Nie ma czegoś takiego jak transfer zawodnika z reprezentacji do reprezentacji. Gdy masz możliwość podjęcia decyzji w tej sprawie, to wybierasz raz na całe życie. Kyrie Irving długo wahał się pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Australią. Kadra USA była przepełniona znakomitymi jedynkami.
Kyrie Irving urodził się w Australii i mieszkał tam kilka lat, gdy jego ojciec reprezentował Bullen Boomers – zespół z Melbourne. Rodzina potem wróciła do Stanów Zjednoczonych, gdzie młody Irving zaczynał swoją koszykarską przygodę. – Zdarzyło się w moim życiu wiele rzeczy, które spowodowały, że wszystko potoczyło się w sposób, jakiego nigdy sobie nie wyobrażałem. To szalone, gdy spojrzę jak wszystko się dla mnie ułożyło – mówi zawodnik Cleveland Cavaliers.
W tym roku Irving ma szansę zostać czwartym zawodnikiem w historii, który w jednym sezonie zdobył mistrzostwo NBA i złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Przed Amerykanami jeszcze długa droga. Niewykluczone, że ponownie spotkają na niej reprezentację Australii – drużynę, którą Kyrie mógł reprezentować, gdyby w przeszłości podjął inną decyzję. Miał 17 lat, gdy The Boomers oficjalnie przedstawili mu zaproszenie do gry dla ich drużyny narodowej.
Rozmyślania pochłonęły Kyriemu sporo czasu. Jedną z osób, która miała na gracza duży wpływ był trener Duke oraz reprezentacji USA – Mike Krzyżewski. – Traktowałem to bardzo poważnie – przyznaje Irving. – Byłem bliski podjęcia tego kroku, zanim nie zainterweniował Coach K. Powiedział mi wtedy, że mogę być częścią czegoś znacznie większego; że mogę być pierwszym rozgrywającym olimpijskiej reprezentacji USA. Miałem takie marzenia, ale nie sądziłem, że to się kiedykolwiek stanie – dodał.
Minęło kilka lat, a Irving ma już na swoim koncie mistrzostwo ligi i jako pierwsza jedynka kadry Stanów Zjednoczonych zmierza po złoto Igrzysk. Zanim jednak medal zawiśnie na piersi Irvinga, ten musi się upewnić, że jego zespół jest gotowy na wyzwania, jakie rywale przedstawią już w fazie eliminacyjnej. Mecze z Australią i Serbią uwiarygodniły nadzieję niektórych drużyn na ewentualne zwycięstwo z Amerykanami. Kombinacja Krzyżewski-Irving może ich tych nadziei pozbawić.
Niemniej gdyby Irving zgodził się wówczas na propozycję Australii, teraz byłbym w całkiem niezłym położeniu. Dostałby bowiem drużynę, która korzystając z optymalnego składu – z Benem Simmonsem w rotacji – mogłaby rzucić Amerykanom poważne wyzwanie. Tak się nie stało. Decyzje Russella Westbrooka i Stephena Curry’ego pozwoliły wychowankowi Duke przejąć obowiązki podstawowego rozgrywającego kadry USA.
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET