Druga z rzędu porażka u siebie i drugi z rzędu mecz, w którym Golden State Warriors musieli zmierzyć się z buczeniem swoich kibiców. Tym razem to ekipa New Orleans Pelicans nie dała szans Wojownikom. Kalifornijska drużyna przegrywała tak naprawdę od samego początku, a Pelikany już w pierwszej kwarcie zbudowały sobie 19-punktowe prowadzenie, trafiając kolejne trójki z czystych pozycji. Ostatecznie skończyło się zwycięstwem 141:105. Warriors sięgnęli dna.
Kolejny słaby występ zaliczył Stephen Curry, który zakończył spotkanie z dorobkiem 15 punktów (4-13 z gry), sześciu asyst i trzech strat. Po spotkaniu dziennikarze zapytali go, co sądzi o reakcji fanów. Curry przyjął buczenie kibiców GSW z pokorą.
— Szczerze mówiąc sam w głowie buczę na siebie i na nasz zespół z powodu naszej gry. Jest jak jest. Fani będą reagować tak, jak chcą. Naszym zadaniem jest dać im powód do radości, a tego nie robimy — oznajmił lider Wojowników. W zupełnie innym tonie wybrzmiał komentarz Klaya Thompsona, który stwierdził, że buczenie fanów w ogóle go nie obchodzi. — Co, mam przez to nie spać? — pytał retorycznie Thompson, ale on chyba jako jedyny w zespole tak do tego podszedł.
Kevon Looney czy Steve Kerr zareagowali podobnie jak Curry. Obaj zgodnie stwierdzili, że Warriors po prostu na to zasługują. Kerr przyznał też, że jego zespół stracił pewność siebie. — Myślę, że w tej chwili brakuje nam pewności siebie. Doszliśmy do takiego momentu, gdzie straciliśmy wiarę w siebie. Straciliśmy ducha i pewność siebie, która mecz po meczu musi nieść drużynę w starciu z utalentowanymi zespołami — dodał szkoleniowiec GSW.
Takie słowa sprawiają, że fanom Warriors coraz trudniej jest wierzyć, że ten sezon można jeszcze uratować. W środę nie zagrali kontuzjowani Chris Paul oraz Gary Payton II, a z zawieszenia nie wrócił jeszcze Draymond Green, choć NBA pozwoliła mu już na ponowne dołączenie do drużyny. Wszystko to sprawia, że ekipa z San Francisco w ostatnich tygodniach nie jest w stanie znaleźć rytmu i w tej chwili z bilansem 17-20 zajmuje dopiero 12. miejsce na Zachodzie.
Tak słabe wyniki sprawiają, że coraz częściej mówi się o potencjalnych ruchach transferowych Warriors przed trade deadline. Otwarty na zmiany jest chyba Curry. — Jeśli nic się nie zmieni, to chyba mamy do czynienia z definicją szaleństwa? Bo robimy wciąż to samo, oczekując innych efektów. Jako zawodnicy musimy skupić się jednak na tych rzeczach, które możemy kontrolować — stwierdził Steph, a takie słowa mogą popchnąć władze GSW do działania przed 8 lutego.