Od wygranej nad Timberwolves zaczęła się nowa era New York Knicks, którzy kilka dni temu wymienili się z Toronto Raptors i zyskali m.in. OG Anunoby’ego. Ten w debiucie „spadł” za sześć fauli, ale wcześniej pomógł nowojorskiej drużynie w starciu z najlepszą ekipą Konferencji Zachodniej. Pozyskanie skrzydłowego to może być dopiero pierwszy ruch Knicks na rynku transferowym. Od dłuższego czasu spekuluje się, że władze NYK będą chciały ściągnąć Donovana Mitchella, którym interesowali się już latem 2022 roku, gdy ten trafił z Utah do Cleveland.
Jednak według informacji, jakie przekazał Marc Stein, nowojorska drużyna raczej nie zamierza kłaść na stole wszystkiego, co ma najlepsze, aby sprowadzić all-stara do siebie. Stein zaznaczył również, że Cavaliers w ostatnich tygodniach i tak wysyłali sygnały do przeciwnych drużyn, że przynajmniej na razie nie są gotowi myśleć nad oddaniem Mitchell.
Knicks oddali za Anunoby’ego m.in. RJ Barretta oraz Immanuela Quickleya, ale dzięki temu zachowali swoje wybory w pierwszej rundzie draftu, dzięki czemu nadal mogą być całkiem aktywni na rynku. Wygląda jednak na to, że przynajmniej na jakiś czas na bok odłożą starania o Mitchella i najpierw skupią się na dopiero co pozyskanym zawodniku. Anunoby po zakończeniu rozgrywek stanie się bowiem wolnym zawodnikiem, ale to Knicks będą mieli możliwość zaoferowania mu najlepszego kontraktu — zarówno pod względem długości, jak i wartości umowy.
Jednocześnie należy zwrócić uwagę na to, że Anunoby — choć jest znakomitym defensorem — nie zapewni Knicks takiej siły przebicia w ataku jak choćby Mitchell. Wycofanie się Knicks z wyścigu po Mitchella, o którego bili się już w 2022 roku, a który pochodzi z Nowego Jorku i pewnie nie miałby nic przeciwko temu, żeby zagrać w Wielkim Jabłku, może być więc całkiem zaskakujące. Być może teraz inne zespoły NBA chętniej spojrzą w kierunku Ohio i spróbują wyciągnąć stamtąd Mitchella, którego obecna umowa może skończyć się po sezonie 2024-25 (opcja zawodnika).