „oczka”, ale ci ponownie wrzucili wyższy bieg i zamknęli tę część meczów serią 10:4. Przewaga Bostonu oscylowała następnie w granicach 10 punktów przez kilka minut i wszystko miało rozstrzygnąć się w końcówce.
  • Ciężar gry wziął na siebie wówczas Kevin Durant, a jego seria ośmiu punktów z rzędu sprawiła, że Suns tracili już tylko pięć punktów. To jednak gracze Celtics zachowali zimną krew w kluczowym momencie. Zza łuku trafił Al Horford (który był tej nocy 1/7 za trzy), trafienia dołożyli Tatum oraz Jrue Holiday i tym samym przy 22 sekundach na zegarze podopieczni Joe Mazzuli przesądzili o swoim zwycięstwie.
  • Celtowie wracają na zwycięską ścieżkę po dwóch kolejnych porażkach. Jayson Tatum zdobył 29 punktów, 10 zbiórek i rozdał siedem asyst. Tuż za jego plecami na liście punktujących uplasował się Jaylen Brown, autor 27 „oczek”. Dobrze wypadli też Luke Kornet (14 puntków, 6 zbiórek), Jrue Holiday (15 punktów, 6 asyst) i Derrick White (10 punktów, 9 asyst).
  • Dwoił się i troił Kevin Durant, który w końcowym rozrachunku skompletował 45 punktów, 10 zbiórek i sześć asyst. Bradley Beal dorzucił 25 „oczek”, z kolei double-double w postaci 11 punktów i 11 zbiórek odnotował Jusuf Nurkic.

Denver Nuggets – Utah Jazz 142:121

Statystyki na PROBASKET

  • Wydawało się, że ostateczny rezultat spotkania został rozstrzygnięty jeszcze przed przerwą. Denver Nuggets nie pozostawili wówczas żadnych wątpliwości, która ze stron była w tamtym momencie lepiej dysponowana. Po dwóch kwartach, wygranych przez gospodarzy kolejno 38:22 oraz 40:22, Jamal Murray miał na swoim koncie 24 punkty. Wspierali go Nikola Jokić i Michael Porter Jr., przez co Utah Jazz schodzili na przerwę ze stratą aż 34 „oczek” (78:44).
  • Jazzmani wyszli jednak na trzecią odsłonę wyraźnie odmienieni. Podopieczni Willa Hardy’ego trafili wówczas 65,4% swoich rzutów z gry, a świetnie dysponowani byli przede wszystkim Keyonte George i Brice Sensabaugh. Zwycięstwo 44:24 w tej części pozwoliło im wrócić do gry, ale Nuggets odpowiedzieli 40 „oczkami” w czwartej „ćwiartce” i przypieczętowali tym samym swoją wygraną.
  • Jamal Murray odnotował ostatecznie 37 punktów i rozdał siedem asyst. Nikola Jokić nie zdołał wywalczyć double-double, ale linijka w postaci 26 „oczek”, ośmiu asyst i sześciu zbiórek wciąż robi ogromne wrażenie. Duet ten wspierał wymieniony również wcześniej Michael Porter Jr. (19 punktów).
  • Świetny występ zaliczył Keyonte George, autor 39 punktów, sześciu asyst i pięciu zbiórek (5/8 za trzy). Popis dał również wchodzący z ławki Jordan Clarkson, autor 22 „oczek”. John Collins dorzucił 16 punktów, a Collin Sexton 17.

Portland Trail Blazers – Toronto Raptors 128:118 (po dogrywce)

Statystyki na PROBASKET

  • Toronto Raptors zaliczyli całkowity falstart. Podopieczni Darko Rajakovicia zupełnie nie mogli odnaleźć swojego rytmu strzeleckiego w pierwszej kwarcie (7/24 z gry, 1/11 za trzy) i umożliwili tym samym Portland Trail Blazers wypracowanie komfortowej przewagi (33:16).
  • W drugiej odsłonie Kanadyjczycy zanotowali lepszy fragment i byli w stanie zbliżyć się na 10 „oczek”, jednak natychmiastowa odpowiedź Toumaniego Camary, Deandre Aytona i Scoota Hendersona sprawiła, że Blazers schodzili na przerwę z identyczną przewagą, jak po pierwszej kwarcie (63:46).
  • Po powrocie na parkiet Raptors raz jeszcze wzięli się za odrabianie strat i tym razem ich powrót okazał się niemal w pełni skuteczny. Na 1:12 przed końcową syreną Immanuel Quickley zmniejszył przewagę Blazers do zaledwie dwóch punktów (111:109). Wszystko rozstrzygnęło się jednak w ostatniej sekundzie. Najpierw na 0,7s przed syreną Chris Boucher dobił próbę Gradey’ego Dicka i doprowadził tym samym do remisu (113:113). Chwilę później szansę na zapewnienie Portland zwycięstwa miał Ayton, ale spudłował z bliskiej odległości z uwagi na presję czasu.
  • O rezultacie przesądziła zatem dogrywka, w której zdecydowanie lepiej dysponowani byli gospodarze. Na szczególne wyróżnienie zapracował Dalano Banton, który zdobył osiem punktów (3/3 z gry) i walnie przyczynił się do zwycięstwa Blazers.
  • Pomimo pudła w kluczowym momencie Deandre Ayton był tej nocy najważniejszym zawodnikiem swojego zespołu i zdobył ostatecznie 30 punktów oraz 19 zbiórek. Dalano Banton odnotował 25 „oczek”, z kolei Anfernee Simons dorzucił 23 punkty.
  • Immanuel Quickley kilkukrotnie ratował swój zespół, ale jego 29 punktów i siedem asyst nie wystarczyło, by w pojedynkę przechylić szalę zwycięstwa. Gary Trent Jr. zdobył z kolei 23 punkty i pięć zbiórek, natomiast Kelly Olynyk do 16 „oczek” dołożył jeszcze osiem asyst i sześć zbiórek.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    15 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments